Zagrać Anię? To dopiero wyzwanie! Wywiad z autorami biografii o Annie Przybylskiej
Dwóch wybitnych dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Wielbiciele kina, współpracownicy, a jednocześnie bliscy przyjaciele. Maciej Drzewicki i Grzegorz Kubicki, autorzy książki "Ania. Biografia Anny Przybylskiej”, w rozmowie z nami odpowiadają na pytanie, czy Polacy potrzebują filmu o jej życiu.
Jakie warunki muszą być spełnione, aby napisać książkę wspólnie?
Maciej Drzewicki i Grzegorz Kubicki: Zaczęło się od wspólnych tekstów w "Gazecie Wyborczej" - reportaży, dużych wywiadów. Okazało się, że świetnie nam się pracuje razem. Mamy podobne charaktery i bardzo się lubimy. Do tego stopnia, że po napisaniu biografii o Ani - a zajęło nam to ok. osiem miesięcy - pojechaliśmy jeszcze razem, z całymi rodzinami, na wakacje. Dzielimy się pracą po połowie. Mamy podobny styl, więc książka jest spójna i trudno rozróżnić, kto napisał jaką część. Warto to robić razem, bo przecież wtedy każdy z nas ma do napisania tylko połowę książki (śmiech).
A skąd pomysł na biografię Ani?
Grzegorz Kubicki: Na książkę czekały tysiące fanów Ani, co potwierdziło się potem w wielu recenzjach i wiadomościach, które dostaliśmy po premierze. Za wszystkie opinie bardzo dziękujemy, każda jest dla nas bardzo ważna. A z czysto zawodowego punktu widzenia - praca nad tą książką to było dla nas ogromne wyzwanie dziennikarskie.
Maciej Drzewicki: Zaczęło się wywiadu z mamą Ani, panią Krystyną. Długo zabiegaliśmy o rozmowę, bo z ogromną rezerwą wypowiada się w mediach (w 2016 r. powstał wywiad z Krystyną Przybylską w "Wysokich Obcasach” - przyp.red.). Rozmowa spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem czytelników. To był pierwszy krok, nie myśleliśmy wtedy o biografii.
Grzegorz Kubicki: Historia Ani Przybylskiej stała się ważna dla tysięcy kobiet, które kibicowały jej na kolejnych szczeblach kariery i życia osobistego. To dla nich opowieść o "niezwykłej zwykłej" dziewczynie, której udawało się spełniać największe marzenia. A przy tym pozostawać całkowicie sobą. Osobą autentyczną i szczerą.
Jak to się stało, że to wam pani Krystyna zaufała i powierzyła napisanie książki o jej córce?
Maciej Drzewicki: Wcześniej pani Krystyna bała się, że powstanie nieprawdziwy obraz Ani. Tak jak często bywa spłycany w mediach. Chyba wywiad w "Wysokich Obcasach" pozwolił jej uwierzyć, że może być inaczej.
Książka "Ania” to świetny materiał na film…
Grzegorz Kubicki: Dziękujemy za taką opinię. Jeżeli tylko ktoś zechciałby nakręcić film o Ani w oparciu o naszą książkę, byłoby nam niezmiernie miło, byłby to dla nas zaszczyt.
Maciej Drzewicki: Film o Ani musiałby być wierną biografią, nie opowieścią osnutą "na motywach". To na pewno pierwszy i podstawowy warunek.
Kto, waszym zdaniem, mógłby ją zagrać?
Grzegorz Kubicki: To trudne pytanie, które sami sobie czasem zadajemy. Zagrać Anię, to byłoby z pewnością wielkie wyzwanie dla każdej aktorki. Ale jednocześnie wielka odpowiedzialność - grać kogoś, kogo wszyscy kochają, a kogo obraz jest wciąż żywy w pamięci fanów.
Maciej Drzewicki: Moim zdaniem jest tylko jedna aktorka, która podołałaby temu zadaniu. Meryl Streep (śmiech).
W mediach plotkowano, że Radosław Piwowarski, reżyser, który odkrył Annę Przybylską, powierzając jej rolę w "Ciemnej stronie Wenus", chciał nakręcić film o Ani.
Maciej Drzewicki: Tak, słyszeliśmy o tym, ale to projekt zupełnie niezwiązany z naszą biografią, więc trudno nam go komentować.
Dlaczego Polakom potrzebny jest film o Annie Przybylskiej?
Maciej Drzewicki: Czy jest potrzebny - nie wiem. Bo co to znaczy? Na pewno Ania ma mnóstwo fanów, którzy za nią tęsknią i takiemu filmowi by kibicowali.
Grzegorz Kubicki: Cezary Pazura, z którym wspominaliśmy Anię, pięknie uwypuklił jej wyjątkowość - powiedział: "kochało się w niej 100 proc. Polaków i 90 proc. Polek". Jej popularność była fenomenem. Jednym z kluczy do niego jest na pewno fakt, że nikogo nie udawała. I ludzie to doceniali. Kiedy np. firma Coty szukała twarzy do nowej kampanii kosmetyków marki Astor, przeprowadzono badania, żeby sprawdzić, która polska aktorka lub artystka jest najbliższa Polakom. Wśród kandydatek tylko o Przybylskiej ankietowani mówili po prostu "Ania". Nie Anna Przybylska, ale właśnie Ania. Tak jakby była ich sąsiadką czy bliską znajomą.
Wasze ulubione filmy z Anią?
Grzegorz Kubicki: Mam dwa. "Sęp” oraz "Sezon na leszcza”. W tym pierwszym Ania jest już dojrzałą aktorką, pokazuje klasę, a i film został świetnie zrealizowany. To jest już także początek nowej, lepszej epoki polskiego kina. Bo Ania - niestety - nie trafiła na dobry okres polskiej kinematografii. Jestem przekonany, że najlepsza, duża rola była dopiero przed nią...
Maciej Drzewicki: Najpiękniejsza jest w "Złotym środku". Na mojej liście jest też "Sezon na leszcza”, bo to zupełnie inna rola od pozostałych, jakie zagrała. No i "Królowa Chmur” Radosława Piwowarskiego - piękny, ciepły, kameralny film. Wciąż czekała na rolę życia. Nie zdążyła... Paweł Wawrzecki powiedział kiedyś pięknie: "Bóg dał jej wszystko oprócz czasu".
Bardzo ciepło wypowiadacie się o bohaterce biografii. Tak jakby była waszą przyjaciółką.
Maciej Drzewicki: Nie da się nie nawiązać więzi z bohaterem własnej książki. A w przypadku Ani nie da się ukryć, że zaimponowało nam to, jak zachowywała się w wielu życiowych sytuacjach. Po prostu - jakim była człowiekiem.
Grzegorz Kubicki: Jej nie da się nie lubić. Ania nigdy nie nosiła żadnych masek. Była człowiekiem z krwi z kości. Prawdziwa nawet wtedy, gdy gasły światła i wyłączano kamery.