Każdy z nas ma jakiś dom. Jedni tak naprawdę dopiero tworzą jego obraz w głowach, inni znowu starają się go wybudować. Jeszcze inni już go posiadają, i wiedzą, że zawsze mają gdzie się schronić. Dom. Kwintesencja spokoju, bezpieczeństwa i miłości. Pasja wspomnień. Pragnienie i spełnienie. Dom z powieści Po burzy spokój, kontynuacji Kto sieje wiatr to piękna plantacja w Afryce Południowej. Plantacja, której udało się przetrwać wojnę z Burami oraz Niemcami, to tak naprawdę dom-budynek i wiele garści ziemi, które zostały obdarzone przez ludzi uczuciem. Które pokochano, i znienawidzono.
Tym razem pojawia się on nam tuż po II wojnie światowej. W okresie niesprawiedliwości rasowej. Można by pomyśleć, że najgorsze, wojny już minęły. Ci, którzy zasiali ten wiatr zmian, teraz spoczywają w pokoju. W tej ziemi, o którą się spierali, i która i dla białych i czarnych jest po śmierci tak równa. Ale jednak mimo tytułu, po burzy nie nastał spokój. Wprost przeciwnie. Na szybach pojawiły się napisy „tylko dla białych”. Rdzenni mieszkańcy Afryki są poniżani i znienawidzeni, a przecież, o ironio, tak wiele z tych rodzin posiadają wśród swoich przodków właśnie ich, „Czarnych”. Także i rodzina zamieszkująca plantację Bonne Esperance ma swój sekret. Potomków Ewy. Wielu urodziło się białych, ale przecież są i ci ciemniejsi. Czy to powód do wstydu? Dla nich tak. Lepiej nie wspominać o tej tajemnicy, tym bardziej, że ostatnia, najbardziej jej świadoma, właśnie umiera.
Babcia Katinka umarła, nie zdążyła powrócić na plantację, ale pozostawiła po sobie następców, niestety tylko z niektórych może być dumna. Na przykład z Rebeki. Co prawda sprawiającej kłopoty, ale jednak dobrej dziewczynki. I z Luke’a, choć on nie dokładnie jest jej następcą. To właśnie oni stają się podwalinami tej historii. Świata, w który znowu wkradła się nienawiść i duma. Znowu odnajdujemy tutaj panicznie bojącą się wszelkiego „brudu” Estelle, jak kiedyś Clara, matkę Luke’a, która nie potrafi pokochać swojego, chorego na zespół Downa syna, będącą jej odbiciem okrutną córkę Naomi oraz jej męża, Paula, który nie obdarzył jej miłością, tylko współczuciem. Ale są też rodzice Rebeki, którzy powracają na plantację, by znowu przywrócić jej pełne owoce.
Drugi tom sagi rodzinnej rodu Beauvilliers to świat przed narodzinami RPA. Świat walczących o sprawiedliwość i tych nienawidzących każdego, kto tylko różni się kolorem skóry. Świat szalony, a przecież tak piękny. Niszczejący tylko dlatego, że ludzie zamiast się nim cieszyć, bezsensownie nie potrafią go kochać. Jednak wielka tajemnica Beauvilliers’ów, zostanie odkryta. Marzenia babci Katinki muszą się spełnić. Drugi tom sagi Greer, to ponownie piękna Afryka i źli ludzie. To znowu uczucia i strzępki mydlanej opery. Ona kocha jego, on ją, ale musi inną, choć może jeszcze los ich połączy? Tak naprawdę wyłącznie dla uwielbiających gatunek. W końcu powtarzające się elementy zaczynają nudzić. Brakuje też samej Afryki, która jakoś nie rzuca się w oczy jako tło. Naprawdę do końca nie potrafimy zrozumieć tych ludzi, ich powodów, ich nienawiści... Ale może to dlatego, iż żyjemy gdzie indziej? Dla nas to wszystko jest egzotyką, o której nie potrafimy myśleć źle.