Nie, nie ma nic pomiędzy, choć dla Jill nie jest to oczywiste. Bo właśnie ona stanęła między Bogiem a prawdą. Nie udzieliła pomocy ukochanemu Mężowi, który umierał w domu. Nie zrobiła nic, choć jego samobójstwo było dokładnie zaplanowane i przez niego, i przez chorobę, z którą nie był w stanie dłużej żyć.
To nie jest powieść o żałobie, paradoksalnie, nie ma tu na nią miejsca. Są przesłuchania, niewypowiedziane oskarżenia, ogrom wyrzutów sumienia kłócących się z logiką. Czy nie wezwanie pomocy do umierającego z własnej woli człowieka jest tożsame z jego zabiciem? Czy można osądzać kogoś za to, że pozwolił ukochanej osobie odejść zgodnie z jego wolą? Czy ktokolwiek ma prawo decydować o czyjejś śmierci? Pytania można mnożyć, ale nikt nie powinien na nie odpowiadać za Jill Anderson, która podjęła jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu, spełniając ostatnią wolę męża, by nie wzywać karetki, kiedy konał. Wiedziała, że umrze. Powiedział jej. Prosił. Dotrzymała obietnicy… Czy dobrze zrobiła…?
Wstrząsająca historia kobiety jest pełna emocjonalnych pułapek. Stawia czytelnika w ogniu pytań i nie tyle podważa, co dyskutuje z wartościami stanowiącymi o człowieczeństwie. Jest też opowieścią o wyjątkowo świadomej miłości, trwającej ponad wszelkimi niedogodnościami. Powieść przeplata policyjne przesłuchania, pełne suchych, trudnych faktów z relacją o niezwykle silnym, pięknym uczuciu, jakie łączyło Jill i Paula, wystawionym na niewyobrażalnie ciężką próbę. Fragmenty opisujące uczucia małżonków pozbawione są jednak tandetnego romantyzmu, namiętności, nie sposób szukać w nich westchnień i uniesień. To także są fakty, oczywiste, proste, które mówią same za siebie, bronią się same i nie potrzebują słodyczy, kwiatów i niczyich łez wzruszenia. Choć może zabrakło nieco bardziej osobistego tonu.
„Dotrzymana obietnica” to historia walki zarówno o dobre życie, jak i dobrą śmierć. Nie stara się przewartościować pewnych idei, nie pomija kwestii prawa, nie broni przed oskarżeniem, nie boi się zwrotów o zbrodni, winie i karze, ale poddaje je głębokiej refleksji. To poruszająca opowieść o granicach etyki, empatii i egoizmu, o śmierci z miłości i miłości silniejszej od śmierci. Nie sposób poddać ocenie problematykę, to nie powieść z gatunku dobrych czy złych. To dyskurs, napisany przez życie i przez nie weryfikowany. Nie czyta się go lekko, choć jest napisany przystępnie, prosto, przejrzyście. Ale pozostawia po sobie ciężar, pytanie o własne ja, własną postawę w takiej sytuacji, o swojego boga i swoją prawdę. I o to, czy jednak jest coś między…