Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:01

A wiatr zmącił wyjątkowo spokojną, martwą toń jeziora

A wiatr zmącił wyjątkowo spokojną, martwą toń jezioraŹródło: "__wlasne
d2aamwv
d2aamwv

To bardzo piękne miasto-miasteczko. Nieuczesana, rozespana myśl przemknęła mu pod rozwichrzoną czupryną. Pojawiła się nagle i rozeszła po sennych neuronach jak podmuch wiatru milknący w trawach i koronach drzew. Jak niepokój cicho pukający do drzwi umysłu. Dyskretny lecz uparty akwizytor strachu. Gazowe lampy wzdłuż Ulicy Głównej zalewały ją ciepłym podstarzałego już światła. Wspomnieniem minionych lat. Dobrych, złych, nijakich... Miodowym blaskiem obrzucając nieliczne, z rzadka przemykające postacie. Syk z otwieranych gdzieniegdzie puszek piwa imbirowego nie zakłócał zbytnio rytmu lekko uśpionego, nerwowo pochrapującego miasteczka. Umiejscowionego zdawałoby się całkiem zwyczajnie, między niebem a ziemią. W wodzie nieustannie tonęły światła odległych gwiazd. Tych dawno zmarłych i tych co to w tym właśnie momencie wydają ostatnie tchnienie.

Woda cierpliwie zbierała ich gasnące promienie, delikatnie zgarniając rozmazane drżące fotony. Zbierała ich zagubione ciepło, kosmiczną samotność, poszukiwania granic wszechświata... Nagle zobaczył światła w wodzie. Nie drgające odbicia niepewnych siebie gwiazd. Światła. Zbyt regularne, zbyt jasno świecące. Mrugające do niego. Nie z powierzchni wody. Spod tafli jeziora. Światła domu na jego dnie. Często gdy pierwsze akapity czytanej właśnie książki zastukają do mojej głowy, coś we mnie drgnie niespokojnie. Z zachwytu, z niepokoju, z obawy, z ciekawości. Kolejność liter ustawiających się w wyrazy, zdania decyduje o tych jakże różnych uczuciach rozlewających się po moim ja. Tym razem, już dwie, trzy strony poruszyły we mnie struny ciekawości i cichego podziwu dla stylu. Tak mało wystarcza żeby zacząć stawiać fundamenty opinii?!

Tak niewiele słów, aby poczuć atmosferę i napełniać nią swoje chłonące literaturę płuca?! Sam się sobie dziwię, ale czasami i jedna niewinna strona potrafi wywołać we mnie burzę obrazów gwałtownie atakujących organy wrażliwości, wyobraźni, gustu. Jak to się dzieje, że jedne rzędy literek są takie śliczne, a inne nie?! O, słodka tajemnico... jeśli nie życia, to przynajmniej literatury! Jakie to szablonowe! Doskonale zwyczajne. Dziennikarz, który rozstał się z weną twórczą i zwilża zaschłe, spragnione wargi i odwodnione gardło burbonem. Wdzięcznymi dłońmi łapiący przelatującą obok chałturkę. Rozbity, niespełniony, wyrzucony jak nieszczęśliwa meduza na rozgrzaną słońcem plażę zapomnienia. Tak. Przemykają takich postaci tysiące przez strony wszelkiej maści utworów literackich. Jakże wdzięczny temat dla piszących! Pisać o sobie lub kolegach po fachu.

Szablon zatytułowany - "Czemu życie jest dla mnie takie cholernie niemiłe?!" Ale ten sposób narracji Woodsa. Ten opis. Może nie genialny, ale zwracający uwagę. Szerokie tło. Oświetlenie z wielu stron. Najazd kamery. Zbliżenie. Frapujące szczegóły. A teraz - szeroka perspektywa. Jak głodna złota rybka chwytasz kuszącą przekąskę wraz z haczykiem. A potem wciąga cię, wprawny wędkarz, tak jak chce i tam gdzie chce. A ty myślisz: "OK, na zdechłego karpia mi te wystające płetwy i wody mętne acz szerokie". Czy nie lepiej zakończyć mokry żywot w wytrawnych ustach konesera?!

d2aamwv

Niepewność skrada się ze wszystkich stron. Niczemu nie można ufać. Ludziom, których spotykasz w tym małym, pięknym miasteczku. Osobom, które widzisz nie-widzisz podczas burzy. Alkohol, napięte nerwy, depresja zlewają się w jeden wartki ogłupiający strumień niepewności. Balansowania na krawędzi życia i śmierci, jawy i snu. I nagle jakiś drobny zgrzyt nie-rzeczywistości przywraca cię do życia. Pozwala odbić się gwałtownie od właśnie co z trudem osiągniętego dna. Tylko dlaczego to życie jest jakieś takie dziwne?! Rzeczywistość jakby lekko zakrzywiona...

Bardzo dobrze napisane. Lubię taki styl. Przeplatankę dialogów, solidnych, zwięzłych opisów i kotłowaniny myśli. Zdań, które nie są tym, czym się na pozór wydają. Ścieżek, które nagle skręcają jak wstęga Moebiusa. Dróg, które prowadząc do celu coraz bardziej od niego oddalają. Mgiełkę tajemniczości i magii, to gęstniejącą, to rzednącą w podmuchach realizmu, magicznego. Dziwną, napięta atmosferę narastającą nie w środku nocy, godzinie duchów, ale w rozgrzewających promieniach słońca. Jak mówią nasi południowi sąsiedzi - to je ono!

d2aamwv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2aamwv