"B.B.P.O. - Piekło na Ziemi, tom 1": nadciąga nowy kataklizm [RECENZJA]
Antropopłazy zdziesiątkowane, roboty z wnętrza ziemi na złomie, a kaijupodobne monstra gryzę piach. Ludzkość może odetchnąć z ulgą? Guzik prawda. B.B.P.O znów ma pełne ręce roboty. A będzie gorzej.
To były cztery, cholernie długie miesiące. Cztery miesiące wyczekiwania na premierę kolejnego tomu "B.B.P.O". Serii, która w moim odczuciu to najlepsze, co mogło nam się przytrafić. Nam, fanom komiksów, gotyku, horroru i pulpy wszelakiej – od literatury groszowej po kino klasy B. A przede wszystkim pierwszorzędnie skonstruowanych, angażujących historii z bohaterami, za którymi tęskni się nie mniej niż za postaciami najlepszego serialu. Pierwszy tom "Piekła na Ziemi" spełnia wszystkie te kryteria. Co do joty.
Akcja startuje jakiś czas po wydarzeniach zwieńczających ostatni tom "Plagi żab". Choć ludzkość wygrała wojnę z armią humanoidalnych płazów, zapłaciła wysoką cenę. Sprzątanie zgliszczy i odbudowa miast zajmie lata. Na domiar złego pojawiło się nowe zagrożenie – dusze upiornych stworów powoli przedostają się do naszego świata i po cichu opanowują kolejnych "żywicieli".
W szeregach Biura też nie dzieje się dobrze. Jednostkę kontrolują biurokraci z ONZ, Sherman przepadła, Kraus nie potrafi zapomnieć o sztucznym ciele, a agent Devon jest święcie przekonany, że Abe to nowy Antychryst. Corrigan, która stanęła na czele B.B.P.O po zniknięciu Bena Daimio, ma istne urwanie głowy. Jakby tego było mało, agentów Biura czeka delegacja do Rosji, gdzie dochodzi do, delikatnie mówiąc, niezwykłych zjawisk…
Mike Mignola nie łapie zadyszki. "Piekło na Ziemi" czyta się z takimi samymi wypiekami, co poprzednie tomy. Ten charakteryzuje się bardziej kameralną niż dotychczas atmosferą – w końcu bohaterowie stanęli oko w oko z apokalipsą i muszą się pozbierać. Zamiast na akcję, ojciec Hellboya kładzie więc jeszcze większy nacisk na budowanie postaci i pogłębianie ich relacji. Jeśli miałbym wskazać, za co najbardziej kocham "B.B.P.O", to właśnie za pietyzm w psychologicznym zniuansowaniu bohaterów. Dlatego lektura "Piekła na Ziemi" przyniosła mi niewymowną frajdę.
Jeśli chodzi o warstwę graficzną, to w zespole tworzącym serię zaszły znaczące zmiany. Pierwszy tom "Piekła na ziemi" to ostatni występ Guya Davisa w barwach "B.B.P.O". Jednak nie ma tego złego – na jego miejsce wskoczył Tyler Crock. Jeśli czytaliście jego "Hrabstwo Harrow", to wiecie, że to pierwszorzędny transfer
I na koniec ważna sprawa. Jeśli nigdy wcześniej nie czytaliście "B.B.P.O" ani "Hellboya", którego seria jest spin-offem, to odpuście. "Piekło na Ziemi" nie dość, że jest bezpośrednią kontynuacją 4-tomowej "Plagi żab", to od pewnego momentu jego fabuła zbiega się z wydarzeniami ostatniego "Hellboya". Pewnie można by się w tym połapać, ale myślę, że przyjemność z tego żadna. Po prostu zacznijcie od początku.