Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Błyskotliwe nieszczęścia maszerują przez życie trójkami

Błyskotliwe nieszczęścia maszerują przez życie trójkamiŹródło: Inne
d1g80le
d1g80le

„Muszę was uprzedzić, że jeśli otworzyliście tę książkę z nadzieją wyczytania w niej, że w końcu jednak (...), to lepiej zaraz zamknijcie ją z powrotem i poczytajcie sobie coś innego".

Rzadko się zdarza by już na początku książki próbowano nas zniechęcić do lektury. Coś zatem w tym musi być. Jak mówi zdrowy ludowy rozum, ukryty w niezależnych badaniach opinii publicznej, w każdej plotce jest cząstka prawdy. A zatem nie ważne jakie bzdury głosisz publicznie – uważaj, bo ukrywa się w nich jakaś prawda, a przynajmniej prawda - inaczej.

Te ostrzeżenia Autora nie są przecież takim przypadkowym wyciem halnego wiatru wśród ostrych granitowych turni. Coś się w nich z pewnością kryje! Może Autor chce nam oszczędzić zanurzania się w oceany cudzych nieszczęść, a może po prostu chce coś przed nami zwyczajnie ukryć?!

Gdyby tak dokładnie przyjrzeć się tej miejscowości, przez którą wjeżdżamy do tej powieści, zaglądając pod zamiecione ulice, otwierając zamknięte dotychczas drzwi, rozjarzając latarnie tak by zaświeciły wreszcie światłem, a nie jego ponurą namiastką, niespodziewanie spojrzeć z góry na leniwe ruchy miejscowych karaluchów, to z pewnością trudno by nazwać ją tym nijako brzmiącym określeniem - Nuda Wielka.

d1g80le

Trzeba by nie zważając na niebagatelne koszty administracyjne dokonać jedynie słusznej korekty do może mniej zgrabnie brzmiącej i trudniejszej do wymówienia, ale bardziej adekwatnej nazwy - Szczerze Ziewająca Nuda Wyjątkowo Wielka. Szczerze mówiąc nie miałem jeszcze okazji być w miejscowości o tak zawile brzmiącej nazwie, choć miejscowości, a nawet miast o takim ogólnym klimacie mógłbym kilka wymienić.

Jeśli jednak ta nazwa napawa cię jeszcze jakimś nieuzasadnionym optymizmem, na który - jak na grypę - nie wynaleziono skutecznego lekarstwa, to dołóż do tego obraz nieapetycznej ryby z mułu rzeki Ponurki, której głośno odbija się (jak to grubym rybom się często zdarza) kwaśną goryczą chrzanu zalegającego w jej schorowanych skrzelach. A jeśli przez twój dziki upór lub nadzwyczaj dobre serce, sierota optymizm nie może lub nie chce cię opuścić, i chcesz czytać tę opowieść Lemony Snicketa, zostaw już sprawę przepięknej w twoich chyba zaspanych oczach Nudy Wielkiej, i pomyśl o nieświeżym oddechu, dziwnie soczystego, niezgłębionego, czarnego charakterem jak węgiel kamienny hrabiego Olafa. Ja, na samo brzmienie imienia Olaf dostaję dreszczy, a na słowo hrabia spazmów. A na ich połączenie dostaję spazmatycznych dreszczy lub dreszczowo-deszczowych spazmów, co w końcu wygląda całkiem podobnie, mimo tak niby odmiennego porządku słów.

"Ale dla trojga Baudelaire'ów był to dopiero początek nieszczęść”.

Pozostanę zatem przy mojej i Autora nowo odkrytej zachęcie do czytania przez obrzydzanie i zniechęcanie. I nie powiem już wiele więcej o jakich to wyjątkowych nieszczęściach jest ta książka. Chcecie się zamartwiać, chcecie się pogrążać w depresji?! Droga wolna, tylko nie mówcie, że to nie wasza wina.

d1g80le

"Jedną z najgorszych rzeczy w życiu jest żałowanie." A ja żałuję, gorzko, ponurkowo-chrzanowo. Bardzo żałuję, a nawet żałośnie żałuję tego, że nie trafiłem wcześniej na literackie ślady rodzeństwa Baudelaire.

Na te wszystkie "baks", "gerdzia", "arcio", "kindal" czy "futa" płynące ze słodkiej buźki Słoneczka (nie tego na niebie, a takiego małego nieobdarzonego jeszcze rozpasanym językiem bobaska), w krótkich przerwach między gryzieniem czegoś twardego. Na linki, trybiki, kable i sznurki, wstążkę we włosach, której stan zawiązania lub częściej rozwiązania świadczy o poziomie twórczej koncentracji Wioletki, lat czternaście, najstarszej z rodzeństwa, wynalazczyni z wyboru. Na setki książek, które przemknęły jak Concordy w pogoni za uciekającym czasem w locie przez ocean, przez ręce i chłonny jak sucha gąbka umysł Klausa. Tak, tego Klausa, który na ogół zasypia tak jak ty z książką (ha, ha, przepraszam, z pilotem) w ręku i w okularach na nosie.

Jest czego żałować. "Czekanie to jedna z najprzykrzejszych rzeczy w życiu." A ja czekam. Czekam na kolejną wspólną wyprawę. Na kolejne stawianie czoła tym wszystkim nieszczęściom, które spływają z kart książek błyskotliwego Snicketa jak strugi letniej ciepłej ulewy przemaczając umysł do suchej nitki.

"Jesteś błyskotliwy - mruknęła Wioletka do Klausa (...) Jesteś błyskotliwa - odmruknął Klaus (...) Błyskotliwy! - powtórzyło Słoneczko."

"Do widzenia, do widzenia!" zawołajmy błyskotliwie razem z błyskotliwymi Baudelaire'ami. My, bądź co bądź, błyskotliwi Czytelnicy, opanowani nadzieją, że wkrótce znowu się z nimi spotkamy w ich wyjątkowo błyskotliwych nieszczęściach.

d1g80le
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1g80le