Autor „Amerykańskich bogów” spodziewa się końca świata. Z powodu Brexitu i Trumpa
Neilowi Gaimanowi, jednemu z najważniejszych żyjących pisarzy i scenarzystów komiksowych, nie podoba się kierunek, w którym zmierza świat. „Dla mnie to Ragnarök” powiedział w wywiadzie udzielonym „Guardianowi”, odwołując się do końca świata opisywanego w mitologii nordyckiej.
*Neilowi Gaimanowi, jednemu z najważniejszych żyjących pisarzy i scenarzystów komiksowych, nie podoba się kierunek, w którym zmierza świat. „Dla mnie to Ragnarök” powiedział w wywiadzie udzielonym „Guardianowi”, odwołując się do końca świata opisywanego w mitologii nordyckiej.*
Porównanie nie wzięło się znikąd. W tym tygodniu premierę będzie miała bowiem nowa książka Gaimana, zatytułowana po prostu „Mitologia nordycka”. Pisarz zmierzy się w niej z uwielbianymi przez siebie skandynawskimi mitami i spróbuje przybliżyć je współczesnej młodzieży. Jednocześnie pozostając im wiernym i fabularyzując je na tyle, by wypełnić wszystkie luki.
Najciekawszy wątek rozmowy dotyczy jednak nie książki (faworyzowany przez Gaimana Loki będzie odgrywał w niej kluczową rolę i ma być bardzo zniuansowaną postacią), ale sytuacji na świecie. Bo, niespodzianka, autorowi „Nigdziebądź” bardzo nie podoba się, że zmierza ona w kierunku, cóż… końca świata.
„Pamiętam, że w latach 80. funkcjonował zegar zagłady, odmierzający czas do atomowej apokalipsy. Trwała zimna wojna, starcie pomiędzy Rosją i Ameryką, a wszyscy w myślach błagali, by ważni kolesie nie nacisnęli guzika i nie zafundowali nam życia w cieniu końca wszystkiego, co znamy” – powiedział Gaiman. „Ale wtedy przynajmniej baliśmy się jednej rzeczy. Dziś boimy się milionów akcji i milionów momentów bezczynności”.
Pisarz zwrócił też uwagę, że ludzie zaczęli myśleć „w sposób magiczny” i przypomina, że w dzień ogłoszenia wyników referendum o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, sam obudził się i poczuł, jak Charlton Heston w finale „Planety małp”. Innym przykładem takiego myślenia miało być podejście taksówkarza, z którym rozmawiał Gaiman, a który wprawdzie głosował za Brexitem, ale i tak w niego nie wierzył, bo „Unia nas nie wypuści”.
A jak pisarz tłumaczy wygraną Donalda Trumpa? Jego zdaniem Amerykanie czuli się ignorowani przez klasę polityczną, zagłosowali więc na jedynego kandydata, który wydawał się słuchać. Gaiman sugeruje jednocześnie, że socjalista Bernie Sanders („krzyczący, że politycy spieprzyli”) byłby o wiele lepszym kandydatem, niż Hillary Clinton, mówiąca, że „wszystko jest w porządku”
Co ciekawe sam Gaiman, obywatel Wielkiej Brytanii, dzielący swój czas pomiędzy ojczyznę i Stany Zjednoczone, nie wziął udziału ani w amerykańskich wyborach, ani w brytyjskim referendum.
„Mitologia nordycka” to nie jedyne dzieło pisarza, na które czekają fani. W kwietniu, w amerykańskiej telewizji zadebiutuje serial na podstawie „Amerykańskich bogów”. W produkcji jest także współtworzona przez Amazon i BBC ekranizacja „Dobrego omenu” – prześmiewczej powieści fantasty, którą w 1990 roku Gaiman napisał wraz z Terrym Pratchettem.