Niemiecka Bridget Jones nazywa się Amelia Lalka Sturm. Ma – w zależności od nastroju – dobrą figurę i zły charakter lub złą figurę i dobry charakter. Ma także wszystko to, co powinna mieć typowa Bridget: przyjaciela geja-fryzjera, dobrą pracę, kłopoty ze sobą, z których każdy, nawet najdrobniejszy urasta do rangi katastrofy na miarę światową, czy kryzys urodzinowy. Ma też parę innych rzeczy, które powinny ją, w mniemaniu autorki, zapewne odróżnić od innych Brigdet – to znaczy paskudnego psa czy też supersamochód, którym jeździ jak zawodowy kierowca, mając w pogardzie inne kobiety, które nie potrafią tak jak ona, docenić uroku czterech kółek. To wszystko nie zmienia faktu, że mamy do czynienia ze starą, dobrze nam znaną schematyczną bohaterką, z ogranym pomysłem pamiętnika trzydziestolatki i z ogólnie znaną fabułą, do której przyzwyczaiły nas tego typu książki.
Trzy dni, które spędzamy z bohaterką, zdecydowanie wystarczą w myśl zasady: „Co za dużo, to niezdrowo”. Bo o ile na początku ton książki i sposób prowadzenia narracji nie przeszkadza, a Amelia zdaje się być nieco zwariowaną, ale sympatyczną kobietą, to później już trudno takie zdanie o niej zachować. Przez pierwsze strony można jeszcze wczuć się w ból i szok i zdumienie bohaterki po tym, jak znajduje wiadomość na poczcie głosowej swojego wybranka, nie pozostawiającą wątpliwości co do istnienia „tej trzeciej”, kibicować jej nawet wtedy, gdy polewa markowe ubrania swojego mężczyzny czerwonym winem, pakuje swoje rzeczy i znika, późniejszy bieg wydarzeń nie nastawia mnie niestety do książki i jej bohaterki przychylnie.
Wszystkie późniejsze perypetie to na przemian wzloty i upadki (dosłownie i w przenośni) i to w ilości takiej, że dałoby się obdzielić nie jedną, ale kilka kobiet i to na parę lat, wielość gaf popełnianych przy różnych okazjach przez pannę Sturm wskazuje nie na jej życiowe zagubienie, ale momentami wręcz na głupotę i może doprowadzić do irytacji, zaś finał opowieści jest niestety do przewidzenia, banalny i ckliwy. Niestety, książki nie ratuje kilka naprawdę świetnych humorystycznych spostrzeżeń, parę celnych ripost i nieco interesujących przemyśleń na temat życia.