"A po co nam ta monarchia?". Całe życie czeka na koronę, czy wreszcie włoży ją na głowę?
Nawet jeśli ludzie zapomną o "aferze tamponowej" i zdradzaniu księżnej Diany, to trudno oczekiwać, że pokochają tego zdziwaczałego starszego pana, jakim dzisiaj jest Karol. Lepiej, żeby jednak tak się stało, bo pewnego dnia zaintonują "Boże, chroń króla".
W Wielkiej Brytanii trwają uroczystości z okazji 70. rocznicy objęcia tronu przez Elżbietę II. Parady, gale, koncerty mają uświetnić jubileusz monarchini rekordzistki. Tylko czy to jest tak radosne święto, jak można było oczekiwać? Oprotestowanie wizyty księcia Williama, który wybrał się w imieniu babki na Karaiby, to jasny sygnał, że dzisiaj nie ma już miejsca na ideę zamorskich kolonii jednego mocarstwa. W dodatku targające rodziną królewską obyczajowe skandale oburzają poddanych i podatników, którzy coraz częściej zadają pytanie: po co nam monarchia?
Czy ratunkiem dla wizerunku korony mogłoby być panowanie młodego i lubianego przez Brytyjczyków księcia Williama? Ale co z Karolem, który na tron czeka swoje całe długie życie? O tym, jaką decyzję prawdopodobnie podejmie królowa Elżbieta rozmawiam z Markiem Rybarczykiem, publicystą, znawcą kultury, historii i polityki współczesnej Wielkiej Brytanii, wieloletnim dziennikarzem radia BBC. 1 czerwca ukaże się jego książka "Elżbieta II. Ostatnia taka królowa".
Basia Żelazko, WP: Przytoczę słowa z przemówienia Elżbiety z 1947 roku: "Składam przed wami obietnicę, że całe moje życie, czy przyjdzie mi żyć długo, czy też krótko, wypełnię, służąc z całych sił imperialnej rodzinie, do której wszyscy należymy". Czy 21-letnia wówczas Elżbieta rozumiała wagę tych słów?
Marek Rybarczyk: W tamtym czasie Elżbieta była jeszcze "w rękach" swojego ojca, którego bardzo kochała, a który wpajał jej zasady monarszego rzemiosła. A podstawową zasadą było noblesse oblige - szlachectwo zobowiązuje. Za luksusy, w których mogą żyć Windsorowie, i w zamian za ich prestiż trzeba coś narodowi dać. Elżbieta, mówiąc te słowa, chciała sprawić przyjemność swojemu ojcu, bo była wdzięczna, że zgadza się on na jej związek z Filipem. Chciała też pokazać mu, że dobrze rozumie, jak wielkim i wspaniałym zadaniem jest sterowanie okrętem monarchii i w zamian za te wszystkie apanaże, trzeba być jej wiernym do końca.
Trzeba spojrzeć na ówczesną Elżbietę jak na młodą dziewczynę, która chce się przypodobać swojemu ojcu, ponieważ on według niej będzie jeszcze bardzo długo żył i panował. Nie przypuszczała, że te słowa będzie musiała wcielać w życie zaledwie za cztery lata. Wstąpiła na tron w wieku 25 lat.
Elżbieta stała się faktyczną władczynią.
Jeśli komuś się wydaje, że królowa jest jedynie ozdóbką w brytyjskim systemie, to jest w wielkim błędzie. W Wielkiej Brytanii rządzi rząd Jej Królewskiej Wysokości. Ale są momenty, w których monarchini może podkopywać system demokratyczny. Np. królowa i książę Karol mają prawo veta, gdy w parlamencie rozstrzygane są sprawy ich budżetu. Karol już jest takim "pół-królem" i potrafił wypisywać listy do różnych polityków.
No właśnie "pogdybajmy" trochę na temat księcia Karola. W książce pisze pan, że to, że "monarchia zyskała młodą królową, było dla niej szansą". Jaką szansą dla monarchii dzisiaj byłoby objęcie tronu przez Williama, a nie Karola?
Byłoby ogromną szansą na to, by monarchia zachowała świeżość. Znany brytyjski publicysta, były minister Margaret Thatcher, Matthew Parris, pisał niedawno w "Timesie", że monarchia powinna być odmłodzona. Że to nie może być instytucja geriatryczna, która zamieni 96-letnią królową na 74-letniego następcę tronu.
Tego żałuje królowa Elżbieta II
Czy to się wydarzy?
Królowa powolutku, malutkimi kroczkami chce przekazać władzę, ale Karolowi a nie Williamowi.
Czytelnicy kolorowej prasy marzą o tym, by William już został królem. Dlaczego to jest niemożliwe?
Wstępowanie na tron jest uregulowane prawem. Sukcesja w dynastii Windsorów to część bardzo skomplikowanej konstytucji brytyjskiej. By zmienić ustawę o dziedziczeniu, potrzebna by była zgoda parlamentu. Wszystko jest możliwe, ale spróbujmy przekonać Karola, który całe życie czeka na koronę i ma przekonanie o swojej misji i inteligencji, by on tę władzę oddał Williamowi.
A po drugie: jeśli władzę obejmie William, to padnie argument "po co nam ta monarchia?". Jeśli robimy głosowanie, kto jest lepszym królem, to może lepszym królem będzie Harry? A może pan Brown, który wystąpił w teleturnieju i jest zawsze uśmiechnięty? A może jakiś tenisista? Po prostu zacznie się głosowanie. Mówienie "niech będzie William, bo wszyscy go lubią" jest złamaniem zasad, na których oparta jest monarchia dziedziczna. W Wielkiej Brytanii jest coraz więcej republikanów i w perspektywie 20-30 lat pojawi się pytanie "czy potrzebna jest nam monarchia?". Takie majstrowanie przy dziedziczeniu jest rzeczą bardzo ryzykowną, a przypominam stare powiedzenie brytyjskie: "nie reperujemy tego, co się nie zepsuło".
Czy pan księcia Karola nie lubi?
Nie lubię go tak jak bardzo wiele osób. Widziałem go raz w życiu przez trzy minuty, gdy miałem wyciągnięty w jego stronę mikrofon i łokieć ochroniarza włożony w żebra. Widziałem twarz księcia Karola, to jak wtedy przemawiał i potraktował nas dziennikarzy. Ktoś, kto by chciał go urazić, powiedziałby, że jest bufonem. Ale to, że nim jest, nie znaczy że nigdy nie ma racji.
A kiedy miał rację?
Gdy mówił ociepleniu klimatu. Miał rację, gdy walczył o ekologię. Tylko że on nigdy nie zadawał sobie pytania, co zrobić, by wszyscy mogli konsumować ekologiczne mięso i warzywa, jak on to robi w swojej posiadłości w Kornwalii. Z czego trochę podśmiewuje się królowa, bo ona wie, że nawet nie wypada się tak ze sobą cackać, jak cacka się jej syn. Był długi okres, gdy królowa się bała sukcesji Karola. Zapowiedziała mu, że absolutnie nie abdykuje, a on się na nią obraził i przez rok czy dwa nie odzywał się do niej. Pamiętajmy też o "aferze tamponowej".
Czy ta afera zaszkodzi jego panowaniu?
To stało się zbyt dawno temu, wszyscy o niej zapomnieli. Tylko że te seksualne aluzje miały tę wadę, że to było totalnie beznadziejne i po prostu niesmaczne. To go strasznie rozłożyło, on się przez dwa tygodnie nigdzie nie pokazywał. Ludzie na mieście krzyczeli do niego "czy ty nie masz wstydu?".
Ta afera to nie jedyne jego "przewinienie"?
On miał wiele takich okazji, w których zachował się beznadziejnie. Wypisywał listy do ministrów swoim przedziwnym "pajęczym" charakterem pisma listy, w których przekraczał kompetencje następcy tronu. Starał się ingerować w bieżący proces rządzenia krajem. A tego nie śmiałaby zrobić nawet królowa! Nie można sobie nawet wyobrazić sytuacji, w której Elżbieta dzwoni do Borisa Johnsona i mówi mu "słuchaj, za miękki jesteś z tą Ukrainą".
Ale królowa spotyka się z premierem?
Monarcha brytyjski ma takie prawo, że może regularnie spotykać się z premierem, który musi wysłuchać sugestii królowej. Sam też tłumaczy jej rzeczywistość. Będąc na tronie przez 70 lat, spotykała się z 14 brytyjskimi premierami. To jest ogromne doświadczenie. Jest kobietą, która nie ma studiów, ale jest bardzo inteligentna. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której premier traktuje ją jak taką babcię, która coś tam sobie gada.
Rok temu w wywiadzie powiedział mi pan: "Karol będzie złym królem".
On się nie nadaje na króla. Miał wiele incydentów, w których krytykował bieżącą politykę. Zarzeka się, że, gdy zostanie królem, nie będzie już tego robić. Wie, że spełniłby się scenariusz z filmu "King Charles III". Jego treść była dość szokująca, niemal szekspirowska. W filmie Karol wstępuje na tron i nie chce ustąpić parlamentowi w kwestii wolności prasy. Gdy zadziera z parlamentem, zaczynają się zamieszki, sprawa staje na ostrzu noża. Kate podjudza Williama, by ten opowiedział się za przeciwnym obozem. Karol abdykuje, a William zostaje królem.
A jak wygląda rzeczywistość?
Oczywiście jesteśmy od tego daleko. On bardzo zmądrzał, wielu rzeczy się nauczył. Dalej jest takim wilkiem, ale w ubranku uszytym z ekologicznej wełny. Udaje człowieka, który pogodził się z tą bierną rolą monarchy.
Czy to znaczy, ze on nas czymś zaskoczy?
Może być sytuacja, w której w pewnym momencie nie wytrzyma. Uwierzy w swoją inteligencję, podczas gdy jest człowiekiem mało inteligentnym. Opowiada o ekologii, ale przecież nie jest żadnym prorokiem w tej dziedzinie. Oprócz tego wygadywał np. takie bzdury, by leczyć raka ziołami i wysadzać budynki, które są nieładne. Chodzili za nim agenci i nosili poduszeczki, a on nie widział w tym nic zdrożnego. Faktem jest, że na podróż zagraniczną zabiera ze sobą skórzaną deskę klozetową.
Jak może wyglądać jego panowanie?
Na pewno na początku będzie grzeczny i wyciszony, by zadać kłam wszystkim opiniom o nim. Ale jego temperament jest taki, że on w każdym momencie może wymyśleć coś takiego, co zupełnie nie będzie odpowiadać rządowi i może się przy tym uprzeć. Była już taka sytuacja w przeszłości: za czasów Thatcher książę Karol wymyślił, że dobrze by było powołać jakieś alternatywne ministerstwo spraw zagranicznych, w którym on by odgrywał jakąś rolę. Podobno, gdy o tym dowiedziała się premier Thatcher, rzucała meblami na Downing Street. Nie wiem, na jakie pomysły on wpadnie, rewolucji październikowej w Anglii nie zrobi, natomiast może zrobić zamęt. Najgorsza jest ta jego beznadziejność.
To znaczy?
Nie potrafi być naturalny, choć próbuje. Jest arystokratycznym bufonem, przekonanym, że jest z lepszej kasty. Ile razy by nie mówił, że tak nie jest, tyle razy ja mu nie wierzę. To nie jest do końca jego wina, to wina systemu, w którym on się wychował i genów Windsorów. On nigdy nie będzie lubiany. Dlatego rozmawialiśmy o Williamie, bo on jest o wiele bardziej lubiany niż jego ojciec.
A jak poradzi sobie Camilla jako królowa małżonka?
Camilla pełni rolę cwanej, mądrej partnerki, która tonuje Karola, gdy on zaczyna "odpływać". W inteligentny sposób nad nim zapanowuje. Ona go "umedialniła". Ale to i tak nie wystarczy, bo on ma taką głupią minę! A co ma zrobić człowiek, który ma głupią minę, wielkie uszy i zdradzał najczęściej fotografowaną kobietę świata? Jak może odbudować swój autorytet człowiek, który wykazywał się takim cynizmem? Oczywiście z pomocą przychodzi czas, ten dał mu swego czasu drugi oddech. Ale on już staje się staruszkiem bez charyzmy.
Królowa też potrafi zaskoczyć. Mnie bardzo zaskoczyło, że na mszę upamiętniającą księcia Filipa przyszła wsparta o skompromitowanego syna Andrzeja.
Tak, to było niesamowite. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się stało. Oficjalne tłumaczenie było takie, że razem jechali jednym samochodem, więc razem weszli do kościoła. Oczywiście prawda była inna. Może chciała go w jakiś sposób wesprzeć, zrobić coś dla niego? Andrzej od dwóch lat jest na dnie, uznawany za quasi-pedofila. Może jego matka miała taki moment, że chciała go wesprzeć psychicznie? Nie wiemy, co się tam dzieje za kulisami. Ale proszę zobaczyć pełne pogardy spojrzenie Karola, gdy Andrzej siada w pierwszym rzędzie! To jest facet, który jest mocny i bogaty, ale jest na dnie. Może to królowa chciała mu podać rękę? Nie on ją wspierał tego dnia, tylko ona jego. A może, gdy wyjdą kolejne rzeczy na jaw, odbierze mu tytuł książęcy.