Związki równoległe
- Użytkownicy portali randkowych zaznaczają sobie, że szukają na seks kogoś, kto jest 150–300 metrów dalej. I nierzadko znajdują chętnego w tym samym budynku albo wręcz w tej samej firmie - mówi prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog, autor książek "Seks po polsku. Zachowania seksualne jako element stylu życia Polaków", "Seksualizm dzieci i młodzieży w Polsce" czy "Intymne. Rozmowy nie tylko o miłości".
Joanna Ćwiek (Plus Minus): Co z tą miłością, panie profesorze...
Prof. Zbigniew Izdebski: Ona wciąż istnieje. Z moich badań wynika, że zdecydowana większość Polaków przeżyła swoją wielką, wspaniałą miłość. A zapytałem o to aż 2,5 tys. dorosłych mieszkańców naszego kraju. Tylko 18 proc. odpowiedziało, że jej nie doświadczyło.
Chyba jesteśmy szczęściarzami.
W życiu i w miłości bywa różnie. 54 proc. ankietowanych odpowiedziało, że przeżyło wielką miłość z osobą, z którą jest aktualnie w związku. Ale 24 proc. powiedziało: "tak, przeżyłam swoją wielką miłość, ale nie jestem z tą osobą".
Trochę to smutne.
W życiu nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Bywa, że zakochujemy się wbrew naszej woli lub zdrowemu rozsądkowi. Czasami osoba, którą darzymy uczuciem, jest w innym związku. Bywa, że nie odwzajemnia naszego uczucia. Ale też czasem ktoś rezygnuje ze związku z uwagi na cechy charakteru partnera czy jego nałogi. Mimo że jest między nimi prawdziwe uczucie.
Coraz ważniejszy jest też w naszym życiu seks.
Tak, zwłaszcza dla ludzi młodych. Z moich badań wynika, że dla 75 proc. młodych ludzi miłość jest wartością nadrzędną i deklarują, że dążą do tego, by być w jednym, długotrwałym związku. Równocześnie jednak 45 proc. odpowiedziało, że można uprawiać seks bez miłości. Ale też wszyscy Polacy szybciej przechodzą od uczuć do seksu. 3 proc. twierdzi, że robiło to na pierwszej randce. Po kilku spotkaniach już 38 proc., a po dłuższej znajomości 47 proc. Ze współżyciem do ślubu czekało zaledwie 5 proc. ankietowanych. To trochę zmienia się z wiekiem. Wśród osób do 29. roku życia na seks na pierwszej randce decyduje się 6 proc. A dziewictwo do ślubu zachowuje co setna taka osoba. Z kolei wśród osób po pięćdziesiątce seks na pierwszej randce uprawiało 2 proc. osób. Do ślubu wstrzymało się 9 proc. Przekonanie o dużej seksualizacji społeczeństwa wynika z tego, że 34 proc. ankietowanych określiło siebie jako singli. Są wśród nich osoby, które zmieniają partnerów seksualnych, ale nie mają poczucia, że kogoś zdradzają.
Nie zdradzają, bo nie są z nikim w związku. Singli jest coraz więcej.
To na pewno jest istotna zmiana w naszej obyczajowości. Polacy mają więcej odwagi w wybieraniu życia w pojedynkę. Ponad połowa singli twierdzi, że nie są w związku, bo nie spotkali odpowiedniej osoby. Inna sprawa, że jest większa akceptacja takiego życia, presja rodziny się zmniejsza. Ludzie też mają większe wymagania, chcą, żeby w związku od razu dobrze im się układało, nie chcą żyć jakoś, nie chcą byle jakich związków.
Jak wygląda życie seksualne "statystycznego" Kowalskiego?
42 proc. Polaków jest z niego zadowolonych, a co trzeci z nich wyraża w tym zakresie opinie ambiwalentne. Częściej zadowolone są osoby między 30. a 49. rokiem życia, zwykle żyjące w stałych związkach. Dla 48 proc. mężczyzn i 34 proc. kobiet seks jest w życiu istotną sprawą. Zupełnie bez znaczenia jest on z kolei dla co trzeciej kobiety i 12 proc. mężczyzn. Najwięcej takich osób jest po 50. roku życia.
Dlaczego?
Czasami wpływ na to mają stereotypy. Kobietom wydaje się, że w tym wieku już nie wypada uprawiać seksu. Bywa też, że po okresie menopauzy z uwagi na zanik lubrykacji stosunki stają się dyskomfortowe i kobiety zaczynają ich unikać. Ale też mężczyźni mają już problemy ze sprawnością seksualną. I choć są już przecież dostępne bez recepty pigułki na zaburzenia erekcji, wielu mężczyzn wstydzi się po nie sięgać. Czasami pewnie też nie mają ochoty na seks, bo po wielu latach już żyją bardziej obok siebie niż ze sobą. Zapytałem Polaków, czy ponownie wybraliby tego samego partnera. 91 proc. mężczyzn i 88 proc. kobiet deklaruje, że tak. To bardzo pozytywne.
Niemal bajka.
Ale też w związkach nie brakuje problemów. Na przykład 48 proc. ankietowanych odpowiedziało, że uprawiało seks, chociaż nie miało na to ochoty. "Czasami i często" odpowiedziało, że robi tak 31 proc. kobiet i 16 proc. mężczyzn.
Mówimy o przemocy?
Nie, nie o przemocy, ale o tzw. bólu głowy. Czasami pytam pacjentek, dlaczego się na to godzą. Odpowiadają, że wolą mieć to za sobą.
Dlaczego nie powiedzą tego partnerowi?
Bo twierdzą, że więcej byłoby gadania niż to wszystko warte. Kładą się po prostu i przeczekują, aż partner zrobi swoje. Przyjemności w tym żadnej nie ma. Z moich badań wynika, że 50 proc. kobiet udaje orgazm. Pytam często dlaczego i słyszę w odpowiedzi np. "jestem odpowiedzialną kobietą". Myślę, że w Polsce wciąż wiele osób ma problem z przyznaniem się do tego, że seks może sprawiać im przyjemność. Ta zmiana podejścia wciąż jest jeszcze przed nami.
Na zdjęciu: reżyserka filmu "Sztuka Kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" Maria Sadowska i prof. Zbigniew Izdebski podczas premiery nowego wydania książki "Sztuka Kochania" autorstwa Michaliny Wisłockiej
(img|732341|center)
Czy to się zmienia?
W aplikacjach randkowych jest już inaczej. Ludzie, którzy z nich korzystają i deklarują, że chodzi im wyłącznie o seks, znacznie skracają ten dystans, bo od razu mówią o tym, co im pasuje. To ułatwia wybór, bo ktoś może nie lubić seksu oralnego, a ktoś inny odrzuci ofertę osoby, która pisze, że uwielbia się całować. Kiedyś jedna pacjentka powiedziała mi, że na takich spotkaniach to nie umawia się na całowanie, bo to zbyt intymne. Mniej intymny był dla niej seks waginalny. Bo to tylko seks. Ludzie są różni i po prostu mają odmienne preferencje. Ale z drugiej strony czasami, wybierając formę internetowego kontaktu, niektórzy ludzie bardzo dużo ze sobą rozmawiają. Czasami jest to seks, ale czasami też kilkutygodniowy flirt. Nawiązywanie znajomości przez internet to jedno, ale też ludzie zbliżają się do siebie w pracy. Bardzo często dochodzi w niej do zdrady. Badania pokazują, że najwięcej, bo 26 proc., zdradza po alkoholu, 24 proc. – na samotnym urlopie, 17 proc. w delegacji, 15 proc. w biurze. Na seks na
wyjeździe integracyjnym decyduje się 11 proc. Polaków. Seks w pracy jest popularny dlatego, że w biurach spędzamy prawie całe dnie. Nigdy tyle nie pracowaliśmy i nigdy aż tak dużo zdrad w pracy nie było. Wiele osób mówi jednak, że to wcale nie biurowe romanse, ale sam seks dla higieny, dla rozładowania napięcia seksualnego lub wręcz podtrzymania dobrych relacji z kolegami z pracy. Czasami mam wrażenie, że ludzie nieraz nie potrafią odróżnić stresu w pracy od napięcia seksualnego. I wydaje im się, że seks w miejscu pracy pomoże im się z tym uporać. Podobno najczęściej zdradzają finansiści. To wynika z korporacyjnego systemu pracy. Z pomocą przychodzą tu aplikacje randkowe. Bywa, że użytkownicy zaznaczają sobie, że szukają na seks kogoś, kto jest 150–300 metrów dalej. I nierzadko znajdują chętnego w tym samym budynku albo wręcz w tej samej firmie.
I gdzie wtedy się spotykają?
Różnie z tym bywa, nieraz są to pomieszczenia biurowe, a czasem nawet toalety, ale także magazynki, salki konferencyjne, klatki schodowe czy sterownie, czasami też dachy. Ten, kto chce mieć w pracy seks, ma romans, jest zwykle dobrze zorganizowany, obserwuje zwyczaje współpracowników i wie, kiedy ktoś wychodzi na lunch i gdzie na pewno nikt nie będzie się kręcił.
Seks w firmach to problem dla zarządów. Mogą pojawić się zarzuty molestowania seksualnego.
Seks w pracy to częste zjawisko, ale raczej unika się tematów seksualności w pracy na szkoleniach. To błąd, bo jest to poważny problem na przykład podczas wyjazdów integracyjnych. Bywa, że ktoś decyduje się na współżycie pod wpływem nacisku grupy, wszyscy to robią, dobrze się przy tym bawiąc, więc głupio jest się z tego wyłamać. A wcale nie ma na to ochoty. Mam pacjentkę, która jest w ciąży. Rano przed wyjazdem współżyła z mężem, wieczorem z kolegą z pracy, rano z innym kolegą. Nie wie, kto jest ojcem jej dziecka. I chyba nie chce wiedzieć, bo jednak najwygodniej jest jej przyjąć, że spodziewa się dziecka męża.
Dlaczego się nie zabezpieczała?
Kobiety różnie do tego podchodzą. Bywa, że zarówno nastolatki, jak i kobiety w średnim wieku obawiają się, co sobie partner o nich pomyśli, jeśli zaproponują prezerwatywę. Dlatego podejmują zachowania ryzykowne.
Kto decyduje się na takie relacje w pracy?
To ludzie w różnym wieku, różnym statusie zawodowym. Czasami są w związkach, a czasami nie. Łączy ich jedno – gotowość na relacje bez zobowiązań. Czasami się to nie udaje, bo ludzie się zakochują. Problem, jeśli czegoś więcej zacznie oczekiwać druga osoba. Wtedy tworzą się mało miłe sytuacje, bo bywa, że ktoś mówi wprost, że on się na żadną miłość nie umawiał, ma męża czy żonę i nie zamierza tego zmieniać. Atmosfera staje się napięta, w pracy pojawiają się zgrzyty, humory, szantaże i bywa, że trzeba szukać nowego zajęcia. Ale czasami ktoś z kimś utrzymuje relacje intymne, a później spotyka się z nim na rozmowie kwalifikacyjnej. Tak też się zdarza. Gdy obcy ludzie umawiają się na seks, to liczy się gotowość do niego i wygląd, a nie to, czym ktoś się zajmuje zawodowo. I zdarza się, że na rozmowie kwalifikacyjnej rekruter i kandydat są parą, która kilka godzin wcześniej uprawiała seks. W sferze zawodowej tyle jest różnych relacji seksualnych, że naprawdę filmy na tej podstawie można kręcić.
Dlaczego ludzie to robią?
Paradoksalnie wiele osób w ten sposób utrzymuje swoje małżeństwo. Mówią, że ich związek może nie jest zły, ale jest mdły, nijaki, brakuje w nim chemii i adrenaliny. Tak mówią często już dość młodzi, 30-, 40-letni ludzie. Z naszych badań wynika, że w związku równoległym żyje obecnie co dziesiąty Polak. Czasami podwójne życie prowadzone jest przez wiele lat.
(img|732342|center)
Jak to się kończy?
Bardzo różnie. Czasami, gdy dojdzie do upublicznienia romansu, wybiera się życie ze współmałżonkiem. Ktoś inny w ten sposób decyduje o odejściu. Ale są też ludzie, którzy nie potrafiąc wybrać, opuszczają i żonę, i partnerkę, a następnie wyjeżdżają, bywa że za granicę. Ale są też tacy, którzy nie są pewni uczuć partnera i boją się postawić sprawę na ostrzu noża. Wszyscy się przyzwyczajają, że tata pierwszy dzień świąt spędza z żoną i dziećmi, a w drugi dzień wyjeżdża. Nikt na wszelki wypadek nie pyta dokąd. Podwójne życie na dłuższą metę męczy.
Czy doprowadzenie do rozpadu podwójnego związku uszczęśliwia?
Nie zawsze. Są ludzie, którzy są szczęśliwi, tylko żyjąc w dwóch związkach. Co prawda w naszej kulturze i religii przyjęło się, że jest jeden mąż, jedna żona i są sobie wierni. Ale nie każdemu to pasuje.
Jaka jest recepta na szczęśliwy związek?
Jak ja "lubię" takie pytania! Myślę, że trzeba patrzeć na związek jak na biznes. Ludzie potrafią dbać o biznesy, ale przy związkach często się nie starają, bo wydaje im się, że są one im dane raz na zawsze. Zwłaszcza, jeśli zawarli je sakramentalnie. Ale tak nie jest. Ludzie nie wytrzymują i odchodzą. W Polsce wzrasta liczba rozwodów. Jestem przekonany, że do wielu z nich nie musiało dojść, gdyby małżonkowie dali sobie szansę, poszukali pomocy osoby trzeciej, napisali biznesplan, program naprawczy i udzielili sobie kredytu zaufania. Bo czasami zdrada rzeczywiście prowadzi do rozpadu związku, ale czasami też go wzmacnia. Ludzie zastanawiają się, dlaczego do niej doszło. I co w tym związku było nie tak. Okazuje się, niektórym łatwiej było zdradzić niż "wynegocjować" od współmałżonka to, na czym mu zależy, a czego w związku nie było. Czasami łatwiej rzucić kwitami niż naprawiać.
Wielu z nas nie potrafi ze sobą rozmawiać.
To widać zwłaszcza wśród tych, którzy wyjeżdżają do pracy za granicę. Bywa, że rozdzieleni w ten sposób małżonkowie rozmawiają ze sobą za pośrednictwem Skype'a i okazuje się, że nie mają wspólnych tematów. Uświadamiają sobie, że tkwili w złym związku i się rozwodzą. Ale są i tacy, którzy dzięki tym rozmowom odkrywają, jak bardzo ich związek jest fascynujący i zbliżają się do siebie, mimo że żyją na odległość. Bo wreszcie znajdują czas na rozmowę.
Dlaczego warto zadbać o związek?
Chociażby dlatego, że żyjemy coraz dłużej. Może się tak zdarzyć, że z jedną osobą spędzimy nawet 60 lat. Nie da się tyle czasu wytrzymać w fatalnym związku.
Zbigniew Izdebski jest profesorem nauk humanistycznych, pedagogiem i seksuologiem, specjalistą z zakresu poradnictwa rodzinnego. Wykłada na uniwersytetach Zielonogórskim i Warszawskim. Stale współpracuje ze Światową Organizacją Zdrowia.