Rok naszej wojny to debiutancka powieść Steph Swainson, brytyjskiej pisarki, z zawodu archeologa z dyplomem uniwersytetu Cambridge. Zanim książka została wydana po polsku, dotarła do naszego kraju jej sława. W Wielkiej Brytanii okrzyknięto ją bowiem wydarzeniem literackim ostatnich lat. Co mogło skłonić znanych z powściągliwości wyspiarzy do tak życzliwego potraktowania powieści, będącej mieszanką science fiction, fantasy, a czasem też horroru? Po lekturze nasuwa się wiele możliwych odpowiedzi.
Akcja powieści rozgrywa się w feudalnym świecie Czterech Krain, rządzonym przez Cesarza zastępującego nieobecnego boga (pisanego z nieznanych przyczyn z małej litery). Najwybitniejszym w różnych dziedzinach przedstawicielom zamieszkujących ten świat ras – Ludzi, Awian i Rhydan – Cesarz przyznaje prawo do nieśmiertelności. Nie znaczy to, że stają się oni niezniszczalni, ale jedynie, że nie mogą umrzeć śmiercią naturalną. Krąg nieśmiertelnych, zwanych Eszajami, ma za zadanie wspierania i obrony swoich śmiertelnych ziomków. Ich rola rośnie w związku z wyniszczającą wojną toczoną przez mieszkańców Czterech Krain z Insektami – owadokształtnymi istotami wielkości człowieka. Nikt jednak nie wie, skąd się one w tym świecie biorą.
Zadanie znalezienie odpowiedzi na pytanie, czym są tak naprawdę Insekty i skąd do Czterech Krain docierają, Cesarz zleca Jantowi Shira, zwanemu Kometą. Jant to nieśmiertelny Rhydanin, pełniący funkcję posłańca pomiędzy cesarskim dworem, Eszajami i śmiertelnymi. Jak każdy przedstawiciel swojej rasy jest wyposażony w wielkie pierzaste skrzydła i potrafi latać. Wyglądem przypomina więc anioła z naszych wyobrażeń. Ale Jant aniołem nie jest. Nie prowadzi się zbyt moralnie, a poza tym nie potrafi zerwać z narkotycznym nałogiem. Dzięki zażywaniu narkotyku zwanego kotą, nie tylko znieczula się na codzienne problemy, ale także przenosi się mentalnie do miejsca poza światem, zwanego Przejściem. Zamieszkują je zmarłe istoty z całego wszechświata. Co ciekawe, także tam Jant odkrywa Insekty. Jego śledztwo prowadzi do przerażających wniosków. Nie odkrywając szczegółów fabuły można je sparafrazować krótkim stwierdzeniem: „Insekty są w nas!”.
Bohater walczy więc w rzeczywistym świecie nie tylko z Insektami i intrygami innych Eszajów, ale też z własną słabością, nałogiem, halucynacjami. To go upodabnia do człowieka z krwi i kości, i zyskuje naszą sympatię. A odkrycie przez niego związku pomiędzy narkotycznymi wizjami a pochodzeniem Insektów, nadaje całej historii głębszy wymiar. I skłania do refleksji nad wyborami dokonywanymi przez nas w prawdziwym świecie oraz ich możliwymi konsekwencjami: dla nas, naszych bliskich i tego świata właśnie. Taka „dorosła” fantastyka, jak Rok naszej wojny to na czytelniczym rynku rzadkość, dlatego warto na tę książkę zwrócić szczególną uwagę. Świadoma oryginalności swojej wizji autorka postanowiła zdyskontować sukces swojego debiutu pisząc jego dalszy ciąg. Jak wieść niesie kolejna powieść jest ponoć jeszcze bardziej intrygująca niż Rok naszej wojny. Chętnie skonfrontuję te opinie z rzeczywistością.