Pyszałkowate, deistyczne i cyniczne oświecenie przyzwyczaiło nas do myślenia o średniowieczu jako o epoce, która była regresem, żeby nie powiedzieć katastrofą dla historii cywilizacji europejskiej. Gloryfikowany rozum przeciwstawiano teologii, postęp techniczny stagnacji, humanizm religii a propaństwowe prawodawstwo papieskiemu uniwersalizmowi. Przymiotnika średniowieczny chętnie używano jako synonimu obskurantyzmu, zacofania i bigoterii. Mit ten przeniknął głęboko do współczesnej świadomości społecznej, jest obecny nawet w podręcznikach szkolnych i na uczelniach wyższych. Wygodny stereotyp, którym bezwiednie się posługujemy.
Jest też i grupa osób gloryfikujących średniowiecze z jego rzekomym ładem moralnym, sztuką zwróconą jak chyba w żadnych innych czasach ku transcendencji, europejskimi państwami zjednoczonymi w jednej ideologii. Poszukują w odległych czasach utraconej harmonii, tęsknią za cywilizacyjnym dzieciństwem psiocząc przy okazji na zepsutą współczesność.
Jacques Le Goff nie stworzył tej już legendarnej pracy po to, aby stanąć po jednej z stron wartościujących epokę. Kultura średniowiecznej Europy to obraz świata sprzed lat tysiąca, próba rekonstrukcji żywota naszych przodków na wszystkich płaszczyznach – politycznej, społecznej, gospodarczej, ideologicznej, religijnej, kulturalnej, a nade wszystko świadomościowej. To nie jest pierwszy lepszy podręcznik akademicki, ani kolejne trudnostrawne dzieło historyka szkoły Annales, jednego z tych, co zamęczają niewprawnego czytelnika analizami „długiego trwania”. Kultura jest rzeczową, zwięzłą, a także wciągającą bardziej od niejednego thrillera przygodą rozpoczynającą się w momencie upadku zachodniej części Imperium Romanum, a zakończonej epidemią czarnej śmierci w XIV w.
Intrygujące jest to, że u podstaw dzieła legła myśl marksistowska, a ściślej słynne hasło materialistyczne „Byt określa świadomość”. Le Goff mnóstwo energii poświęca drobiazgowej analizie warunków zewnętrznych, w jakich przyszło żyć ludziom średniowiecza – krótkości ich biologicznego trwania, słabej wydajności rolnictwa, kiepskiej mechanizacji, pełnego uzależnienia od kaprysów przyrody. Odtwarza też mozolną progresję z jaką mamy do czynienia od VI do XIV wieku, zakończoną wielkim załamaniem demograficznym. Zewnętrzne warunki znalazły swe odbicie w kulturze – wiecznego strachu, bojaźni Boga i piekła, prymitywnego manicheizmu, niby zwalczanego przez Kościół, ale powszechnie dominującego w umysłowości jako walka dobra ze złem, w której stawką jest ludzka dusza. Le Goff wykazał też, że hasło Marksa da się odwrócić i z biegiem stuleci coraz bardziej świadomość zaczyna określać byt – wielkie karczowanie lasów zmienia rolnictwo, rozwój miast upowszechnia pieniądz i luksus, pojawiają się elementy
prerenesansowego optymizmu i większe zainteresowanie życiem doczesnym, coraz więcej wartym i coraz dłuższym. Kolorowa i urokliwa sztuka – malarstwo czy pełen światła i strzelistości gotyk przeczą obiegowej opinii o średniowiecznym mroku, co francuski historyk bezbłędnie wychwycił i przetworzył.
Wielkim walorem pracy, oprócz nieprawdopodobnej erudycji, rzetelności, wyobraźni i logiki frapujących wywodów, jest głębokie zrozumienie treści przekazu. Tytułowa kultura to tak naprawdę człowiek, umiejscowiony w określonej, determinującej go czasoprzestrzeni, co Le Goff doskonale rozumie, niemal z pobłażliwością pochylając się tak nad jego wspaniałością, gdy buduje katedry jak i barbarzyństwem, gdy urządza rzezie podczas wypraw krzyżowych bądź bezmyślnie łupi Konstantynopol. Nie ma tu moralizatorstwa czy sądów wartościujących, lecz wykazanie, że w określonych warunkach nie mogło dziać się inaczej. Człowiek średniowiecza poruszał się bowiem w wąskim przedziale pomiędzy głodem a nasyceniem, życiem doczesnym a obiecanym mu wiecznym, mentalnością dzikusa a uszlachetniającym go werniksem chrześcijaństwa. I zamiast psioczyć czy wychwalać średnie wieki przyjrzyjmy im się w pełnej krasie dzięki tej wspaniałej pracy.