Żona Gwardzisty Szwajcarskiego musi mieszkać w apartamencie. Nie ma wyboru
To jedno z najbardziej tajemniczych państw świata. Zamknięte dla turystów, zresztą nawet jego mieszkańcy, ilekroć chcą zaprosić gości, muszą z wyprzedzeniem ich zarejestrować. Watykan to od wieków wielka polityka i walka o wpływy, ale toczy się tam również zwykłe życie. Mieszkająca w Watykanie przez 16 lat polska dziennikarka opowiada o tym, czego prawdopodobnie nikt z nas nie zobaczy na własne oczy.
To prawdopodobnie najmniejsze więzienie świata. Znajdują się w nim zaledwie trzy cele. Tak naprawdę to o co najmniej dwie za dużo, bo nie zdarzyło się jeszcze, by karę odbywało jednocześnie dwóch skazanych, nie wspominając o trzech. Nic więc dziwnego, że żandarmi, do których obowiązków należy m.in. prowadzenie więzienia, czują się w roli strażników więziennych dość niepewnie. Rezultat? Osadzony spożywa z nimi posiłki, spędzają czas wolny, a skoro nie ma typowego spacerniaka, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wychodził do pięknych, pobliskich ogrodów.
Nie ma ryzyka, że ucieknie. W końcu odbywa karę w bodaj najbardziej strzeżonym państwie świata.
Takich nieoczywistości na kartach książki będzie znacznie więcej.
ZOBACZ WIDEO: Watykan otwiera grobowce
16 lat życia za murami
Magdalenę Wolińską-Riedi widzowie "Wiadomości" poznali kilka lat temu, kiedy została korespondentką Telewizji Polskiej w Watykanie. To jedyna w historii dziennikarka, która posiadała paszport Państwa Watykańskiego i w dowolnej chwili przekraczała granicę między Rzymem a Watykanem. Dzięki temu mogła nie tylko przemycać do relacji swoją własną perspektywę osoby z wewnątrz, ale też o wielu rzeczach dowiadywała się jako pierwsza. Pozostali korespondenci - i to niezależnie od tego, jak silne redakcje reprezentowali - mogli tylko stać pod watykańskimi murami i czekać na oficjalny komunikat prasowy.
Już po zakończeniu tej przygody 16 lat swojego życia za murami opisała w książce "Kobieta w Watykanie" (wyd. Znak). Wolińska-Riedi "wżeniła" poniekąd się w Watykan, bo jako żona Gwardzisty Szwajcarskiego, dostała możliwość zamieszkania na jego terenie. Tym samym stała się jedną z zaledwie 30 kobiet mieszkających w Państwie Watykańskim i otrzymała jego obywatelstwo. Co ciekawe, obywatelstwo nie jest dożywotnie. Traci się je z chwilą, w której osoba przestaje być zawodowo lub rodzinnie związana z Watykanem.
Państwo prawie opiekuńcze
"Kobieta w Watykanie" to kopalnia różnych ciekawostek na temat życia w tym malutkim państwie. Autorka nie koncentrowała się na dyplomacji kościelnej, hierarchii duchownych czy skandalach z ich udziałem (choć uczciwie poświęciła kilka stron na przypomnienie tzw. "Vatican leaks", czyli wynoszeniu przez zaufanego papieskiego kamerdynera ściśle tajnych informacji dotyczących m.in. finansowania Państwa Watykańskiego), ale codziennym życiu garstki mieszkańców Watykanu.
Bo tam gdzieś za murami, na obszarze zaledwie 44 hektarów (dla porównania - tyle samo zajmują warszawskie Powązki), toczy się normalne rodzinne życie gwardzistów i kilkudziesięciu innych osób świeckich, które dostały przywilej zamieszkania tam.
PRZECZYTAJ TEŻ: Kret w Watykanie: Historia PRL-owskiego "nielegała"
Za murami wychowuje się więc dzieci (choć na świat przychodzą w szpitalach rzymskich), a żony gwardzistów każdego dnia bez skrępowania mogą opuścić Watykan i udać się do pracy. Inna sprawa, że - jak przekonuje autorka - nie muszą, bo wynagrodzenie męża w zupełności wystarcza na zapewnienie rodzinie bytu. Tym bardziej, że koszty życia nie są wysokie. Gwardziści nie płacą za wynajęcie mieszkania - a nie mówimy tu o skromnej służbówce. Wolińska-Riedi przez kilkanaście lat mieszkała na 130 metrach kwadratowych i to nie dlatego, że upierała się przy posiadaniu tak wielkiego apartamentu. Mniejszych zwyczajnie nie było...
Lokatorzy mogą dowolnie umeblować mieszkanie. Jeśli mają fantazję do 4-metrowego mieszkania wstawiać meble z Ikei, to ich wolna wola, ale równie dobrze mogą skorzystać z wypożyczalni mebli. W magazynie można trafić na perełki, nawet liczące sobie kilkaset lat drewniane meble, z których niegdyś korzystali kardynałowie albo i sami papieże. Gdy po kilku latach rezygnują z mieszkania, meble wracają do magazynu i czekają na kolejnych użytkowników.
Zakupy dla uprzywilejowanych
Mieszkańcy Watykanu oszczędzić mogą nie tylko na wynajęciu mieszkania, ale też na codziennych zakupach. Tam właśnie działa najbardziej pożądany w całych Włoszech sklep, dostępny jednak tylko dla wybranych: supermarket sieci Annona, w którym wszystko jest o co najmniej 20 proc. tańsze niż w Rzymie.
- Wynika to bezpośrednio z postanowień traktatów laterańskich z 1929 r. Produkty dostarczane na terytorium Państwa Watykańskiego są zwolnione z opłat celnych, akcyzy, nie podlegają też opodatkowaniu VAT - wyjaśnia Magdalena Wolińska-Riedi.
Na półkach supermarketu znajdziemy te same towary co w każdym innym sklepie, ale poza dobrą ceną, wyróżniają się też jakością: wiele z nich to włoskie towary przeznaczone na eksport i stąd są lepsze (taki casus niemieckich proszków do prania, które są uważane za skuteczniejsze niż polskie).
Na kupujących czeka też wybór produktów niezwykłych, bo pochodzących z papieskiej farmy w Castel Gandolfo ("najbardziej ekskluzywnego gospodarstwa rolnego na ziemi" – przekonuje dziennikarka). Castel Gandolfo wielu automatycznie kojarzy ze znajdującą się w odległości ok. 30 km od Rzymu letnią rezydencją papieży. Niewielu wie jednak, że przy pałacu działa gospodarstwo rolne założone przez Piusa XI w 1934 r. Dostarcza warzywa, owoce i mięso na stół papieski, a w ograniczonej ilości trafiają one również do watykańskiego sklepu.
W tym wszystkim jest mały kruczek: warunkiem wstępu do sklepu jest posiadanie imiennej legitymacji ze zdjęciem. Wydawane są aktualnym mieszkańcom, emerytowanym pracownikom Watykanu, pracownikom instytucji związanych z Watykanem. Do niedawna zdarzało się, że ktoś wchodził na pożyczony identyfikator, ale za czasów Franciszka kontrole stały się na tyle skrupulatne, że nikt nieuprzywilejowany się nie prześlizgnie.
I teraz zagadka: jak to możliwe, że choć do korzystania ze sklepu uprawnione jest bardzo wąskie grono osób, rocznie klienci potrafią zostawił w kasie 21 mln euro? W 2012 r. podzielono ilość sprzedanego alkoholu przez oficjalną liczbę klientów i wyszło na to, że klienci spożywają średnio po 74 litry wina rocznie. Innych trunków nie uwzględniono.
Gazety na całym świecie żartowały z pijaństwa za Spiżową Bramą, a władze Watykanu uspokajały, że za wysoką sprzedaż alkoholu nie odpowiada alkoholizm kardynałów, a jedynie spekulacje niektórych klientów, którzy dużo kupują, a później sprzedają po rynkowych cenach.
Recepta niczym wejściówka do Rzymu
Z ogromną dozą pewności możemy założyć, że nikt z nas nigdy się nie dowie, jak w rzeczywistości wygląda owiany tajemnicą sklep - choć zasady wstępu na teren Watykanu mogą zostać w przyszłości poluzowane, bo tak się stopniowo dzieje. Przy odrobinie szczęścia - jeśli w czasie urlopu w Rzymie zachorujemy i lekarz wypisze nam receptę, będziemy mogli zrealizować ją w aptece watykańskiej. Podobno dziennie robi w niej zakupy 2-2,5 tys. osób! Skąd taka oszałamiająca popularność?
- Włosi na wszystkie sposoby próbują dostać się do apteki za Spiżową Bramą, bo jako jedyna zajmuje się sprzedażą produktów, które nie otrzymały jeszcze aprobaty włoskiego Ministerstwa Zdrowia. Mogą się więc tu znaleźć leki, które są w obiegu międzynarodowym, sprowadzane często na zamówienie konkretnych osób - wyjaśnia Magdalena Wolińska-Riedi.
- To jedna z najbardziej zatłoczonych aptek na świecie. Dysponuje 42 tysiącami produktów, a poza produktami stricte medycznymi są tu też wszelkiego rodzaju eliksiry, egzotyczne napary i niespotykane w innych aptekach maści - dodaje.
Choć do apteki można wejść "z ulicy", to jednak trzeba wcześniej przejść przez kontrolę dokumentów (przecież Watykan to samodzielne państwo, a mury wyznaczają jego granice), a po przekroczeniu kilkusetletniej bramy klientowi wolno udać się tylko najkrótsza drogą do apteki, zrobić zakupy i opuścić teren Watykanu.
Żadnego spacerowania ani picia kawy w Ogrodach Watykańskich. Watykan jest chyba jedynym państwem świata, które nie przewiduje żadnego wstępu dla turystów, a nawet sami mieszkańcy muszą rejestrować swoich gości. Przenocowanie kogoś - to już wymaga biurokratycznych zabiegów.
Nie oczekujmy pikantnych szczegółów
Książka Magdaleny Wolińskiej-Riedi stanowi rzadką okazję do tego, by trochę się do opisywanego przez nią tajemniczego świata zbliżyć. Oczywiście, tajemnica niejedno ma imię - ktoś może uczynić zarzut, że autorka rozpisuje się na temat placu zabaw czy rodzinnej atmosfery, jaka ma panować w Watykanie, a unika, jeśli nie liczyć kilkudziesięciu akapitów, skandali, walki o władzę czy wątków homoseksualnych. Tyle że Magdalena Wolińska-Riedi miała zupełnie inne ambicje i tego nie ukrywała.
Skupiła się na szczegółach życia w Watykanie, raczej bez ich oceniania (choć w kilku miejscach pojawiają się dość odważne, biorąc pod uwagę zachowawczy styl książki, opinie i porównania). Zamiast pisać o tym, jak kardynałowie budują frakcje i walczą o wpływy, wolała wyjaśnić, dlaczego watykańskie bankomaty wyświetlają komunikaty po łacinie i jakie wymogi musi spełnić kandydatka na męża Gwardzisty Szwajcarskiego. Jak to jest mieszkać po sąsiedzku z papieżem i przyjąć z jego ślub z jego rąk, jaka waluta obowiązuje w Świętym Mieście i czy łatwo zaparkować auto.
Czy to się udało? Myślę, że tak. Wprawdzie w pewnych momentach aż chciałoby się poczytać więcej o historii opisywanych przez autorkę miejsc, które spokojnie zmieściłyby się kosztem brzmiących jak z bloga młodej matki opisów tego, jak odważyła się nakarmić dziecko w jednym ze starych kościołów - i kilku podobnych, które są całkowicie zbędne - to jednak "Kobietę w Watykanie" czyta się dobrze.
Jak już wspomniałam, można ją potraktować jako kopalnię ciekawostek i pierwszy krok do tego, by zacząć zgłębiać wiedzę o Watykanie. W ostatniej dekadzie pojawiło się kilka książek traktujących o historii Watykanu i różnych panujących tam układach ("Mroczna historia światowej potęgi" i kontrowersyjna "Sodoma"), które do pewnego stopnia się uzupełniają.
Bo Watykan nie jest miejscem jednowymiarowym i można o nim opowiadać na różne sposoby.
PRZECZYTAJ TEŻ: Watykan - sekrety najmniejszego państwa świata