Monumentalne sagi historyczne, zwłaszcza zaś takie, w które wpleciono wątki romantyczne i/lub przygodowe (weźmy chociażby * Filary ziemi* Folletta czy też * Jeźdźca miedzianego * Paulliny Simons ), mają swoich zwolenników i przeciwników. Ci pierwsi delektują się przede wszystkim żywą akcją, emocjami wywoływanymi przez perypetie bohaterów, a jeśli pisarz zadał sobie nieco trudu przy szperaniu w źródłach historycznych, to i mniej lub bardziej rozbudowanymi detalami, odzwierciedlającymi minioną rzeczywistość. Ci drudzy mogą wytykać autorom na przykład naginanie prawdy historycznej do potrzeb fabuły, konstruowanie postaci na podobieństwo baśniowych herosów, dla których nie jest niemożliwością pokonanie w pojedynkę zastępu
wrogów lub wydostanie się ze strzeżonego dzień i noc okratowanego lochu, schematyczność intrygi (w większości tego rodzaju powieści na zakochaną parę spadają wszystkie możliwe nieszczęścia – weto rodziny, wojenne zawieruchy, porwania, spiski, niesłuszne oskarżenia itp. – by doprowadzić do długiej i pełnej łez rozłąki, a potem dzięki nadludzkim niemal wysiłkom jednego lub obojga bohaterów, względnie korzystnym tym razem zrządzeniom losu, następuje szczęśliwy finał). Pierwsi chyba jednak są w przewadze, bo co roku na rynku pojawia się przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście nowych, utworów tego gatunku, a prawie każdy z nich zyskuje sporo entuzjastycznych recenzji. Hiszpański, a dokładniej rzecz biorąc, kataloński autor Chufo Lloréns, mający już na swoim koncie parę poczytnych powieści historycznych, tym razem zapragnął uwieść czytelników losami przedstawicieli jednego z najnieszczęśliwszych narodów świata, przez całe stulecia prześladowanego, wypędzanego, poddawanego rygorom i sankcjom.
Akcja Sagi wyklętych toczy się na dwóch odległych planach – w XIV-wiecznej Hiszpanii i w nazistowskich Niemczech – gdzie ważą się losy kilku żydowskich rodzin. W Toledo w roku 1383 piętnastoletnia Esther, córka głównego rabina Isaaca Abranavela, próbuje sprzeciwić się woli ojca, który zgodnie z tradycją już ukartował jej małżeństwo z potomkiem równie szanowanej rodziny, młodzieńcem zamożnym, wykształconym i dobrej natury. Dla Rubéna jednak nie ma miejsca w sercu dziewczyny, gdyż to miejsce zajął niepodzielnie Simón, syn drobnego handlarza. Zakochani są tak zdesperowani, że planują wspólną ucieczkę. Plany te jednak krzyżuje zmowa katolickich duchownych, którym niemiło patrzeć na łaski okazywane Żydom przez króla Jana I, a jeszcze bardziej na majątki, jakich dorobili się co zapobiegliwsi i bardziej pracowici spośród innowierców. W mieście wybuchają rozruchy, skutkiem których wielu obywateli pochodzenia żydowskiego traci całe mienie, Isaac zostaje śmiertelnie ranny, a Simón przepada bez śladu. Esther
spełnia ostatnie życzenie ojca i wyjeżdża z Rubénem w teoretycznie bezpieczne miejsce, nie przypuszczając nawet, że nie jest to wcale koniec jej problemów...
W Berlinie lat trzydziestych Żydzi nie kłują już w oczy chrześcijan tradycyjnymi strojami i fryzurami – wtopili się całkiem w nowoczesne miejskie środowisko, tak jak to ma miejsce w rodzinie ożenionego z katoliczką właściciela firmy jubilerskiej. Troje młodych Pardenvolków w niczym nie odbiega od swoich na wskroś niemieckich kolegów, z których jeden, Eric [czy niemiecka forma tego imienia nie powinna brzmieć: Erich?], ma nadzieję połączyć swój los z piękną i inteligentną Hanną (i wzajemnie). Ale oto dochodzi do władzy były kapral, którego fanatyzm znajduje zaskakująco dużo zwolenników. Nawet ci, którzy – jak doktor Hempel, jak Eric – ze względu na swoje wykształcenie i swoje powiązania towarzyskie powinni być wolni od uprzedzeń rasowych, widzą w posunięciach nowego kanclerza wiele plusów, a bagatelizują zagrożenie, jakie ta sytuacja stwarza dla ich żydowskich przyjaciół. Zresztą i sami Żydzi nie spodziewają się, że wkrótce mogą stać się obiektem prześladowań o wiele bardziej zaciętych, niż ich hiszpańscy
współplemieńcy przed wiekami. I choć Leonard pragnie przekonać najbliższych, że trzeba ujść przed burzą, nim się naprawdę rozszaleje, każde z trojga dzieci spróbuje stawić jej opór...
Jak łatwo się domyślić, te dwie historie muszą mieć ze sobą coś wspólnego – gdyby nie miały, po cóż byłoby je opowiadać w jednym tomie? – ale autor niemal do ostatniej strony umiejętnie utrzymuje czytelnika w niepewności co do tego elementu wiążącego, no i oczywiście co do ostatecznego losu głównych bohaterów. Możemy domniemywać, że przynajmniej niektórym uda się ujść z życiem, że może choć jedna rozdzielona para zdoła się ponownie połączyć – ale zanim się tego dowiemy, czeka nas sporo emocji (a przy okazji i pokaźna dawka detali historycznych, uzupełniających lub przypominających to, co już o danej epoce i kraju wiemy).
Choć wątek dwudziestowieczny znacznie przewyższa ten średniowieczny natężeniem grozy i dramatyzmu, paradoksalnie – może dlatego, że na skutek obfitości powieści i filmów opowiadających o czasach hitleryzmu nie jest już w stanie niczym czytelnika zaskoczyć, a może dlatego, że detaliczne relacje z poczynań ruchu oporu stają się w pewnym momencie zbyt rozwleczone, a analityczne dialogi bohaterów zbyt obszerne i chwilami trochę sztuczne – wydaje się on ciut słabiej poprowadzony, przynajmniej jeśli idzie o ilość i natężenie budzonych emocji. Ale i z tym zastrzeżeniem Saga wyklętych jest całkiem porządnym czytadłem historycznym, niosącym ze sobą stale aktualne przesłanie: uznawanie innych ludzi za gorszych z racji ich narodowości, wyznania czy koloru skóry jeszcze nigdy nie doprowadziło do niczego dobrego, niezależnie od stopnia zaawansowania cywilizacyjnego – a skoro tak, warto zawczasu dawać odpór ideologiom głoszącym tego rodzaju tezy.