Dziś przypada 30. rocznica śmierci Stanisława Dygata , pisarza, autora takich powieści jak _ Jezioro Bodeńskie, _ Disneyland, Dworzec w Monachium. Zmarł 29 stycznia 1978 roku.
Dygat pochodził z rodziny polsko-francuskiej. Urodził się 5 grudnia 1914 roku w Warszawie. Życie w przedwojennej stolicy wspominał po latach jako pasmo wspaniałych zabaw. Maturę zrobił dopiero w wieku lat 21, potem studiował w Wyższej Szkole Handlowej, na architekturze i filozofii, ale nie zyskał dyplomu. Pisywał opowiadania, myślał o powieści, ale przede wszystkim bywał w kawiarniach i modnych lokalach w towarzystwie Witolda Gombrowicza, Światopełka Karpińskiego, Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, Zbigniewa Uniłowskiego.
W 1939 roku Dygat , ze względu na fakt, że legitymował się francuskim paszportem, został przez Niemców internowany w obozie w Konstancji. Do Warszawy wrócił jeszcze podczas okupacji, a przeżycia z czasów internowania opisał w swojej pierwszej powieści - opublikowanym w 1946 roku Jeziorze Bodeńskim.
Po Powstaniu Warszawskim Dygat opuścił Warszawę, osiedlił się w Łodzi, gdzie związał się z marksistowskim pismem Kuźnica. Córka pisarza, Magda Dygat, która po latach opublikowała swoje wspomnienia o ojcu, napisała, że Dygat w tym okresie uważał socjalizm za przełom w historii ludzkości i dlatego zapisał się do partii, która skierowała go do Wrocławia. Był tam prezesem lokalnego oddziału Związku Literatów Polskich.
Próżno by jednak szukać w twórczości Dygata śladów socrealizmu. Na pytanie, jak to możliwe, odpowiedział z charakterystycznym grasejowaniem: Próbowałem, ale nie potrafiłem.
Uchodził za człowieka leniwego, który pisze, tylko gdy musi. Krążyły legendy, że _ Pożegnania_ i _ Podróż_ napisał zamknięty przez przyjaciół w pokoju. Podobno miał specjalne niedokończone opowiadanie, które odczytywał na wieczorach autorskich, gdy z sali padało pytanie nad czym Pan teraz pracuje. Inne jego powieści to m.in. _ Disneyland_ i Dworzec w Monachium.
W powojennej Warszawie Dygat był człowiekiem, wokół którego utworzyło się jedno z centrów literackiego życia towarzyskiego. Powtarzano sobie jego bon moty, przygody, żarty, skandale, a także plotki o nim, a zwłaszcza o jego małżeństwie z Kaliną Jędrusik i licznych romansach.
* Tadeusz Konwicki w _Kalendarzu i klepsydrze_ poświęcił mu kilkanaście stron.* Najsłynniejszy chyba jest fragment o spotkaniu w marcu 1968 roku, gdy Konwicki spotkał Dygata na ulicy wystrojonego i z kwiatami. - Dokąd to, Stasiu? - pytam pełen najgorszych przeczuć. - A umówiłem się z Dorotą - rzecze mistrz bagatelnie. - Stasiu, ile lat ma jej ojciec? - A bo ja wiem. Może czterdzieści pięć, może czterdzieści sześć - w głosie mistrza słyszę wyraźną niechęć.- Stasiu, przecież dałeś słowo, że nie będziesz podrywać dziewcząt, których ojcowie są młodsi od ciebie. Dygat robi się czerwony ze złości. - Teraz już nieaktualne! - krzyczy na całą ulicę. - Po przemówieniu Gomułki wszystko nieważne! Moja przysięga też nieważna! - pisał Konwicki.
Z partii Dygat wypisał się w latach 60. Słynna była jego polemika z cenzorami, którzy filmową adaptację Dworca w Monachium uznali za szkalowanie charakteru polskiego. W 1964 roku był sygnatariuszem Listu 34 w obronie wolności słowa, w 1967 roku podpisał Memoriał 101 przeciwko zmianom w konstytucji PRL.
Był wdziękiem, dowcipem, inteligentną lekkomyślnością. Nie znosił celebracji, patetycznych póz i nudziarstwa. Wśród wielu swoich talentów posiadał talent do zabaw i weselenia się - zanotował Jerzy Andrzejewski w zapiskach Z dnia na dzień.
W ostatnich miesiącach pojawił się pomysł, żeby nazwiskiem Dygat nazwać jedną ze stołecznych ulic. Pomysł poparły stowarzyszenia pisarzy i filmowców.