”Białą mafię” napisał z bezsilności i złości. Patrząc na cierpienia ojca, który na szpitalnym łóżku zwijał się z bólu
Patrzył na konającego ojca. A on wył z bólu nie dostając pomocy. Skąd taka obojętność, czy lekarze nie widzą w nas ludzi? O tym jest ”Biała mafia”.
– Złapałem go za klapy fartucha. I wrzeszczałem – Tomasz Matkowski mówi o tym cicho, przysuwam dyktafon, żeby mieć pewność, że nagram ten głos przechodzący w szept.
– Nie wyglądasz na choleryka – patrzę w jego ciemne oczy.
– Co mam ci powiedzieć, przychodzi taki moment, że nawet spokojni ludzie, tracą cierpliwość.
A on bezsilnie patrzył jak cierpi jego ojciec, a potem rzucił się na lekarza.
– Tata wył z bólu – bierze łyk wody. – Awanturą na oddziale osiągnąłem to, że podano mu przeciwbólowy Dolargan. Po długich poszukiwaniach przynieśli w końcu zakurzoną pompę do podawania leku. A potem nie umieli jej włączyć.
Jeśli chcesz podzielić się z nami swoją szpitalną historią, napisz: ksiazki@grupawp.pl
Postanowił napisać o tym książkę. ”Biała mafia” - taki nosi tytuł. – Teraz się zastanawiam czy dobry? – zamyśla się. – Bo przecież nie chodzi mi o żadne przekręty finansowe. To książka o etyce, postawie życiowej, filozofii. Napisałem ją, żeby wywołać ogólnopolską dyskusję o tym, jak ten kulejący system poprawić. Przedstawiłem koncepcję reformy służby zdrowia. Naiwnie byłem pewien, że zacznie się rozmowa o tym, czy ta koncepcja jest ciekawa, realna, czy można ją wdrożyć? Że ruszy lawina głosów; krytycznych i pochwalnych.
Tak myślał. A jest cisza. Wydaniem tytułu nie było zainteresowanych 40 wydawnictw. Nie poddawał się i końcu trafił na maleńkie, warszawskie WGP. Z czterech tysięcy nakładu od razu rozeszła się połowa, książkę można zamówić przez internet, w stacjonarnych księgarniach jej nie ma.
Matkowski zaprosił na swoje łamy etyka profesora Pawła Łukowa z Instytutu Filozofii UW, specjalizującego się w kwestiach postaw lekarzy wobec pacjentów. Rozmawiają o bólu:
Matkowski: ”(…) Jeżeli pacjent wył z bólu przez ileś dni czy tygodni, i nikt mu nie udzielił pomocy, ale nie można udowodnić bezpośredniego związku między nie leczeniem bólu, a śmiercią pacjenta, to nie mamy do czynienia z żadnym przestępstwem. Wydaje mi się to, delikatnie mówiąc, legislacyjnym niedopatrzeniem (…) ”.
Łuków: ”(…) Jeśli boli, to nie może boleć. Lekarz nie jest księdzem, ani innym duchownym, który ma wyjaśnić moralną wartość cierpienia, tylko jest od tego, żeby dbać o człowieka, który cierpi, kropka! (…)”
Ojca bolało. – Po tej awanturze dyżurowałem przy nim od rana do nocy – wspomina. – Wyłączano mu tlen. Pilnowałem, żeby nie odłączono pompy z Dolarganem.
Poza tym leczył poranioną dłoń. – Kiedy złapałem tego lekarza za klapy był przerażony – opowiada Matkowski. – Nie wiem, co sobie wyobraził, ale złapał zębami mój kciuk. Ugryzł mnie potwornie. Krew się lała, ręka spuchła. Przez rok mnie bolał ten palec.
Nie zrobił wtedy obdukcji. – Nie miałem głowy do chodzenia po lekarzach sądowych – tłumaczy. – Jestem jedynakiem, opiekowałem się jeszcze 90-letnią mamą. Kursowałem między przerażoną nią a szpitalem. Trzy dni po tamtym zajściu tata zmarł.
A on sam został oskarżony. Przyszło wezwanie do sądu, wydział karny, nie przelewki. Lekarz postanowił działać. Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu (…) podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku, czytał co znaczą paragrafy z aktu oskarżenia. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
– Sprawę najpierw umorzyła prokuratura, potem również sąd – opowiada Matkowski. – Dwa lata trwało milczenie, nic się nie działo, ale napisałem książkę, a kiedy wyszła, nagle dostałem całą serię wezwań z tytułu tych samych paragrafów. Możesz myśleć, że jak w Archiwum X, wyszły na jaw nowe dowody, ale nie. Nic podobnego. Sygnatura akt jest ta sama. Mój oskarżyciel złożył wniosek o przymusową obserwację psychiatryczną. Trafiłem na badania. Przemiłe lekarki. Obśmiały się. Nie rozumiały dlaczego, przysyłają do nich zdrowego człowieka. Pod koniec sierpnia odbędzie się rozprawa. Stowarzyszenie Pisarzy wystąpiło w moim imieniu z pismem do Ministerstwa Sprawiedliwości. Nie dostali odpowiedzi.
W książce opisał dokładnie co go spotkało. Nie pada tam nazwisko lekarza. Matkowski po konsultacjach z prawnikami wprowadził do tekstu ponad sto zmian po to, aby żaden z negatywnych bohaterów nie mógł zostać rozpoznany przez środowisko. Bo nie o piętnowanie pojedynczej osoby mu chodziło, ale rozmowę o tym, co nas spotyka w zderzeniu ze służbą zdrowia.
– Przejrzałem tytuły prasowe, które gromadziłem pracując – mówi. Jest tego sporo:
”Znowu pacjent zmarł pod gabinetem”.
”Wstrząsające relacje z porodówki”.
”W bólach rodzić będziesz”.
”To nie jest kraj dla starych ludzi”.
”Ból leczymy źle”.
”Zaprotestował i trafił do psychiatryka”.
Otwieram książkę i czytam: ”Kręcąc się po szpitalu codziennie, zaczynam się orientować w tutejszych zwyczajach. Przypadkowo jestem świadkiem sceny, która mi uświadamia, jaki tu mają sposób na ból. W jednej z sal leży konająca staruszka. Całymi dniami jęczy, czasem wyje, płacze, woła, że ją boli. (…) Salowa wpada i wrzeszczy:
– Proszę być cicho! Nie jest tu pani sama! Co pani sobie myśli!? (…) Żal mi staruszki, ale nie czuję się na siłach, żeby walczyć również o nią”.
Z postulatów, jakie znalazły się w ”Białej mafii”:”Należy poszerzyć pojęcie bólu poza sferę onkologiczną. Należy uznać ból za chorobę. Należy wprowadzić obowiązek leczenia bólu, tak jak każdej innej choroby (…)”.
Mam nadzieję, że wywoła jednak swoją książką dyskusję. Krytykował już myśliwych w ”Polowaneczku”, teraz krytykuje lekarzy.
– Wygląda na to, że drażnienie rekinów to moja specjalność – śmieje się Matkowski.
”Biała mafia”, Tomasz Matkowski, Wydawnictwo WGP
O autorze: Tomasz Matkowski: Z wykształcenia romanista i dziennikarz. Zajmował się profesjonalnie fotografią. Tłumaczył prozę Rolanda Topora. Zaczął publikować w języku francuskim, debiutując w 1984 roku zbiorem opowiadań ”Le dévisagé”, następnie ”Gangsterski” oraz ”Paravie”. Autor serii czterech powiastek filozoficznych w formie bajek dla dorosłych o ”Myszy i Niedźwiedziu” (znakomicie zilustrowanych przez Ewę Gdowiok).Pozostałe jego książki to ”I Bóg stworzył delfina, czyli potrawka z człowieków” i ”Polowaneczko”.