Najlepiej poznać autora, i zarazem przecież człowieka, poprzez jego opowiadania. Często zapisy chwili, nagłe porywy myśli, zstąpienia weny twórczej. Tak twierdząc, sięgnęłam po dzieła jednego z największych pisarzy wszechczasów, tego, który straszy i dziwi, na którym wzorują się współcześni, czyli Edgara Allana Poe. Ten wybitny i fascynujący pisarz, nowelista i krytyk literacki, twórca prozy detektywistycznej, żył na początku XIX wieku. Nam, połykającym dzisiaj powstałe dzieła, aż trudno sobie wyobrazić, że tak piszący autor, żył tak dawno temu. Szczególnie obecnie, kiedy to ponownie groza i szaleństwo królują w utworach, objętych mianem fantasy. Wtapiając się (wstyd się przyznać, że po raz pierwszy), w ten Wybór opowiadań, trudno na początku wyrysować sobie Poe, jako pisarza detektywistycznych nowel. To, co otwiera nam się na pierwszych stronach to przede wszystkim smutek i refleksja. Tajemnicze obrazy, które porażają zmysły nastrojowością, nie układając się w jedną historię. To motyl, który
rozpościera swoje skrzydła, by wypuścić śmierć i przeznaczenie, odczytane w wielu twarzach i gdzie symbolika mityczna przeplata się z nutą człowieczej egzystencji. Miejsce, gdzie malowniczość szarości, czasem przeraża.
Opowiadania to wspomnienia i refleksje mężczyzny, o którym wiemy naprawdę niewiele. Tylko jego nowatorska inteligencja wydobywa się, nęcąc nas literaturą. To ona zmąciła mu zbyt wcześnie umysł i zmieniła w prawdziwego upiora, dla którego nie istnieje radość sielskiego życia. Człowieka opuszczonego, ducha naukowca, błąkającego się po stronach i przyjmującego najdziwniejsze postacie. Człowieka z napadami przypadłości wprost ze stron „Szaleństwa” Roy Porter. Melancholii, chorób duszy i zawirowań myśli ... „Czemu przypisać ten dziwny nastrój...”. Nie wiemy? Nie, ponieważ nigdy mężczyzny nie poznamy. Rządnego badań, słów i wersów, ksiąg i zamkniętych w nich tajemnic, czytającego, ale nie dającego się samemu “odczytać”. Przedstawiającego swoje problemy i przygody, nie ujawniając do końca swoich myśli („William Wilson”, „Duch przekory”, „Czarny kot”, „Studnia i wahadło”).
„Wybujałe i rozgorączkowane wysublimowanie spowijało wszystko nierzeczywistą łuną.” Dusze oddane ciemności w opowiadaniach Edgara Allana Poe, nie odchodzą tak łatwo. Pływają pośród naszej bezkresności, by tylko czekać cierpliwie na ciało, które znowu nada im melancholijne człowieczeństwo. To ciało jest tutaj ulotne. Jest jak obraz, w który należy się tylko wtopić i dopasować. Na chwilę, bo i tak niedługo nadejdzie śmierć. Kolejna śmierć i kolejne życie, wszystko monotonne, przerażające, groteskowo udziwnione („Berenika”, „Morella”, „Ligeja”).
To opowiadania o ludziach chorych, których nie można wyleczyć, gdyż ich dusze pochłonęła ciemność, a zarazem smutek, zło i strach, przerażenie. Często zwykła rozprawa o winie i karze. Czasem opowiadania są krótkie, zwykłe chwile, czasem dłuższe, zadziwiające w swej składni. Spowiedzi i spostrzeżenia („W bezdni malstromu”). To: kobiety, przyjaciele, przelotni znajomi, zwykli bohaterowie. Czy przyciągają Edgara Allana Poe swą sprzecznością? A może to on ich przywołuje i zmienia? Stworzył przecież z nich jedną postać, z wieloma twarzami, a może raczej wędrującą zwyczajnie duszę? Jak inne? Przywleczoną tutaj przez hipnozę, połaskotaną filozofią („Prawdziwy opis przypadku M. Valdemara”, „Mesmeryczne objawienia”).
Znajdziemy tutaj też dwa odmienne opowiadania, prawdziwe perełki nowelistyki detektywistycznej, z detektywem Dupinem na czele („Zabójstwa przy Rue Morgue”, „Skradziony list”). Jakby niewielkie potwierdzenia tez, iż Edgar Allan Poe to mistrz zbrodni i kradzieży. Zagubione, a przecież nie odstające od gotyckiej mroczności poprzednich opowieści. Opowiadania narastają w tomiku. Kilka podobnych następuje po sobie, by potem nagle opaść, jak sinusoida w głębię, z której nie ma wyjścia. Niejasne, choć przecież zrozumiałe, w końcu gdy przetrawimy obezwładniający nas strach. Autor gra na naszych uczuciach i jest tego świadom. Sam pisze: „Istnieją pewne tematy, które rozpalają ludzka ciekawość, lecz nazbyt są okropne, aby mogły stać się prawomocnym tworzywem literackiego zmyślenia.”. Powinien się ich wystrzegać, ale jednak „odczucia silniejsze jeszcze, niż groza” tańczą w naszych myślach długo po tym, gdy zatrzaśnie się z jękiem wieka trumny, okładka.
“Prawda nie zawsze skrywa się na dnie studni. (...) Głębia cechuje doliny, w których poszukujemy odpowiedzi, a nie szczyty górskie, gdzie je znajdujemy.” Czy opowiadania są prawdziwe? Może? Jednak czy nie będzie to bardziej przerażające? Uświadomienie sobie, iż wszystko jest tylko ucieczką w chorobę i zapomnienie. Prawdą, która cechuje człowieczeństwo. Jednak należy wspomnieć, że opowiadania zostały ponownie, wspaniale przetłumaczone przez Sławomira Studniarza. Dzięki czemu na nowo wydobyto słowa mistrza mroku, które sprawnie nadają się jako tło dla powieści Snicketa i innych straszących, i strasznych. Nie mogę zrozumieć dlaczego po wojnie, jest to pierwsze ponowne przetłumaczenie tych zadziwiających historii. A może był to zwykły strach? Przed pisarzem? “Skryty i naznaczony człeku, zwiedziony soją błyskotliwą wyobraźnią i zatracony w płomieniach młodości! Widzę cię znowu oczyma mojej duszy! Twa postać raz jeszcze staje przede mną! Nie, och, nie jako zjawa przybyła z zimnej doliny cienia!” Widzę cię i
obserwuję, więc strzeż się... Po prostu. Pamiętaj, że: „Władze umysłowe opatrzone mianem analitycznych same raczej nie poddają się analizie.” Wstyd nie znać!!! Zapomniany przez wielu współczesnych wielbicieli grozy i fantastyki, Edgar Allen Poe odżywa. Jego Wybór opowiadań, to różnorodny w smaku kąsek dla każdego, kto nie miał dotąd styczności z jego twórczością.