Bajki dla nie w ciemię bitych
"W obliczu śmierci olał bój, podkulił mężnie ogon swój...". Zaraz. Stop. Nie ten scenariusz. To opowieść o rycerzu Rogerze, nie Robinie. O dzielnym pogromcy smoków, którego sława sięgała nawet dzikich puszcz litewskich, choć to przecie kraj świata, gdzie cywilizację trza włożyć między bajędy. Inaczej niż smoki, które są tamże na porządku dziennym i chadza się na nie z rohatynami, jako niejaki rycerz z Bogdańca wedle innego podania na niedźwiedzia chadzał był. Tak więc jest sir Roger rycerzem sławnym i mężnym, a ponadto, co równie w jego trudnym fachu istotne, nie w ciemię bitym. Choć to ciemię w przedni hełm zakute. Smok, jak powszechnie wiadomo, to przebiegła gadzina, i samą siłą, choćby wielką, przeciw niemu nie wydolisz. Tylko głupi szewc, taki jak, nie przymierzając, Jamroz Zelówa, moze sobie roić, że mieczysko i chęć szczera zrobi z niego bohatera.
Bo bohaterem jest sir Roger. Utłuc smoka, fartem byle nowicjusza, to za mało. Trzeba jeszcze mieć oczy dookoła głowy. Inaczej utkwi w niej bełt z kuszy smoko- czy też szewczykobójcy. A szewcy? Sami sobie winni, bo głupi. Interes musi się kręcić, a przedstawienie trwać. Cztery opowiadania o smokobójcy to kwintesencja typowego dla Tomasza Pacyńskiego rubasznego humoru, połączonego jednak ściśle z cyniczną i twardą diagnozą rzeczywistości. Również dla niego typową. Mały majstersztyk to opowiadanie "Diabelska alternatywa" - przewrotny intertekstualny dialog z "Krzyżakami" Sienkiewicza. Tu załoga Szczytna prewencyjnie podnosi most zwodzony ze strachu przed Jurandem, skutkiem czego sir Roger musi sterczeć pod murami. Mistrz dostaje migreny, nerwicy i niemalże schizofrenii wskutek ustawicznego zawodzenia Danuśki, która dzień i noc gra na gęślikach. A ojciec nie chce jej zabrać, mimo że Krzyżacy zaoferowali się sporo dopłacić. Twierdzi, że podmieniona, niedojda. Toż ona taka była od początku! Sir Roger jedzie
szukać szczęścia w boju z krakowskim smokiem. Otruwszy go sprawdzonym sposobem, zostaje skazany przez Jagiełłę na śmierć za spowodowanie utrudnień w spławianiu zboża i związane z tym straty skarbu. Faktycznie, Wisła wyschła aż do wioski zwanej Warszawą. A nie koniec na tym, będzie i nałęczka. Stryj Zbyszka, siedzącego w sąsiedniej celi, sprzedał patent za kilka antałków wina. Ale doczytajcie sami...
Drugi podzbiorek, zatytułowany "Komu wyje pies", to tytułowa minipowieść z cyklu sherwoodzkiego, będąca wariacją na temat Czerwonego smoka, z moim faworytem Claymorem Ramirezem w roli głównej i dwa inne teksty. Wspomnienie starego wiernego kocura o lepszych czasach, kiedy mial swoją czarodziejkę. Bardzo klimatyczne i smutne. I jeszcze jedna historia o odmieńcach, tym razem o czarownicy. I jej pogromcy. I o tym, co ich połączyło. W sumie Smokobójca to fascynująca, zabawna, smutna, przejmująca, okrutna, ironiczna całość. Efektem połączenia tych pozornych przeciwieństw jest znakomita rozrywka z podtekstem filozoficzno-egzystencjalnym, skłaniająca do przemyśleń. O ludzkiej przedsiębiorczości i nie tylko.