Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:02

Bo zawsze, od początku pragnąłeś tak naprawdę Rombu

Bo zawsze, od początku pragnąłeś tak naprawdę RombuŹródło: Inne
d17vr1n
d17vr1n

„Bo tak naprawdę w przyrodzie nic nie znika, zmienia się tylko stan skupienia.” Bo też dlaczego miałoby zniknąć, jeżeli wszystko toczy się wokół Rombu? Z dołu i z góry, otacza go gęstą mgłą strach w najczystszej postaci. Ale tutaj bać się należy. I pragnąć bólu i tego strachu, by tylko czcić wolę Cesarza. Jego cielesność, i wszędobylską eteryczność. I nawet jeżeli zginiesz, sprawiając tym samym swemu Cesarzowi największy ból, i tak nadal będziesz... Bo w przyrodzie nic nie ginie. Koło cierpienia znowu cię odnajdzie, nie martw się, opiekuńcze ramiona Cesarza otoczą cię uściskiem... A, że nie możesz oddychać? To nic, naprawdę nic to... Wszystko jest Cesarzem i On jest w rzeczywistości wszystkimi. Cierpienie to jego ukochana wieczność, którą zafundował swoim dzieciom. Śmierć jest zdradą, której nie pobłaża, bo umierając, zabijacie tak naprawdę jego część. A przecież kochacie go w przejawach własnego cierpienia.

Oto Akt Trzeci przedstawienia w świecie, którego twórcą jest autor Heroiny i Bagna, prawdziwy znawca codzienności. W świecie, dla którego stał się jedynym prawdziwym katem, wysmakowanym w objawach wszelkiej tortury. W świecie wszelkich przejawów człowieczeństwa. W świecie, gdzie prawdziwe, jedyne i pewne jest cierpienie. Cierpienie, którego imienia nie poznajemy, który delektuje nas Rombem. Miejscem, gdzie wszyscy przybędziemy, w końcu... Wszyscy, nawet ono samo. Fascynujące jest dopracowanie tego świata, a jednocześnie jego tajemniczość. Z jednej strony ludzie, by uciec przed Cesarzem są w stanie zakopać się pod ziemię, i żyć, a gnębione krasnoludy, które w niej ryją, oddają ich Cesarzowi, jego nieskończonej miłości. Z drugiej, sam Cesarz, zdaje się mieć zbyt wiele twarzy. Twarzy, które ukazywał nam przez wiele stron. Twarzy, które skupią się w Rombie, istocie wszelkiej kaźni, wiecznej, najmilszej tortury. Ale tak naprawdę, przede wszystkim odnajdujemy tutaj, w tym świecie, koszmar bezdusznej,
bzdurnej codzienności. W jaki sposób poznamy jej elementy, jak przejrzymy niuanse, mitologię, zachowania, czy wchłoniemy pokrętną symbolikę, zależy tylko od nas.

Więc tu pojawia się pytanie, czy dobro w ogóle może być tym najlepszym, najważniejszym pojęciem, czy można w ogóle w nie wierzyć? Czy nie lepiej jest wierzyć w pojedynczą istotę, powiedzmy człowieka? Może to pojedynczy człowiek jest najważniejszy niż ogólne dobro. Tyle, że wtedy każdy zaczyna myśleć o sobie i ludzie mordują się jak zwierzęta.

Filozofia Piątka na temat człowieczeństwa, w świecie, gdzie tylko ono się liczy, gdzie elfy i krasnoludy, muszą przynajmniej przypominać ludzi, fascynuje. Ta wstrętna unifikacja, której podporządkował świat, uświadamia nam jak bardzo ujmująca i niezbędna jest różnorodność. A przecież wszyscy powstali z jednych, z elfów, kretów i żmij. A dokładniej z jednej osoby, która przypomina Atuma, egipskiego boga, który tylko dzięki samogwałtowi stworzył Szu i Tefnut, a w konsekwencji, poprzez narodziny Geba i Nut, czwórkę najsłynniejszych bóstw: Ozyrysa, Izydę, Setha i Neftydę. Ale w tym świecie, wszystko jest dobre, jeżeli dobre jest dla Cesarza. Łatwiej jeść ludzi, niż wytwarzać żywność, cudzołóstwo, okaleczanie, wszelkie rozwiązania są dostępne. Wszelkie, które wymyśli Cesarz. Krótkie rozdziały, przypominają raczej przedstawienie teatralne. I tak jest od pierwszego tomu tej tetralogii, Żmije i krety, Szczury i rekiny oraz Elfy i ludzie. Kolejne etapy, akty odkrywające nam świat wszelkich wynaturzeń, jego
ewolucję, proces powstania i samozniszczenia, do którego przecież dąży. Wynaturzeń, które przecież przerażając nas, w rzeczywistości, dzieją się obok nas. Dlaczego wtedy ich nie zauważamy? A może nie chcemy? Elfy i ludzie, dzieją się już prawie wyłącznie w Rombie. Miejscu, które śmiało określić można jako piekło. Prawie wyłącznie, bo są ci, którzy postanowili się zbuntować i zmienić koleje tego świata.

Tomasz Piątek, w swojej trylogii Ukochani Poddani Cesarza odkrywa nasze przywary, codzienność, zmusza do refleksji, uświadomienia sobie bezsensu wojny, rozlewu krwi, większości postępków, które przecież uważamy za codzienne... Dlaczego? Czyżbyśmy w rzeczywistości sami byli Cesarzami własnych światów? Czyżbyśmy byli oskarżani przez Tomasz Piątka, a może tylko jesteśmy pionkami w jego filozofii.

d17vr1n
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d17vr1n

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj