Ross Macdonald napisał ponad dwadzieścia powieści. Pośród nich są te bardziej popularne, jak zekranizowany Ruchomy cel i Basen topielców oraz Śpiąca królewna czy Śmiertelny wróg. Uznawany za mistrza powieści detektywistycznej, przesyconej „psychologiczną głębią”, zwyczajnie mnie zaintrygował. W końcu jeżeli tak o nim dobrze piszą? Dla mnie Chłód to jednak pierwsze spotkanie z tym autorem. Po takiej rekomendacji należałoby się spodziewać co najmniej wiele. Z drugiej strony, wkraczanie w świat dobrze znanego wielu czytelnikom bohatera, starego, dopracowanego, spoglądanie na niego jakoś tak „od środka”, może być naprawdę ryzykowne. Tym bohaterem jest Lew Archer, detektyw. A tak w ogóle, to mamy lata sześćdziesiąte, więc proszę przyjąć właściwy wyraz twarzy i zapodać odpowiednią muzykę. Nasz doświadczony detektyw otrzymuje kolejne zadanie. Chyba proste, a raczej aż nazbyt typowe. W końcu cóż może być trudnego w znalezieniu żony. Jednak to co na początku wydawało się być tylko robotą przyzwoitki, w
końcu przeradza się w coś poważniejszego. Ktoś chce zabić Helen Haggarty. To już zbyt wiele, jak na jedną sprawę.
Niby w książce nie ma nic nadzwyczajnego. Morderstwo, krew i szukanie zabójcy. Zwyczajna, może i nudna detektywistyczna robota. Skrupulatność i brak własnego życia, odrobina żałosności. Ale w pewnym momencie łapiemy się na tym, że wcale nie czytamy książki. Raczej ktoś przeniósł nas w biało-czarny świat starych filmów. Rządzących się własnymi prawami, gdzie kobiety to wciąż damy. Bo tak naprawdę teraz, takich detektywów jak Lew Archer, już nie ma.
Kryminał, thriller psychologiczny, którego się spodziewałem? Nie, to raczej idealny scenariusz filmowy. Chyba nawet może być dla niektórych wciągający. Prowadzący nas spokojnie krok po kroku ku rozwiązaniu sprawy. Omotany wątpliwościami, poczuciem winy... Jednak jakoś niezbyt mnie to wszystko przekonało. Wszystko jest dziwnie szablonowe, nawet często przewidywalne. Hotel, rodzina, znajomi... kolejny krok i kolejny podjęty trop, byle do celu. Tylko gdzie tu człowiek? Ciepło, ciepło, coraz cieplej – można by powiedzieć po każdym kolejnym rozdziale. Tylko co to za zabawa? Może dla tych, którzy lubią takie spacerowe kryminały, będzie to miło spędzona chwila, dla tych, którzy oczekują czegoś więcej, raczej trochę nudna przygoda.