Felietoniści zgromadzeni na panelu dyskusyjnym poświęconym postaci Antoniego Słonimskiego zgodzili się, że nad całą współczesną polską publicystyką unosi się cień autora Kronik tygodniowych jako pewnego rodzaju wzorca polskiego felietonu.
Spotkanie zorganizował Dom Kultury Łowicka dla uczczenia przypadającej w tym roku 30. rocznicy śmierci Antoniego Słonimskiego , który zmarł 4. lipca 1976 roku w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym.
Spotkanie było częścią dwudniowego programu imprez pt. „Pan Antoni”. W czwartek przypomniano działalność Antoniego Słonimskiego jako krytyka filmowego. Autor Kronik tygodniowych był bowiem jednym z pierwszych polskich krytyków teatralnych i literackich, który docenił siłę oddziaływania filmu jako artystycznego medium – przypomniał Andrzej Kołodyński.
Piątkowe spotkanie poświęcone było felietonom Antoniego Słonimskiego . Rozmawiali o nich: Michał Komar, Joanna Szczepkowska i Jan Gondowicz.
– Antoni Słonimski , który w podręcznikach szkolnych pozostaje przede wszystkim poetą, Skamandrytą, w historii literatury zapewne zapisze się jako niezrównany felietonista – uważa Szczepkowska.
Najważniejsze w tej dziedzinie twórczości Antoniego Słonimskiego pozostają Kroniki Tygodniowe , od których w latach 1932-39 czytelnicy „Wiadomości literackich” zwykli rozpoczynać lekturę tygodnika. Nie była to lektura dla wszystkich łatwa i przyjemna. Słonimski -felietonista doprowadzał do białej gorączki tak samo dobrze narodowców i członków ONR-Falanga, jak i przedstawicieli sanacji, sympatyzujących z komunizmem, katolików i Żydów. * Irena Krzywicka w swoich wspomnieniach przytaczała wniosek faszyzującego pisarza Alfreda Łaszowskiego z posiedzenia PEN Clubu: „ Krzywicką , Słonimskiego i Boya – powiesić”. * W jednej z Kronik Antoni Słonimski , polemizując z zarzutem, że nikogo nie chwali, wyznał:
„Nie mam w tym żadnej kalkulacji, ale nawet z punktu widzenia interesu bardziej się opłaca zjechać, niż pochwalić. Pochwalę np. sztukę p. X . Zyskam sobie przez to wrogów we wszystkich jego kolegach i konkurentach, a on sam będzie miał pretensję, że nie dość go pochwaliłem. Natomiast gdy zerżnę p. X ucieszę tym wszystkich jego przyjaciół, rozraduję konkurentów, a wroga będę mieć tylko w jednym panie X”.
– Niezawodnym orężem w krytykowaniu rzeczywistości Antoni Słonimski uczynił swoje poczucie humoru – podkreśla Jan Gondowicz.
Tak felietony, jak i recenzje Antoniego Słonimskiego były zwięzłe i nieowijające meritum rzeczy w bawełnę. O komedii Sardou „Kartka papieru” napisał: „To była rolka”. Pewna farsa w Teatrze Nowym doczekała się recenzji: „Ta wstrząsająca tragedia serc ludzkich opowiedziana jest z lekkością i błyskotliwością, jaką odznacza się nocnik wyrzucony na śmietnisko. Lekkie to, ma połysk, ale usiedzieć już na tym nie sposób”.
Demonstracyjnie chwalił suflerów za dykcję, a aktorki za urodę (próbka: „Panie Brydzińska, Modzelewiczowa i dekoracje - bardzo ładne”), czasem zaś zamiast recenzji ukazywał się po prostu złowrogi podpis ‘a.s.’ Oznaczało to, że zdaniem Antoniego Słonimskiego nie warto nawet drwić z takiego spektaklu.
Jan Gondowicz uważa, że publicystyka Antoniego Słonimskiego , zarówno felietony, jak i recenzje, pozostają pewnego rodzaju wzorcem stylu dla kolejnych pokoleń polskich felietonistów.
– Można Antoniego Słonimskiego nie lubić, można nie zgadzać się z jego oglądem świata, ale nie sposób mu odmówić odwagi cywilnej i znakomitego, skrótowego stylu. Każdy felietonista po Antonim Słonimskim w jakiś sposób, choćby nawet nieświadomie, musi się odnosić do wzorca stworzonego w Kronikach Tygodniowych – podsumował Gondowicz.