Barry Trotter i totalna porażka
Ktokolwiek przeczytał, albo jeszcze lepiej, pochłonął, serię książek o Harrym Potterze i jest jego wielkim fanem, nie powinien sięgać po Barry'ego Trottera. Jakkolwiek sama nie jestem wielką fanką przygód czarodzieja z Hogwartu, to mam dla niego sporo sympatii. Opowieści o Harrym są urokliwe, na swój sposób oczywiście. Bohaterów można trochę polubić, lub zakochać się w nich na zabój, jak to zresztą robią dzieci. Barry'ego jest znacznie trudniej polubić. Nie jest młodziutkim i przystojnym chłopakiem, tylko trzydziestoletnim (jeśli nie starszym) mężczyzną i życie mu zbytnio nie wychodzi. To domowy tyran, którego najlepszy przyjaciel jest tak skretyniały, że zachowuje się jak pies (przeszczepiono mu psi mózg). Z Wielokontem (u Rowling – Voldemortem) łączą go raczej przyjazne stosunki, pomimo tego, że ten jest krętaczem i śmierdzi. Świat zbudowany jest na zasadzie absurdu (prędzej uwierzę w taksówki - miotły, niż w niego).
Autor zbudował swą powieść jako manifestację przeciw Harry'emu i jego wielkiej popularności. Wypowiedział się przeciw szumowi wokół całej serii, przeciw medialnemu hukowi, która ową popularność roznieca i podtrzymuje. Gerber wyśmiewa się z całej konstrukcji głównego bohatera książki Rowling. Jego bohaterowie są zbudowani na zasadzie odbicia w krzywym zwierciadle. Nie trudno się domyślić, kto jest czyim pierwowzorem, imiona czy nazwiska postaci są zmienione, ale w taki sposób, by każdy, już na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić, z kogo autor zamierza szydzić. Którą postać zamierza pogrążyć.
Miałam ochotę przeczytać Barry'ego, myślałam, że będzie to jakieś nowe spojrzenie na świat, jakaś alternatywa, wybór dany młodym czytelnikom, a tym czasem, bardzo się rozczarowałam. Opowieść o Barrym nie jest odpowiednią książką ani dla dorosłych, ani, tym bardziej, dla dzieci. Choć żyjemy w wolnym świecie, gdzie każdy ma prawo wypowiedzieć własne zdanie, uważam, że ta książka jest nieprzyjemną kpiną z autorki Harry'ego Pottera, z całej jej pracy i jej wysiłku (jakikolwiek by nie był). Pisząc to, nie mam zamiaru stawać po jej stronie jako konkretnej osoby. Ale staję po stronie każdego, kto pisze, bo nie sądzę, żeby informacje o takich książkach, prześmiewczych, kpiących w żywe oczy z pisarzy, były dla nich przyjemne. Niekiedy opinię należy zatrzymać wyłącznie dla siebie.