Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Bo ja w życiu potrzebuję czegoś egzotycznego

Bo ja w życiu potrzebuję czegoś egzotycznegoŹródło: Inne
d3sgpno
d3sgpno

Bo ja w życiu potrzebuje czegoś egzotycznego – zwykł mawiać mąż do żony tłumacząc swój płomienny związek z tancerka barów go-go.
Bo to taki egzotyczny debiut – zachwala pani w księgarni machając pozycją z nadrukiem „wielkie wydarzenie literackie”.
Bo to takie trochę słowo klucz, ta egzotyka – myślę biorąc książkę do ręki.

Przyznaję szczerze, nie sądzę, żeby znalazł się ktoś taki(i proszę się nie wykręcać - widzę was), kto nie zestrzyże uszami na informację o wydaniu powieści z: „wstrząsającym opisem życia w szokujących warunkach biedy”. Opierającej się na dodatek, na: „dramatycznej historii beznadziejnego losu bohaterki”, zapakowanego do kompletu w promocji z „martwym noworodkiem na klepisku bangladeskiej wioski”. Na taki opis silnych nie ma. No chyba że zatwardziali wielbiciele chłodnej i wyważonej XXIII-wiecznej literatury islandzkiej.

Sama lubię te niskopobudkowe uczucia. Marne takie i szare. Generalnie nie ma się czym chwalić. Rewelacyjnie zaś budzą je w nas historie ciemiężonych cór, maltretowanych posługaczek, upadłych żon i innych bankrutów emocjonalnych.
Proszę bardzo – idealnie pasuje tu Brick Lane Moniki Ali.
Siedzimy z grubą skarpetą na stopie, wiernym wyżłem u stóp, na ścianie łypie okiem nowy telewizor plazmowy, centralne grzeje jak trzeba, a na kolanach mamy książkę o biednej wiosce, i jednej takiej co rodzi na klepisku.
Hej, czego więcej trzeba do szczęścia. Nie ma jak odrobina egzotyki...

Ale żeby zaraz krzyczeć, że to takie ogromne wydarzenie literackie? Nie wiem, obawiam się że to tylko dobra pozycja. Dobra, ale nie rzucająca na kolana. Mnie przynajmniej nie przygięła. Doceniam fakt, że autorka zna gramatykę i umie pisać, w odróżnieniu od 18976 innych autorów wydawanych ostatnio. Opisała też ciekawie, a chwilami wstrząsająco, historię imigrantki wydanej za mąż za starszego nieznanego jej mężczyznę. Zamkniętej w czterech ścianach własnego domu. Zagubionej gdzieś pośród rodzenia dzieci, sprzątania domu, gotowania przerażających ilości jedzenia. Szokuje nas to? Wstrząsa nami i wyciska łzy? Chyba nie. Perspektywa z jakiej patrzymy nigdy nie odda tego, co tak naprawdę przeżywa Nazeen. Realia wiosek, zakładów pracy, zależności rodzinnych nas mogą zdumiewać. Tam mogą być zwykłe i normalne. Nie odkrywają też przed nami jakiś prawd nie wyjawionych czy opowieści, których nigdy nie słyszeliśmy. Nie bucha mi tu nieogarniony wodospad egzotyki. O wiele mocniej pachną, i tętnią mi kolorami książki
Giny B. Nahai. W porównaniu z nimi Brick Lane to dobra, ale lekko monotonna opowieść o samotnej kobiecie.

d3sgpno

W takiej kategorii daje jej całkiem dobrą ocenę, plasując powieść w tłumie 456 innych podobnych pozycji. Wydaje się, że historia Nazeen może być opowieścią o każdej innej kobiecie. Kobiecie, która rezygnuje z siebie na rzecz dobra rodziny. Żonie stawiającej na pierwszym planie męża i jego potrzeby. Głaskającej każdą sytuację „żeby tylko nie było awantury”, gloryfikując pana i władcę wynosząc na piedestał każde z jego dokonań . I o tym, jak taka postawa bierze pewnego dnia w łeb. Obojętnie w jakich warunkach to się dziać będzie. Londyn, Paryż, Tczew czy Kozia Wólka.

Dorzucono nam też trochę realiów imigranckich i garść drażniących ksenofobii. Ramka, którą zdecydowanie można by przyłożyć do innych nacji, co to nie integrując się z zewnętrznym światem wytyka mu brak integralności właśnie. Czytadło kolejkowo kanapowe. Z jedną duża zaletą, że niegłupie i nie wymuszone. Jednocześnie ani genialne ani też wybitne. Osobiście po dwustu stronach zaczyna mnie lekko nużyć...

d3sgpno
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3sgpno