Adam Ferency: Kiedy obok mnie w tramwaju dziewczyna i chłopak namiętnie się całują, jestem tym widokiem zażenowany
Nie przetrwały żadne bliskie kontakty z kolegami i na starość stałem się kompletnym mizantropem i samotnikiem. Nie mógłbym dziś powiedzieć, że ktokolwiek jest moim przyjacielem - wyznaje Adam Ferency w rozmowie z Mają Jaszewską. Przeczytaj fragment wywiadu-rzeki, w którym uwielbiany przez publiczność aktor, odsłania nieznaną twarz. Jest uszczypliwy, zgryźliwy, daleki od chęci przypodobania się komukolwiek, zwłaszcza w kwestii osobistych poglądów na świat.
Maja Jaszewska: Podobają ci się nowe formy ‒ pedagożka, ministra, psycholożka…
*Adam Ferency: *Nienawidzę tych udziwnień, na sam ich dźwięk tężeję. Wszystkie nowe żeńskie formy są sztucznymi, ideologicznymi koszmarkami. Jaka premiera do cholery? Premiera to jest w teatrze.
Język wciąż się zmienia, bo jest żywym tworem.
Ale niech te zmiany nie będą wynikiem politycznej poprawności, bo stąd już całkiem niedaleko do wzywania – kobiety na traktory! Jak mnie rozśmiesza cała ta polityczna poprawność. Byłem kilka dni temu na Podkarpaciu i rozmawiałem z tak zwanymi ”prostymi ludźmi”. Tam temat idealnej równości płci w ogóle nie istnieje. Panuje za to fantastyczny stary podział ról. Tamtejsze kobiety nie krzywdują sobie, że zajmują się domem i wychowaniem dzieci, a mężczyźni zaprzęgają konie i jadą obrabiać pole. Sprawiają wrażenie, że bardzo im z tym porządkiem dobrze. Myślę nawet, że gdybyśmy próbowali na siłę wprowadzać im regulacje dotyczące równości płci, byliby z tym nieszczęśliwi. Moim zdaniem parytety i absolutna równość płci są typowo ideologicznym wymysłem. Tymczasem nawet najbardziej sfeminizowane kobiety, kiedy im przyjdzie dźwigać ciężką walizkę, zaczynają się krzywić, jeśli mężczyzna im nie pomoże. A przecież same chciały tej płciowej urawniłowki.
Każdy by chciał zjeść ciasto i mieć ciastko…
Mieszkańcy Podkarpacia często powołują się na prawo naturalne, choć tak naprawdę diabli wiedzą, co by to miało znaczyć. Intuicja podpowiada mi jednak, że to prawo istnieje i oni się tym prawem posługują. Tak jak mamy intuicję dobra i zła, do czego niekoniecznie trzeba być rzymskim katolikiem wyznającym dziesięcioro przykazań, tak jest też pewna intuicja dotycząca porządku świata, którego nie wolno zaburzać. Na Podkarpaciu pewnie nie posługują się podręcznikami do wychowania dzieci, jednak wiedzą, jak to robić. Ten odwieczny porządek, który intuicyjnie wyczuwam, jest mi bliższy niż wojowanie o pełną równość płci, którą uważam za wymysł z piekła rodem. Bardzo lubię i cenię różnicę między kobietą a mężczyzną i bardzo bym nie chciał, żeby jej zabrakło.
Nadmierny konserwatyzm hamuje rozwój.
Jesteś pewna, że ten rozwój we wszystkim jest konieczny? Jeden z mężczyzn mi powiedział: ”Ja sobie idę w pole i ta moja (oni na Podkarpaciu tak mówią ‒ moja, mój) nie będzie mi zrzędzić, bo zostaje w domu, a ja sobie popracuję, popatrzę w niebo, pomyślę”.
Ksiądz Tischner pięknie opowiadał o tym góralskim zwrocie – ”moja, mój”, że w nim jest zawarta cała prawda o codziennej egzystencji kobiety i mężczyzny.
No widzisz, dlatego tak lubię jeździć na Podkarpacie, bo tam są jeszcze spokojni i nieznerwicowani ludzie. Ich zmartwienia to nie żadne pierdoły, tylko obawa przed tym, że nie będą mieli komu ziemi zostawić, bo młodzi masowo uciekają w świat.
Poszedłbyś na Manifę albo na Paradę Równości?
Nigdy w życiu. Nie mam nic przeciwko temu, żeby spały ze sobą kobiety albo spali ze sobą mężczyźni. Ale niech takie rzeczy zostaną prywatną sprawą każdej pary, bez względu na jej orientację. Kiedy obok mnie w tramwaju dziewczyna i chłopak namiętnie się całują, jestem tym widokiem zażenowany. Nie mam ochoty być wciągany na siłę na trzeciego do czyjegoś łóżka. Jak będę miał ochotę na seks grupowy, sam sobie to zorganizuję. Tak samo nie mam ochoty oglądać całujących się facetów czy kobiet. Nie znoszę hałaśliwych demonstracji. Nie lubię też masowych wydarzeń, więc przebywanie w tłumie jest dla mnie całkowicie wykluczone.
A jest jakaś sprawa, idea, dla której byłbyś gotów przełamać tę niechęć i pójść z tłumem?
Maja, z tłumem nie pójdę w żadnej sprawie i nigdy. Nie znoszę nieokiełznanych namiętności tłumu. Jego działanie kojarzy mi się z lawiną bezmyślności. Lawiny nie da się zatrzymać, pędzi, niszcząc wszystko po drodze, i dlatego żadna refleksja nie jest w stanie tłumu powstrzymać. Ale kiedy w rocznicę wybuchu powstania w getcie ludzie przypinają sobie do ubrań żółte żonkile i idą w skupieniu i powadze, to ja do takiej grupy się przyłączę.
Książka ”Nie i Tak” to zapis rozmowy, którą przeprowadziła z artystą dziennikarka Maja Jaszewska.
Wróćmy jeszcze do kobiecości i męskości. Zauważyłeś, że ostatnio bardzo często mówi się, że kobiety masowo są ofiarami męskiej przemocy? Moim zdaniem to mocno antagonizująca wizja świata.
My mężczyźni trochę zapracowaliśmy na taką opinię, więc rozumiem ten pewien rodzaj zemsty. Jestem jednak przeciwnikiem wszelkich rewolucji, bo one zawsze przynoszą ofiary. Wolę przemiany ewolucyjne, są bardziej dojrzałe i głębsze. Rodzą się z refleksji, a nie chęci odwetu. Z przystawiania pistoletu do czoła nic dobrego nie wyniknie.
Niewątpliwie na przestrzeni dziejów zapracowaliście trochę na ten czarny PR dotyczący agresji, ale daleka bym była od stwierdzenia, że agresja i przemoc to męska domena. Nie wierzę w mit o łagodnym, pełnym zrozumienia i empatii matriarchacie.
Nie twierdzę, że kobiety nie są agresywne. Przy okazji różnych moich filmowych prac byłem w kilku więzieniach męskich i żeńskich i mam świadomość, że więzienie kobiece jest miejscem strasznym. Kobiety potrafią być znacznie bardziej okrutne niż mężczyźni i nie mniej zażarte w walce.
Świat stał się bardziej otwarty, kobiety mają dziś dostęp do obszarów życia wcześniej zarezerwowanych dla mężczyzn i uważam, że to jest dobra zmiana. Jest mi jednak kompletnie obojętne, czy moim krajem będzie rządzić premier kobieta czy mężczyzna. Chcę tylko, żeby to było robione z sensem. Twierdzenia, że rządy kobiet byłyby sprawiedliwsze, nie można nawet nazwać bajką, bo porządna bajka powinna mieć mądry morał. Kiedy nie było jeszcze takich ciśnień równościowych, Julek Machulski pokazał iluzję kobiecego raju.
Chwilami odnoszę wrażenie, że temat uciśnionych kobiet jest tematem zastępczym, sztucznie nadmuchiwanym.
Na czym polega męskość?
No to już chyba skończymy naszą dzisiejszą rozmowę Maja, bo zaczynasz mnie męczyć.
Nie wiem, co to jest męskość, i nigdy nie próbowałem jej sobie definiować. Na Podkarpaciu pewnie by ci powiedzieli, że męskość to jest zaprzęgnąć konia i pojechać w pole, a kobiecość znaczy zabrać się za gary, dzieci albo pójść do ogródka. I na tym polega różnica między chłopem a babą. Pasuje ci taka odpowiedź?
Może być.
Może męskość to jest odpowiedzialność za rodzinę? Ale z drugiej strony, dlaczego kobieta nie miałaby być odpowiedzialna za rodzinę? Nie wiem, pomyślę, może odpowiem ci na to pytanie w przyszłym miesiącu, a może za pół roku.
Może mężczyźni częściej kierują się logiką a kobiety sercem?
Jestem znacznie bardziej emocjonalny niż racjonalny, ale coraz trudniej wychodzić mi z otwartym sercem do drugiego człowieka. Coraz chętniej jestem sam ze sobą. Może dlatego, że wraz z wiekiem trudniej zyskuje się przyjaciół? A może przyczyną jest zmęczenie? Tak naprawdę nie trzeba dużo słów, bo wszystko czytasz w ludzkich oczach. Jeśli naprawdę w nie patrzysz, bez zastanawiania się wiesz, czy masz kogoś wysłuchać, doradzić mu, czy przytulić. Jeśli tego nie zrobisz, jesteś łajdak. Ale czasami patrzysz w czyjeś oczy i myślisz sobie – nie mam ochoty z tymi oczami nawiązywać kontaktu. I niestety coraz częściej odczuwam coś takiego. Może dlatego, że coraz bardziej mnie ten świat przeraża i coraz mi w nim trudniej. A wydawałoby się, że powinno być łatwiej, bo zdobyło się życiowe doświadczenie, które można dobrze spożytkować. Ja jednak w ten hurraoptymistyczny scenariusz nigdy nie wierzyłem.
Podobno mężczyźni mniej płaczą i mniej mówią.
Kto ci to powiedział? Faceci płaczą, gadają i klepią dziobem jak najęci. Nawet plotkują i to dużo częściej niżbyś myślała.
Dałeś kiedyś komuś w pysk?
Nie, jestem łagodnym człowiekiem. Parę razy miałem nawet żal do siebie, że raz czy drugi nie huknąłem kogoś w pysk. Maja, naprawdę nie wiem, co to jest męskość, ale wiem, że to jest coś fajnego. Podobnie jest z kobiecością, lubię ją, ale nie definiuję. Po prostu czasami widzę, że jakaś kobieta jest kobieca. Odległość pomiędzy kobiecością i męskością wcale nie jest szalona, bo wiele cech mamy wspólnych, a to, co nas różni, niech już takie pozostanie.
Adam Ferency: Absolwent warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej (1976 r.). Aktor największych polskich scen teatralnych, ma na koncie także około setki ról w filmach i serialach, min, ”Aktorzy prowincjonalni” (reż. Agnieszka Holland), ”Przypadek” (reż. Krzysztof Kieślowski), ”Pogrzeb kartofla”, ”Jasminum” reż. Jan Jakub Kolski), ”Przesłuchanie” (reż. Ryszard Bugajski), ”Człowiek z żelaza” (reż. Andrzej Wajda). Jest zdobywcą Złotego Lwa za najlepszą pierwszoplanową rolę męską za rolę w filmie ”Kanalia” (reż. Tomasz Wiszniewski, 1990 r.).
Współpracował z Teatrem Telewizji, m.in. przy spektaklach Agnieszki Holland, Erwina Axera czy Laco Adamika. Jest również aktorem Teatru Polskiego Radia. Za swoje kreacje w słuchowiskach radiowych otrzymał nagrodę Wielki Splendor (2000 r.). Za rolę w słuchowisku ”Noc Walpurgii albo kroki Komandora” został nagrodzony na III Krajowym Festiwalu Teatru PR i Teatru TV „Dwa Teatry” (2003 r.).
Aktor warszawskich teatrów Na Woli, Współczesnego i Dramatycznego. Zagrał m.in. w spektaklach Jerzego Grzegorzewskiego, Tadeusza Łomnickiego, Janusza Wiśniewskiego, Gustawa Holoubka, Kazimierza Kutza, Krzysztofa Warlikowskiego, Grzegorza Jarzyny. Miał też swój debiut reżyserski (spektakl ”Hollywood, Hollywood”, Davida Mameta, 1993 r.).
Fragment pochodzi z książki ”Nie i Tak”, Adam Ferency, Maja Jaszewska, Wydawnictwo Editio.