Trwa ładowanie...

Życiorys Gucwińskich to gotowy scenariusz na film. Mało kto wie, co się wydarzyło w latach 80.

Z Wrocławia napłynęły smutne wieści o śmierci Antoniego Gucwińskiego, wieloletniego dyrektora tamtejszego zoo, a także gospodarza kultowego programu TVP "Z kamerą wśród zwierząt". Gucwiński zmarł 8 grudnia 2021 r. Wspominając go, prezentujemy fragment książki o barwnym życiu niezwykłego małżeństwa. Publikacja autorstwa Marka Górlikowskiego ukazała się z początkiem czerwca nakładem wydawnictwa Znak.

Hanna i Antoni Gucwińscy przybliżali widzom tajniki życia zwierzątHanna i Antoni Gucwińscy przybliżali widzom tajniki życia zwierzątŹródło: East News, fot: RAFAL WITCZAK
dk8kdbr
dk8kdbr

"Państwo Gucwińscy" to opowieść nie tylko o małżeństwie, które przez dekady rządziło wrocławskim zoo: Antoni jako dyrektor od 1966 r. do 2006 r., a jego żona jako główna specjalistka ds. hodowlanych. Ta książka to także kawał historii PRL, historia o ludzkich namiętnościach oraz o etyce prowadzenia ogrodów zoologicznych. W końcu to, jak traktujemy zwierzęta, świadczy o naszym człowieczeństwie.

Prezentujemy fragment, pt. "Śmierć w ptaszarni". Mało kto wie, że na początku lat 80., jeszcze w stanie wojennym, na terenie wrocławskiego zoo doszło do zabójstwa. Górlikowski w swojej książce szczegółowo opowiada o tym zdarzeniu.

Zobacz wideo: "To był makabryczny obraz". Gucwińscy o niebezpiecznych momentach w programie

Śmierć w ptaszarni

Pani Magda i pan Bogdan zaczęli się niepokoić o Basię w poniedziałek wieczorem. Powinna już dawno wrócić do domu. Może coś ją zatrzymało, trwa szósty miesiąc stanu wojennego, ale licealistki, również te z wrocławskiej "dziewiątki", chodzą swoimi drogami. Jest maj, a Basia we wrześniu skończy 18 lat.

dk8kdbr

Nie wraca na noc. We wtorek 25 maja 1982 r. rano rodzice decydują się zawiadomić milicję. Jednak krępej, średniego wzrostu dziewczyny w dżinsach i białych trampkach z czerwonymi i niebieskimi naszywkami nigdzie nie widziano. Maj tego roku jest chłodny, piętnaście stopni, więc córka na koszulkę z krótkimi rękawkami włożyła biały skafander. Na jego lewym boku jest wyszyte koło z kotwicą, przecięte dwoma niebieskimi pasami.

Szczegóły nie pomagają. Milicja przesyła komunikat do wrocławskich gazet. Z czarno-białego zdjęcia Basia patrzy gdzieś w bok, podobno szaroniebieskimi oczami. Proste, niezbyt długie blond włosy. Ładny uśmiech unosi nieznacznie pieprzyk na górnej wardze z prawej strony. Nad wszystkim pytanie: kto widział? Nikt nie widział.

W poniedziałek 31 maja, tydzień po tym jak Basia wychodzi z domu i nie wraca, dyrektor administracyjny zoo we Wrocławiu robi tradycyjny obchód. Nie lubi Gucwińskich, i to z wzajemnością, ale jako pracownik jest bardzo dokładny, nazywają go "niuchacz". Teraz rządzi ogrodem, bo dyrektor i żona są na Węgrzech. W Veszprém trwa właśnie międzynarodowy kongres weterynarzy.

Administracyjny sprawdza również kotłownie ogrzewające pawilony ogrodu. W jednej z nich, na pomoście wiodącym do kratki paleniska pod kotłem, widzi niedopaloną łapę, właściwie uwędzoną. Pod kratką w popiele i wytopionym tłuszczu walają się kości spalonych palców oraz ślady drewna, którym obłożono łapę, by się szybciej spaliła, ale coś poszło nie tak.

dk8kdbr

Administracyjny myśli, że to kończyna padłej małpy, którą ktoś próbował nieudolnie spalić bez przeprowadzenia obowiązkowej sekcji zwłok, tak by nie trzeba było w rejestrze zwierząt odnotowywać straty zoo. Natychmiast zawiadamia milicję. Okazuje się jednak, że się mylił, niedopalona małpia łapa jest ludzką ręką. Funkcjonariusze znajdują w kotłowni dalsze części nadpalonego ciała.

1 czerwca z ulicy Wróblewskiego w bramę dla pracowników zoo skręca wartburg Gucwińskich. Wracają z węgierskiego kongresu po dwóch tygodniach. Antoni zatrzymuje się przy stróżówce.

Antoni: - Był u nas stary portier Michał Graczyk, niesamowita postać, ze specyficznym poczuciem humoru. Jak zawsze, gdy wracaliśmy po nieobecności, pytam go, co słychać w zoo. A on: "Nic specjalnego się nie wydarzyło, tylko w kotłowni kogoś zamordowano".

dk8kdbr

Okazało się, że w biurze jest grupa operacyjna milicji, żeby sprawę wyjaśnić. W tym czasie milicja we Wrocławiu poszukiwała kilkunastu dziewcząt, które zaginęły. Na podstawie tej ręki zidentyfikowali jedną z nich. To była Basia, licealistka zaginiona tydzień wcześniej. Przyszli do nas po dwóch dniach milicjanci i mówią, że to zabójstwo doskonałe. Ale na szczęście żona się tym zainteresowała.

Hanna: - Pozwolili mi wziąć udział w badaniach śladów. Ja mam serce policjanta. Siedział milicjant i przez sitko przesiewał prochy. Kucnęłam przy tym sitku i patrzyłam. Podszedł do mnie nawet jeden nasz przyjaciel, komendant milicji, i spytał, co robię. Nagle patrzę, a tam jest fragment etykiety – biało-czarny papierek, jakiś kawałek narysowanego psa czy kota, międzynarodowego symbolu ze skrzyń transportowych. Nie było tak, że skrzynia po przyjeździe do zoo i zabraniu zwierzęcia miała prawo się poniewierać.

- Każdy z naszych pawilonów miał obowiązek chować skrzynie transportowe, bo są one bardzo cenne, i rejestrować. Poznałam, że ten akurat papierek pochodzi ze skrzyni, w której przywieziono drobne ptaki. Morderca drewnem z niej obłożył ciało dziewczyny i podpalił. Papierek jakimś cudem się zachował.

dk8kdbr

Milicjanci sprawdzają magazyn ptaszarni. Jednej skrzyni brakuje. Do magazynu dostęp ma tylko trzech pracowników ptaszarni. 3 czerwca wszyscy są przesłuchiwani. Od samego początku w zabieraniu resztek zwłok z kotłowni milicjantom pilnie pomaga jeden z nich, Łukasz N.

Antoni: - Mało go znaliśmy, był z zawodu murarzem, a potem zatrudnił się i trafił do ptaszarni jako opiekun. Bardzo lubiany, przystojny facet. Przycisnęli go, że tylko on miał dostęp do tej skrzyni, i się przyznał.

Według Łukasza N. 24 maja koło godziny piętnastej Basia wchodzi do pawilonu strusi, który wtedy nie jest przeznaczony do zwiedzania, on akurat tam sprząta, prosi, by wyszła. Basia odmawia, kłócą się. W pewnym momencie chwyta dziewczynę od tyłu za szyję ramieniem, by ją wyciągnąć. Basia się wyrywa, on mocniej naciska, aż tak mocno, że dziewczyna wiotczeje, upada na ziemię. Nie żyje. Spanikowany zabiera jej kurtkę, spodnie i zegarek. Przenosi zwłoki do kotłowni przy ptaszarni. Okłada drewnem ze skrzyni i wrzuca do paleniska.

Książka Marka Górlikowskiego ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Materiały prasowe
Książka Marka Górlikowskiego ukazała się nakładem wydawnictwa ZnakŹródło: Materiały prasowe, fot: x

Hanna: - Mówili, że był narwany, wydaje mi się, że może nie planował jej zabić, ale tak się stało przez ten chwyt za szyję. Później była wizja lokalna, w której też brałam udział. Chciałam go ratować, bo nie miałam pewności, czy jest winny. Był tam taki betonowy próg, więc zapytałam, czy przypadkiem ofiara nie uderzyła głową o ten próg. Akurat gdy to mówiłam, trzymał kukłę, od razu położył ją obok, mówiąc do mnie: "Nie, pani magister, nie, ona tu upadła!". Pociągnął kukłę i pokazał gdzie. To był dobry chłopak, mówił prawdę. Nawet się nie bronił.

dk8kdbr

Do dyrektora zoo dzwoni rodzina Basi z prośbą, że chce zobaczyć miejsce śmierci. Gucwińscy jak całe zoo są w szoku, ale Antoni zgadza się na wizytę.

Hanna: - Rodzina przyniosła bukiety białych storczyków. Pracownicy nie chcieli później obsługiwać zwierząt w pawilonie strusi, powiedzieli, że nie są w stanie przeskoczyć tej historii. Pracowała tam jedna dziewczyna, z którą on nawet sympatyzował, więc to było dla niej straszne.

Po rocznym procesie, opisywanym w prasie, 19 czerwca 1983 r. Łukasz N. zostaje skazany na 12 lat więzienia.

dk8kdbr

Po latach odwiedza Gucwińskich, układa sobie życie od nowa.

Imiona ofiary oraz jej rodziców i zabójcy zostały zmienione.

O AUTORZE

Marek Górlikowski – reporter, dziennikarz, przez wiele lat związany z "Gazetą Wyborczą". Czterokrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategoriach Dziennikarstwo śledcze, Wywiad i Publicystyka. Laureat Nagrody im. Jana Jędrzejewicza za biografię "Noblista z Nowolipek. Józefa Rotblata wojna o pokój" (2018), nominowaną również do finału Górnośląskiej Nagrody Literackiej Juliusz.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
dk8kdbr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dk8kdbr

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj