Jeżeli ktoś sięgnął po tę książkę jako po powieść Bachmana, to może się naprawdę rozczarować. Bo zamiast lżejszego, bardziej psychologicznego wcielenia Kinga, otrzymujemy jego prawdziwą esencję. Na dodatek, wspartą przez dobrze nam znanych z Desperacji, bohaterów. Regulatorzy to też ostatnia z powieści wspomnianego, niejakiego Richarda Bachmana. Chory od 1982 roku na raka mózgu pisarz, podobno cierpiał na bezsenność. Prawdopodobnie właśnie wtedy. zrodził się w nim pomysł na tę książkę. Niestety, gotowy rękopis, nigdy nie dotarł do wydawcy. Znaleziony został dopiero w 1994 roku. Wdowa po Bachmanie, Claudia Inez Eschelman, znalazła go w dziewięć lat po jego śmierci, podczas swojej przeprowadzki i to jej zawdzięczamy to, że ta historia w ogóle ujrzała światło dzienne. Autor sześciu powieści: Chudszego, Wielkiego marszu, Regulatorzy, Ostatni bastion Barta Dawesa, Uciekinier oraz niewydanej w Polsce Rage, tym razem jednak odkrywa przed nami całkiem inne oblicze. Jakby jego „pogrobowiec”, miał
być wstępem do całkiem innej rzeczywistości. Jakby King narodził się powtórnie! Choć czy w rzeczywistości kiedykolwiek umarł? A może to tylko cząstka jego talentu, która przypadkowo, przy udziale dziwnych mocy, doznała przemiany, wtopiła się w Bachmana?
Można powiedzieć jedno: Regulatorzy to stuprocentowy King, a jego talent, przenosi nas do małego miasteczka w stanie Ohio, które nazywa się Wentworth. Jest to nadzwyczaj spokojna mieścina, z gatunku tych, gdzie wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą. Prawdziwy koszmar dla wielbicieli anonimowości. To właśnie tutaj, mieszka sobie chory na autyzm chłopiec, wraz z ciotką. Problem jest jeden. Malca niegdyś opanował zły duch i od tego czasu, ma on na swoim koncie bestialskie morderstwa swoich rodziców, oraz wujka. Pasją chłopca jest telewizja, a w szczególności kowbojskie seriale, jak „Bonanza” oraz nade wszystko „Motogliny 2200”. To właśnie jego telewizyjni bohaterowie, sprowadzą do tego spokojnego miejsca prawdziwy armagedon, koszmar w postaci sił zła, oraz wszelakiej ułudy, która zagarnie przestrzeń.
Ulica Topolowa, gdzie mieszka chłopiec, to „wrota piekieł” tej powieści. To na niej pewnego dnia pojawią się Motogliny 2200, oczywiście w naturalnej wielkości. Telewizyjny świat chłopca, stanie się rzeczywistością. Wokół powstanie pustynia, a domy zmienią się w miasteczko kowbojskie, w którym swój własny, sfiksowany porządek, zaprowadzą Motogliny. A wszystko po to, by tkwiący w chłopcu demon, mógł się nasycić. Oczywiście śmiercią, krwią, przemocą, i co tam jeszcze...
Książka moim zdaniem, nie należy może do najlepszych dzieł Kinga, ale też trudno się przy niej nudzić. Denerwują głównie postacie z Desperacji, które jak ci sami aktorzy w swych znanych nam kreacjach, grają w całkiem innym filmie. Chyba poprzez ten zabieg literacki, książka zdaje się być trochę dziwaczna. Ale z drugiej strony, można to zrozumieć i łatwo wytłumaczyć. Może była to ta iskra, która po śmierci Bachmana, powróciła do Kinga? Może w ten sposób King chciał udowodnić wszystkim, że to on ofiarował swój dar Bachmanowi, że to on nim był? Zamknąć usta tym, którzy stawiali Bachmana wyżej, niż jego? Bo przecież i tacy byli...