Przenikanie się świata rzeczywistego ze światami będącymi literackimi kreacjami to motyw obecny w kulturze od wieków i świadczący o jej wysokiej samoświadomości. Obecnie chętnie sięgają po niego zarówno pisarze, jak i filmowcy i twórcy komiksów. Dochodzą do tego inne metafikcyjne gry z rzeczywistością, które powodują, że krzyżuje się ona z fikcją fabularną na wielu płaszczyznach. Na gruncie sztuki komiksu do klasycznych dokonań na tym polu można zaliczyć „Ligę Niezwykłych Dżentelmenów” Alana Moore’a i „Baśnie” Billa Willinghama. O ile ten pierwszy bohaterami swoich historii uczynił grupę fikcyjnych postaci, znanych z literatury i filmu, o tyle drugi sięgnął po postacie z bajek i legend, co dało mu praktycznie nieograniczony potencjał w konstruowaniu rozwiązań fabularnych.
Bohaterów tych przeniósł w realia współczesnego świata i skonfrontował z jego problemami. Choć Baśniowcy na wygnaniu zewnętrznie stali się podobni ludziom, wewnątrz pozostali sobą. Pełnię swej natury i swoich możliwości mogą jednak ujawniać jedynie w bajkowych światach, z których pochodzą, czyli w Stronach Rodzinnych. Pomimo wygrania wielkiej wojny z okrutnym Adwersarzem, która spustoszyła ich krainy, Baśniowcy nie mogą do nich powrócić. A to dlatego, że seria kolejnych dramatycznych zdarzeń, ze zniszczeniem nowojorskiego Baśniogrodu na czele, skutecznie odwraca ich uwagę. Pan Mroczny, istota karmiąca się strachem i bólem, ma zadawniony uraz do Baśniowców i okazuje to na różne sposoby. Jakby tego było mało, zawisa nad nimi – i nad całym wszechświatem – kolejne niebezpieczeństwo.
Tym razem Willinghamowi nie wystarczyło wymieszanie realiów baśniowych z rzeczywistością. Sięgnął jeszcze po motyw tworzenia tej rzeczywistości przez nie kogo innego a literata. A raczej Literała, bo tak nazywane są istoty, które tworzą światy – na równi z literackimi również te rzeczywiste. Jednym z obdarzonych taką mocą jest neurotyczny Kevin Thorn. Wszystko, co ów osobnik, będący „ucieleśnieniem narracji”, napisze swoim magicznym piórem, staje się rzeczywistością. Osobiste kompleksy w połączeniu z grafomańskim zacięciem stanowią mieszankę iście wybuchową: Thorn „wpisuje” ciężkie choroby i groźne wypadki w życie tych, od których doznał prawdziwych czy wyimaginowanych krzywd.
Jest tylko kwestią czasu, aby niezrównoważony Literał postanowił napisać na nowo cały wszechświat. Dla wcielenia w życie tego ambitnego zamiaru musi najpierw wymazać dotychczasowy wszechświat – czyli ten, w którym żyjemy zarówno my, jak i Baśniowcy. O nowym zagrożeniu donosi tym ostatnim Jack Horner zwany Jaśkiem, który – delikatnie mówiąc – nie cieszy się u nich najlepszą reputacją. Przywódcy baśniowych istot postanawiają działać – odnaleźć Thorna i zniwelować stwarzane przez niego zagrożenie. Ale łatwiej jest to postanowić, niż zrobić. Bo wszak ich przeciwnik może „napisać” im przeszkody, których nie są w stanie sobie nawet wyobrazić.
Na poszukiwanie Literała wyruszają Królewna Śnieżka i Bigby Wilk wraz z kilkorgiem pomocników. Ale cierpiący na brak natchnienia Thorn również nie czeka bezczynnie. Sięga po pomoc, wzywając do swojej samotni Gatunki, czyli uosobienia głównych nurtów kultury popularnej. Dzięki ich pomocy udaje mu się zaatakować Bigby’ego w najbardziej podstępny i perfidny sposób, poddając go transformacji. Jednak Wilk się nie poddaje, nawet po kolejnych atakach zmieniających jego postać. Szalę na korzyść wyprawy Baśniowców może przechylić trójka wojowniczych sióstr Pange, które zbroją się po zęby i ruszają im w sukurs. Ale Thorn dochodzi do wniosku, że na przeszkodzie w osiągnięciu celu stoi jego brat bliźniak, którego imię – Twórcza Blokada – wyjaśnia wszystko.
Tymczasem Jasiek dociera na Farmę, gdzie schronili się Baśniowcy po zniszczeniu Baśniogrodu. Tutaj uwodzi Różę Czerwoną zrozpaczoną po stracie Niebieskiego Chłopca. Korzystając z jej pełnomocnictw, próbuje przejąć władzę nad enklawą. Pomaga mu w tym organizacja, na czele której stoi Borsuk Stinky, wierzący, że Jasiek jest odmienionym Niebieskim Chłopcem. Oprócz kilkorga zdeterminowanych Baśniowców na przeszkodzie uzurpatorowi może stanąć również niespodziewany przybysz z jednej z baśniowych krain Jack Frost, który twierdzi, że jest synem Jaśka.
W grze konwencją scenarzyści (Willingham i Matthew Sturges) osiągają kosmiczne wyżyny, na czym jednak nieco cierpi czytelność opowieści. Piętrowy crossover stanowi popis ich możliwości, będąc odskocznią od głównego nurtu „Baśniowej” historii. Metafikcyjna zabawa staje się okazją do wytknięcia popkulturze jej braków, posługiwania się schematami i zgranymi kliszami. Symbolem tego staje się kreacyjna niemoc Gatunków, które potrafią jedynie powtarzać oklepane frazesy, proponować rozwiązania szablonowe i pozorne, nie będąc w stanie ani wyjść poza sztampę swoich ograniczeń, ani nawiązać dialogu z rzeczywistością.
W osobie szalonego pisarza Thorna autorzy piętnują artystyczny egotyzm i megalomanię, które w połączeniu z brakiem umiejętności twórczych mogą dawać skutki jedynie opłakane. Nie budują one żadnej nowej jakości, nie dają światu wartościowych opowieści, nie budzą świeżych emocji i nie skłaniają do głębszych refleksji. Jedyne, do czego są zdolne, to pasożytowanie na cudzych dokonaniach i destrukcja tego, co stworzyli inni. W głębszej warstwie możemy doszukiwać się w komiksie analogicznej krytyki działalności tych, którzy zyskali realne możliwości ulepszania naszego świata, ale nie mają do tego albo zdolności, albo chęci, skupiając się na egoistycznym zaspokajaniu własnych narcystycznych potrzeb kosztem innych mieszkańców planety i niej samej.
Ostateczna konkluzja wielowarstwowej opowieści zaprezentowanej w albumie mogłaby brzmieć tak: próby kreowania rzeczywistości bez trzymania się zasad moralnych wiodą do jej destrukcji. Zabawy światem bez brania odpowiedzialności za ich konsekwencje są najprostszą drogą do katastrofy – zarówno w wymiarze twórczym, jak i rzeczywistym. Dlatego szaleńcom wszelkiej maści należy koniecznie odbierać ich „magiczne pióra” nim narobią nieodwracalnych szkód. A biorąc pod uwagę nieustanne crossovery literackich światów, fabuł i idei z rzeczywistością, należy uznać, że szaleńcy przelewający swoje myśli na papier są równie niebezpieczni, co ci, którzy te myśli wcielają w życie.