Agnieszka Szpila po gali Grand Press: "Czuję się brudna, opluta". Andrzej Skworz odpowiada
Agnieszka Szpila odniosła się do swojego wystąpienia podczas gali Grand Press. W mocnych słowach ujawniła kulisy podjęcia decyzji o nieprzyjęciu nagrody. Stanowisko w sprawie zajęli prezeska fundacji Grand Press i Andrzej Skworz.
We wtorek w Warszawie odbyła się uroczysta gala 26. edycji konkursu Grand Press 2022. W kategorii publicystyka wygrała Agnieszka Szpila za tekst dla "Krytyki Politycznej", "Gdzie są te dzieci? W dupie". Krótkie wystąpienie pisarki wywołało dużą konsternację podczas uroczystości.
Agnieszka Szpila oznajmiła, że nie przyjmie nagrody. Ze sceny padły też zaskakujące słowa. - Stoję tu przed państwem i jest to dla mnie chyba najtrudniejsze zadanie w ciągu ostatnich kilku lat, ponieważ tydzień temu wydarzyło się w moim życiu wokół tej nagrody coś tak bardzo nieprzyjemnego i przemocowego, że dziękując jury, dziękując wszystkim państwu za przeczytanie tego tekstu, niestety nie mogę tej nagrody przyjąć. Cytując słowa tej osoby, która tej przemocy dopuściła się wobec mnie, musiałabym się tego całe życie wstydzić - mówiła pisarka.
Zobacz wideo: Niepełnosprawna Katarzyna przeszła horror w szkole. "Miałam wstrząs mózgu"
Ku zaskoczeniu gospodarzy i gości, wyznała jedynie, że nie mogłaby spojrzeć sobie w twarz, gdyby przyjęła przyznaną przez "Press" nagrodę. Mocne słowa pisarki poruszyły opinię publiczną.
Szpila opisała kulisy swojej decyzji po kilku dniach, również na łamach "Krytyki Politycznej". - Nie odebrałam Grand Pressa przede wszystkim dlatego, że na tydzień przed galą rozmawiałam przez telefon z totalnym martwiakiem – reprezentantem ginącego gatunku mężczyzn podtrzymujących bez żenady gnijące i rozpadające się teraz na naszych oczach struktury patriarchatu. I wciąż przeżywam skutki tej rozmowy, odczuwam je przede wszystkim w ciele. Wszystko mnie boli. Czuję się brudna, opluta, zhańbiona - wyznała.
Wyjaśniła, że wspomnianą rozmowę odbyła z Andrzejem Skworzem, przewodniczącym jury Grand Press. Z relacji Szpili wynika, że poprosiła o przyznanie jej półtorej minuty więcej czasu, by wykonać "działanie społeczne o charakterze performatywnym, polegające na rozdaniu dziennikarzom śledczym kilku grubych tematów związanych z tragiczną sytuacją OzN i ich opiekunów w Polsce".
Wyznała, że nie krył zniesmaczenia jej prośbą. "Zaczął mnie czołgać. Przede wszystkim za to, że chcę spier... innym wieczór. Tym, którzy, cytuję, całe życie dążą do tej nagrody" - dodała.
"Press" podaje, że mimo rzeczywistej dwukrotnej próby, Szpila nie otrzymała zgody na dłuższy czas wystąpienia. Odmowa była argumentowana "niefaworyzowaniem nikogo z laureatów". Agnieszka Szpila punktuje zaś, że nie miała problemu z odmową, bo tę podyktowaną takim, a nie innym argumentem doskonale rozumie. Problemem była sama rozmowa ze Skworzem i to, w jaki sposób podczas niej ją potraktował. Zachowanie przewodniczącego, zdaniem autorki, było niedopuszczalne.
Ostatecznie nagroda, której przyjęcia odmówiła publicystka (5 tys.zł), została przekazana na rzecz stowarzyszenia pomagającego rodzinom dzieci ze spektrum autyzmu.
Głos w sprawie zabrała prezeska fundacji Grand Press, Weronika Mirowska. - Z ubolewaniem przyjęłam decyzję Agnieszki Szpili. Jako organizatorka gali żałuję, że nie wykorzystała czasu, jaki dajemy wszystkim laureatom na poruszenie istotnych dla nich tematów, ale rozumiem, czemu wybrała taką formę ekspresji. Sama, jako matka dziecka ze spektrum autyzmu, wiem, że problem jest istotny, dlatego wierzę, że nie tylko "Press", ale też inne media w Polsce poświęcą mu należytą uwagę - skomentowała.
W odpowiedzi na słowa pisarki podczas gali, jak również na wywiad w "Krytyce Politycznej", Andrzej Skworz postanowił wystosować obszerne oświadczenie, w którym odnosi się do sprawy.
"W wywiadzie Agnieszki Szpili dla 'Krytyki Politycznej' znalazłem tylko jeden prawdziwy cytat ze mnie, opatrzony cudzysłowem. Brzmi: "Otóż pani się myli: pani nie myśli o ludziach, tylko o sobie". Tak właśnie powiedziałem. Reszta to emocje, subiektywne odczucia i zmyślenia. Oraz język Agnieszki Szpili, a nie mój" - zaznacza już we wstępie.
Szef jury Grand Press przedstawił w nadesłanym nam tekście swoją wersję feralnej rozmowy. "Przez ponad ćwierć wieku przewodniczenia konkursowi Grand Press nie dostałem nigdy telefonu od osoby, która przed głosowaniem jury na swój materiał lobbowałby w jego sprawie. Dziennikarze rozumieją, że byłoby to złamanie standardów konkursu, które może grozić wykluczeniem z niego. Odmówiłem sugestiom Agnieszki Szpili. Nie zrobiłem tego w stylu, jaki opisuje w wywiadzie. Nie użyłem wulgaryzmów i – na nieszczęście pomawiającej mnie - też mam świadka tamtej rozmowy" - wyjaśnia i zaznacza, iż jego zdaniem to jego rozmówczyni dała się ponieść emocjom podczas ich wymiany zdań.
"Nie wnikam, jakie są prawdziwe przyczyny, dla których Agnieszka Szpila dokonała swojego performance’u na naszej gali, a teraz kłamie, co do faktycznego przebiegu rozmowy. (...) Wiem, że potrafi zaangażowanym językiem pisać o swoich emocjach, dowiodła tego zresztą w nagrodzonym materiale. Jednak nie trzyma standardów rzetelności. Jako pisarka nie musi. (...) Łamię dziś swoją zasadę niekomentowania burz w szklance wody, ale robię to po to, aby nagrodzeni dziennikarze nie mieli wątpliwości co do naszych standardów. Pisarzom zostawiam prawo do własnych, subiektywnych ocen. Oni mają prawo mijać się z prawdą" - podsumowuje.