Nie podchodziłam do lektury Kruczoboru z nadmiernym optymizmem, spodziewałam się bowiem pozycji skierowanej do młodszego czytelnika. Powieść Andrew Petersa mimo to zdołała mnie pozytywnie zaskoczyć, a nawet wciągnąć.
Łączy ona bowiem bardzo zgrabnie elementy baśni – w tym bardziej brutalnym, Grimmowskim wydaniu – z fantastycznymi kliszami (tajemniczy podrzutek odkrywa, skąd pochodzi, akurat wówczas, gdy musi uratować swój kraj), ale ponadto oferuje jeszcze sporo oryginalnych elementów. Należy do nich w pierwszym rzędzie koncepcja świata przedstawionego – Arborium, nadrzewnej enklawy ludzkości, ostatniej ostoi natury w świecie ze szkła i stali. Drewno jest tutaj na wagę złota, a uchodźcy, chcący wrócić do (niekiedy dosłownych, a niekiedy metaforycznych) korzeni cywilizacji i żyć w zgodzie z naturą, muszą bronić się przed zakusami Imperium Paszcz, które w ich domach widzi jedynie cenny surowiec. Drzewa wydzielają wprawdzie gaz, zabójczy dla każdego, kto nie jest przystosowanym ewolucyjnie do życia wśród nich dendraninem, ale, jak się po wielu latach starań okazuje, nie jest to przeszkoda nie do pokonania.
Historia, jak wspominałam wyżej, trąci schematem. Społeczeństwo dendran jest silnie kastową monarchią, a główny bohater, Arktorius Malikum, zwany Arkiem, należy do najniższej możliwej kasty. Choć ma tylko czternaście lat, z powodu choroby ojca utrzymuje całą rodzinę, pracując jako kanalarz. Pewnego dnia, gdy naprawia zatkaną ubikację w domu wpływowego królewskiego doradcy, przypadkiem podsłuchuje rozmowę dotyczącą planowanego przewrotu. Odtąd ma dwa cele, jeden trudniejszy do osiągnięcia od drugiego – ostrzec króla o spisku (kto posłucha bredni kanalarza i dopuści go do władcy?) oraz przeżyć na tyle długo, by zdołać to zrobić (oczywiście jest ścigany, zdobyta wiedza może się dla niego okazać zabójcza). Pomaga mu jedynie nielubiany dotąd kolega z pracy. Z czasem jednak szeregi sprzymierzeńców podrzędnego pracownika kanalizacji zasilą też inni, w tym osoby zgoła legendarne.
Koncepcja świata przedstawionego oraz jego historii, zawierająca nieoczekiwane w opowieściach tego typu elementy science fiction, jest bardzo interesująca i dopracowana w szczegółach, nawet tak drobnych, jak język dendran (co świetnie oddano w przekładzie, a nie było to zapewne zadaniem najprostszym, mówiąc eufemistycznie). Nie będę jej w tym miejscu szerzej omawiać, gdyż mija się to z celem i może odebrać sporo przyjemności płynącej z lektury. Podkreślę jedynie, że Peters dokładnie przemyślał i zaplanował, także od strony czysto technicznej, nieoczekiwany ewolucyjny zwrot, jakim jest dobrowolny powrót ludzi na drzewa.
Jak wspominałam wyżej, Kruczobór jest baśnią brutalną, zdecydowanie nieprzeznaczoną dla najmłodszych. Bohaterowie nie są tu nietykalni, a śmierć to nie abstrakcja. Nawet „dobrzy” często muszą robić „złe” rzeczy za cenę przetrwania – baśniowy schematyzm nie jest tu więc całkowity, a przede wszystkim nie wyklucza sporej dozy realizmu, stąd użyte w tytule recenzji określenie „baśń paradoksalna”.
Językowo bardzo poprawna, podzielona na krótkie rozdziały, z narracją prowadzoną z perspektywy kilku postaci, usytuowanych po różnych stronach barykady – powieść jest łatwa w czytaniu, posiada dynamiczną fabułę i potrafi zainteresować, a także miejscami zaskoczyć, nawet odbiorcę znajdującego się zdecydowanie poza obrębem – przynajmniej teoretycznej – grupy docelowej. Można więc bez obawy o przesadę nazwać przedstawioną opowieść uniwersalną, a taka właśnie baśń być powina.
Po raz kolejny – bo jest to druga recenzowana przeze mnie, po Blasku, powieść wydana przez Bukowy Las – podkreślić muszę (a właściwie chcę) brak błędów, językowych, stylistycznych, a nawet czysto technicznych, takich jak literówki. Ta zmienna również wpływa znacząco na komfort lektury i powinna być standardem, ale niestety to akurat czysta fantastyka.
Choć – jak wynika z informacji zawartej na okładce – Kruczobór stanowi pierwszą część trylogii, to jednak opowiada zamkniętą historię, co w dobie wielomotomowych cykli i irytujących cliffhangerów stanowi dodatkową zaletę. Powieść Petersa może i nie rzuca na kolana, ale w swojej kategorii wyróżnia się bardzo pozytywnie, a czas poświęcony na jej lekturę z pewnością nie będzie stracony, niezależnie od wieku czytelnika.