Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:01

Bogu dzięki za australijskich pisarzy!

Bogu dzięki za australijskich pisarzy!Źródło: Inne
d25i9ou
d25i9ou

Nie każdy z pisarz musi być od razu Mickiewiczem, prawda? My też, grzebiąc na półkach księgarni, nie zawsze mamy ochotę na literackiego Nobla czy wstrząsające jestestwem dzieła . Czasem mamy głupawkę i widzimy świat na różowo, nie zawsze chcemy rozwiązywać globalne problemy lub analizować kryzysowe sytuacje. Nie znaczy to jednak, że zadowoli nas byle chłam i marny bełkot w stylu brydzet dzons osiem. Niczego tak nie jestem pewna, jak tego, że poczucia humoru za cholerę nie da się wyuczyć czy umiejętnie naśladując, skopiować. Owszem - jeśli pan autor użyje 345 tysięcy nie zrozumiałych dla mnie słów może udać mu się mnie oszukać ŻE MĄDRY JEST I UCZONY. Trudniej jednak mu będzie wcisnąć mi kit, że taki HEJ HOOO SWOBODNY JESTEM I BŁYSKOTLIWY ba! I jeszcze jaki dowcipniś ze mnie.
Oooo, w tej kategorii trup ściele się gęsto.

Obawiam się, że napisanie dobrej, śmiesznej i nie nadętej książki to naprawdę nie lada sztuka. A biorąc pod uwagę ilość wydawanych w tej kategorii pozycji – znalezienie czegoś, co nie powoduje u nas odruchów mdląco-osłabiających i tępego tłuczenia łbem o ścianę po dwudziestu stronach to nie lada wyzwanie. Taki Kopciuch u Grimów przebierając groch w porównaniu to miał CUD MIÓDsuper lekką robotę.

Ostatnio już nawet trochę zwątpiłam w ludzkość i potencjał piszących. No bo jak tu nie zwątpić, kiedy bierze człowiek w rękę dzieło, czyta na okładce* STRASZNIE FAJOWA KSIĄŻKA, STRASZNIE ŚMIESZNA, DŻEZI, FANKI, DŻUSI, FRUTTI, HEJ”*, a potem słowa nie może powiedzieć o tym, co czyta, bo nie dość, że to nudne, marne potwornie, to jeszcze słabo napisane, miernie powielone i jakby wyprane z koloru.
No, mili moi załamać się można.
Już nic, tylko nam Mickiewicz, Rejmont czy inny Rembrant został do czytania?
No halo!

I w całym tym rozgoryczaniu, rozpaczy i zrezygnowaniu, zanim złapałam się za LITWO OJCZYZNO MOJA czy działa wszystkie HOMERA, zupełnie przypadkiem wpadła mi w ręce pani Melanie LaBrooy i jej Serce nie sługa.

d25i9ou

- O matko, ale tytuł – to pierwsze, co się ciśnie, kiedy się widzi te superpozycje.
- O kurde, znów harlekin – to kolejne wrażenie.
- Ooo, gratuluje kolejna seryjna popłuczyna – opanować się nie mogłam i...

...i potem się wyje ze śmiechu jak norka. Zwija się, klepie po kolanach, łapie za brzuch i wydaje mocno niecenzuralne odgłosy. Bogu dzięki, że mamy pisarzy australijskich, co to w nich się trochę brytyjskiego poczucia humoru kołacze, takiego zaprawionego słońcem i energią, pociągniętego jakimś bliżej narodowo nie określonym aczkolwiek mocno zawadiackim dystansem do siebie i reszty świata. Ba! Bogu dzięki że z mieszanki tej wychodzi nam autor piszący dobrze, błyskotliwie – tak lekko wrednie, trochę cynicznie. Ogromna to sztuka śmiać się z siebie, jaka niektórym obca. Ale nie Pani Melanii.

Jej bohaterka nie musi się wygrzmocić się po niemiecku na beton, czy amerykańsko siarczyście pierdzieć, żeby rozśmieszać. Potrafi zaś, w jakiś dziwnie naturalny sposób, nasiąknąć naszymi własnymi cechami ( DOBRA MAM WRAŻENIE, ŻE TROCHĘ MNIE TA MELANIA PODGLĄDNĘŁA, Z PARĘ RAZY) pozwalając się nam z nich, i z niej, i z siebie też zdrowo pośmiać.

Bez przesady jednak, nie mdli nas od nadmiaru, nie padamy z wyczerpania złomotani naciąganymi ponad możliwości sytuacjami czy gagami. To nie czerli czeplin ani flip i flap – nie tylko jest śmiesznie, MEGA NA SIŁĘ śmiesznie – jest też normalnie i całkiem, całkiem codziennie. Fajnie.

d25i9ou

Cała historia jest taka jakaś kształtna, prosta, ale nie banalna. Ciepła, ale nie rozczulająca. Sympatyczna. To naprawdę rzadkość, że w zalewie 300 milionów nowoczesnych i dowcipnych, pięknych i błyskotliwych, mądrych i takich nieprzystosowanych bohaterek powieści, trafia nam się normalna, ciepła i bardzo zwyczajna babka. Ma się ochotę książkową Isabell ścisnąć, klepnąć, a czasem pokazać jej przyjacielsko kółko na czole. Ani ona się nie obrazi, ani pani autorka, ani my. Nie sposób nie lubić tej książki. Nie sposób oderwać się od niej i nie ma możliwości, że nie uśmiechniemy się do znajomych trochę cieplej, kiedy ją skończymy. Nie, nie wykonamy salta i nie rzucimy ratować świat, nie pękniemy ze śmiechu z wielkim hukiem, ani też wcale nie odkryjemy niezwykłych prawd o sobie samych. Zwyczajnie może tylko trochę radośniej pójdziemy z psem na spacer, nie będziemy się przejmować, że po bułki poszyliśmy ubrani kompletnie od czapy, a wieczorem położymy się nierozsądnie do łóżka z paczką ciastek kruszących się
niemiłosiernie. Trochę bardziej może znajdziemy miejsce na tym porypanym świecie, tak jak znalazła je w Serce nie sługa Izabell – w sumie superfajna babka.

d25i9ou
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d25i9ou

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj