Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Bo życie jest, by żyć

Bo życie jest, by żyćŹródło: Inne
d324fc8
d324fc8

Na pewnym płaskowyżu, gdzie wszędobylski piasek wciska się w każdy odkryty fragment ciała, stoi metalowy dom. Dom, który tworzy muzykę, gdy głaszcze go wiatr. Gdy przesuwają się po lśniących ścianach drobinki piasku, szepcze jak najlżejsza harfa. Nie jest to zwykła szopa, ale prawdziwy, piętrowy dom. Tylko że okien w nim nie ma, choć są okiennice. Wszystko dlatego, że piasek jest tutaj powietrzem, a wiatr wieje przez cały czas. Na pewnym płaskowyżu stoi sobie dom i mieszka w nim człowiek. Właśnie przyjechała do niego kobieta, której tak naprawdę nie zna i zamieszkali we dwoje. Tylko że ona nie umie słuchać. Ale nauczy się, gdy zrozumie, że takich domów jest więcej. Gdy pozna Philipa, Steve’a i Simona.

Nauczy się żyć bez zegara, w scenerii, gdzie naprawdę nie ma co oglądać. Gdzie tylko kamyki, umykające pod stopami, czasem dają oczom zabawę. Nauczy się żyć pośród tych czterech mężczyzn, którzy spotykają się raz w roku, albo i rzadziej, bo postanowili żyć samotnie. Ale jak oni długo wytrzymają w izolacji? Czy mityczny Michael Hawkins zmieni ich świat i sprawi, że domy zaczną się przemieszczać? Że zacznie się wszystko zmieniać?

To książka fascynująca, mimo że do końca właściwie nie wiem czym mnie zauroczyła. Cudowna, frapująca, możliwa do czytania i poznania z wielu stron. To od nas zależy jak ją „zobaczymy”. Jak ujrzymy pragnienie szczęścia, dziwnej boskości. Jak wsłuchamy się w ciszę i dojrzejemy nagle do jej pragnienia. Jak zrozumiemy, że tak naprawdę nie potrzebujemy niczego specjalnego by żyć i cieszyć się życiem. By czerpać satysfakcję z codzienności. Ze wschodu i zachodu słońca, albo tylko z muzyki. Z bezpieczeństwa, bo kto chciałby nas odnaleźć na naszym płaskowyżu? Pustkowiu.

Czasem chcę uciec. Od teraźniejszości, od zgiełku, od pędu świata, który tak naprawdę wcale do mnie nie pasuje. A potem rozumiem, że nie umiałbym bez nich żyć. Rozumiem, by znowu pozwolić nadejść myślom, jak falom uderzającym o brzeg. Drążącym i w końcu zdobywającym własnoręcznie rzeźbioną rzeczywistość. Dlatego wiem, że zawsze będę uciekał. Szukał swojego domu i pustkowia. Domu, z którego nic ciekawego nie będzie widać. A gdy poczuję taką ochotę, będę mógł postawić stopy na piasku, i odnaleźć jakiegoś człowieka. Gdy nagle zmienię zdanie. Tę cienką książkę należy przeczytać. Dać sobie chwilę wytchnienia od szybkiej codzienności. Niekoniecznie zrozumieć, ale poznać i posłuchać. Bo więcej w niej muzyki wiatru, niż słów. I tak zbędnych.

d324fc8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d324fc8