"Ahsoka": powołana przez Moc [RECENZJA]
Początkowe obawy szybko poszły w zapomnienie. Na taką opowieść o nieodżałowanej bohaterce "Wojen klonów" czekałem.
E.K. Johnston ("A Thousand Nights", "Kingdom of Sleep") debiutując w świecie "Gwiezdnych wojen" powieścią o byłej uczennicy Anakina Skywalkera przyjęła na swoje barki nie lada ciężar. Bohaterka znana z filmu i serialu animowanego "Wojny klonów" jest jednym z pomostów łączących stary kanon (ten nieskasowany przez Disneya) a nowy, reprezentowany chociażby przez "Star Wars: Rebelianci". Przez dłuższy czas nie wiadomo było jednak, co działo się z Togrutanką po opuszczeniu Zakonu Jedi i przed dołączeniem do Rebelii. Johnston postanowiła ukrócić wszelkie spekulacje, dając jasną i oficjalną odpowiedź.
Akcja "Ahsoki" rozgrywa się więc po wydaniu Rozkazu 66, gdy była padawanka Anakina próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A raczej zaszyć gdzieś w odległym zakątku galaktyki, ukrywając swoją tożsamość i odcinając od przeszłości. Samotna, pozbawiona mieczy świetlnych i wsparcia dawnych mistrzów napotyka na swojej drodze różne istoty, z którymi chwilowo nawiązuje współpracę. Nikomu nie ufa, nie podaje prawdziwego imienia, licząc, że jakoś to będzie.
Z serialu "Rebelianci" wiemy, że Ahsoka w końcu chwyciła za miecze i opowiedziała się przeciwko Imperium. Jak do tego doszło? To podstawowe pytanie, na które odpowiada E.K. Johnston w świetnie napisanej i wciągającej powieści.
Autorka sprawnie balansuje między rozgryzaniem charakteru bohaterki a wartką akcją. Pokazuje Ahsokę, jakiej nie znaliśmy, podkreślając ciężar i konsekwencje wcześniej podjętych decyzji. Co najważniejsze, "Ahsoka" podchodzi do tematu całkiem dojrzale, unikając infantylnych rozwiązań, które mogą się nam kojarzyć z serialami animowanymi. W tej historii jest ból, śmierć i strach, ale także nadzieja, która nadaje sens całej opowieści.
"Ahsoka" to wciągająca opowieść o walce z Imperium, ale przede wszystkim poszukiwaniu własnej drogi życiowej. Początkowo Togrutanka wcale nie ma zamiaru zostawać wyzwolicielką galaktyki, bo cały czas nosi w sobie smutek i niepewność. Długo unika "powołania", które przewidziała dla niej Moc. Możliwość obserwowania jej przemiany, dojrzewania (pamiętajmy, że to już nie ten sam dzieciak trafiający pod skrzydła Anakina) to ogromna zaleta lektury.
Nie liczyłem na wiele po debiucie autorki w świecie "Gwiezdnych wojen", która od razu rzuciła się na głęboką wodą. I przeżyłem ogromne zaskoczenie. "Ahsoka" świetnie obrazuje tytułową postać, opowiadając przy tym wciągającą, wielowątkową historię z udziałem kilku znanych twarzy. Warto przeczytać chociażby dla finałowego pojedynku i motywu mieczy świetlnych.
Takich książek z nowego kanonu właśnie nam potrzeba.