100 lat temu urodził się "chuligan wolności"
Nazywano go "chuliganem wolności" po tym, jak napisał: "Człowiek wolny, intelektualista, pisarz i poeta naprawdę wolny, który chce być wolny, będzie do końca tego świata miał coś z chuligana". 100 lat temu - 27 października 1913 roku - urodził się pisarz Andrzej Bobkowski.
Nazywano go "chuliganem wolności" po tym, jak napisał: "Człowiek wolny, intelektualista, pisarz i poeta naprawdę wolny, który chce być wolny, będzie do końca tego świata miał coś z chuligana". 100 lat temu - 27 października 1913 roku - urodził się pisarz Andrzej Bobkowski .
Jerzy Giedroyc wspominał Bobkowskiego tak: "Była to natura kontestująca, buntownik, który zawsze starał się być niezależny. Cechowała go duża bezkompromisowość. Reagował niesłychanie emocjonalnie na wszystko, co go spotykało. (...) Miał jedną bardzo cenną cechę, która jest dość rzadka zwłaszcza wśród Polaków: wierność w przyjaźni i lojalność".
"Człowiek wolny (...) będzie do końca tego świata miał coś z chuligana. (...) Otóż ja, jako chuligan wolności, nie chcę poddać się kontroli" - napisał sam Bobkowski w jednym z listów do swojego stryja. Jego ojciec był wykładowcą w Cesarsko-Królewskiej Akademii Wojskowej. Przyszły pisarz urodził się w Wiener Neustadt w Austrii, gimnazjum skończył w Toruniu, liceum - w Krakowie, potem studiował ekonomię w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W 1938 r. odbył się ślub Bobkowskiego z Barbarą Birtusówną.
W marcu 1939 r. Bobkowscy wyjechali do Paryża; lata II wojny światowej spędzili we Francji. To właśnie tam odbyła się słynna rowerowa podróż Bobkowskiego opisana w jego najsłynniejszej książce "Szkice piórkiem".
W momencie wybuchu wojny 26-letni Bobkowski przebywał w Paryżu. Pracował w fabryce broni, jako urzędnik w Biurze Polskim i po napaści Niemiec na Francję zmuszony był, wraz z resztą pracowników, ewakuować się na południe Francji. Kiedy Francuzi ogłosili kapitulację, Bobkowski postanowił przebić się z powrotem do Paryża, gdzie została jego żona Basia. Wracał rowerem przez Francję, obserwując poddanie się francuskich wojsk, inwazję Niemców i - paradoksalnie - delektując się pięknem świata. Do końca wojny Bobkowscy mieszkali w Paryżu. Andrzej pracował w Biurze Polskim, gdzie pomagał polskim robotnikom, roztaczając nad nimi opiekę socjalno-prawną. W tym okresie Bobkowski czuje się szczęśliwy i coraz bardziej zdystansowany wobec europejskiej polityki i wojny.
"Człowiek, ta wieczna niespodzianka nie da się ująć w system. Jeśli ktoś dziś zapytałby mnie w jaki ustrój, ideologię lub system wierzę, byłbym w kłopocie. Nie wierzę w żaden ustrój, wszystkie ideologie mam gdzieś i systemami w odniesieniu do człowieka pogardzam. Byłbym raczej skłonny odpowiedzieć, że wierzę w każdy ustrój, ideologię czy system, w którym jest n a p r a w d ę mowa o człowieku. Pozwolić człowiekowi ŻYĆ - oto jedyny system i ideologia. Pozwolić żyć, a nie KAZAĆ żyć, zostawić mu wybór celu jego życia, a nie narzucać mu z góry. I skończyć z gloryfikacją śmierci" - napisał w "Szkicach piórkiem".
Okupacyjne dzienniki Bobkowskiego wydał Instytut Literacki w Paryżu w 1957 roku. "To jedna z najważniejszych książek opublikowanych przez Instytut. I to nie tylko ze względu na jej wartości literackie, ale także z powodu zawartych w niej bardzo interesujących refleksji dotyczących oceny sytuacji politycznej po przegranej wojnie" - podkreślał Jerzy Giedroyc. Po wojnie Bobkowscy wyemigrowali do Gwatemali.
W liście do przyjaciółki, Anieli Mieczysławskiej, Bobkowski tłumaczył: "Wyjeżdżając z Europy przysiągłem sobie, że więcej w moim życiu nie będę pisał żadnych podań, próśb, zwracań się itd., że nie będę stał w ogonku, że nie będę się pchał i że jeżeli umrę, to nie w tłumie". Do Jarosława Iwaszkiewicza Bobkowski napisał już z Gwatemali: "Jest nam tak dobrze i tak pięknie, a Europa zamieniła się w taki pożar w burdelu w czasie powodzi, że którejś nocy przyśniło mi się, że wróciłem bez możności powrotu do Gwatemali, obudziłem się przerażony".
Bobkowscy osiedli w mieście Ciudad Guatemala. Pisarz zaczął tam rozwijać jedną ze swych wielkich pasji - modelarstwo lotnicze. Założył sklep z modelami samolotów, o nazwie Guatemala Hobby Shop. Pasją zaraził wielu miejscowych, w tym braci Julia i Fernanda Quevedo, którzy zostali jego uczniami. Zgromadził wokół siebie młodych entuzjastów modelarstwa, stworzył klub modelarski. Sklep Bobkowskiego stał się w Gwatemali bardzo znany. Pisarz - zwany przez miejscowych "Bobem" - jeździł z uczniami na zawody modelarskie, m.in. do Nowego Jorku.
W Gwatemali bardzo go lubiano i szanowano. "Ja wiem, że nigdy nic wielkiego nie napiszę. Nie mogę i nie potrafię uważać siebie za pisarza. Nie piszę dużo, a właściwie prawie nic, bo najczęściej mi się nie chce" - pisał Bobkowski w liście do Tymona Terleckiego. Pisał rzeczywiście niewiele. Jako nastolatek - dzienniki, w czasach studenckich - humoreski, pobyt w okupowanej Francji przyniósł "Szkice piórkiem". Później Bobkowski próbował sił w publicystyce i esejach publikowanych na łamach paryskiej "Kultury".
Bobkowski pisał bardzo powoli, uważał, że "wszelkie pisanie ma tylko wtedy wartość, kiedy już zupełnie nie można wytrzymać bez pisania" ("Szkice piórkiem"). W 2008 roku po raz pierwszy w Polsce ukazał się zbiór opowiadań Bobkowskiego "Punkt równowagi". Tymon Terlecki, autor studium o Bobkowskim, nazwał jego opowiadania "arcynowelami", "bliskimi arcydzieła". Wśród wielu rzeczy, przeciwko którym buntują się bohaterowie Bobkowskiego, jest też ta sama odmiana polskości, która doprowadzała do furii Gombrowicza. Bohater jednego z opowiadań nazywa Polaków "plemieniem o ambicjach mocarstwa".
"Nasza emigracyjna literatura choruje na nadmiar wspominkarstwa albo intelektualne onanizowanie się" - pisał Bobkowski do Giedroycia. Polskość dla Bobkowskiego była czymś większym niż "ułan i dziewczyna, skowronki, łany, bławatki, chabry, zające i szaraki, malwy i maki, strzechy, służące, ciąże i skrobanki" - jak ironizował w "Szkicach piórkiem". Od czasu przeprowadzki do Gwatemali, Bobkowski bywał w Europie bardzo rzadko. W 1957 r. gościł w Monachium, gdzie udzielił wywiadu redaktorowi Radia Wolna Europa Tadeuszowi Nowakowskiemu. Pojechał także do Francji, aby w Maisons-Laffitte odwiedzić Jerzego Giedroycia.
Zmarł w 1961 r. w Gwatemali na raka mózgu. Basia Bobkowska, mimo próśb przyjaciół, nigdy nie wyjechała z Gwatemali. Pragnęła być pochowana obok męża - jak podkreślała, "nie chciała zostawić go samego". Umarła samotnie w Gwatemali w 1982 r., 21 lat po śmierci Andrzeja Bobkowskiego. Bobkowscy spoczywają razem w grobie rodziny Quevedo w Gwatemali. Stało się tak na prośbę Julio Quevedo, który - podobnie, jak jego brat Fernando - traktował Bobkowskiego jak drugiego ojca. Na grobowcu rodziny Quevedo widnieje m.in. napis "Andrzej Bobkowski. Polak. Bob".