Żaden thriller nie jest w stanie cię zaskoczyć? Książka scenarzysty "The Killing" udowodni ci, jak bardzo się mylisz
Sezon na czytanie pod kocem i na najlepsze skandynawskie thrillery tego roku otwiera "Kasztanowy ludzik” – powieść, która zachwyciła znawców kryminałów i powieści sensacyjnych. Przykuła także uwagę ekipy Netflixa, niedługo na jej podstawie zostanie nakręcony serial.
Makabryczne morderstwa i przedziwna wskazówka, którą zostawia po sobie psychopatyczny sprawca. Drobiazgowe dochodzenie oraz misterna intryga, przy której czytelnik traci oddech aż do ostatniej strony. I opisy tak plastyczne, że trudno je później wyrzucić z głowy…
Ileż to razy czytelnicy otrzymywali zapewnienia, że powinni sięgnąć po najlepszy thriller tego roku? Jak często byliśmy przekonywani, że to właśnie ta książka jest tą "naj” – najbardziej ekscytującą, wciągającą, błyskotliwą? Slogany reklamowe to jedno, ale zapewnienia czytelników i krytyków stanowią najlepszą rekomendację.
I właśnie dzięki tym opiniom bestsellerowy "Kasztanowy ludzik” Sørena Sveistrupa już teraz został uznany za fenomen wśród skandynawskich kryminałów. Rzadko bowiem zdarza się, aby thriller potrafił zaskoczyć również tych, który mianują się znawcami gatunku i twierdzą, że zaskoczyć ich nie jest w stanie już nic.
Wszystko w tej książce – fabuła, język, bohaterowie – zrobione jest dokładnie tak, jak należy. Mamy tu następujące po sobie, makabryczne morderstwa, których policja nie jest w stanie logicznie wytłumaczyć. Brak dowodów, brak motywu i brak sprawcy. Jest za to przedziwny "podpis”, który pozostawia po sobie zabójca: to mała, prymitywna laleczka, wykonana z kasztanów. Taka, którą każdej jesieni dzieci zasypują swoich rodziców wracając ze szkoły.
Odcisk palca na kasztanowym ludziku prowadzi do zamkniętej już sprawy z przeszłości: mrocznego morderstwa córki minister spraw społecznych, które zostało zamknięte. Czy te sprawy mają ze sobą coś wspólnego? Dlaczego ofiarą oprawcy padają wyłącznie matki? Co oznacza infantylny podpis, który po sobie pozostawia?
Dochodzenie prowadzi para śledczych. Ona, Naia Thulin, o krok od awansu do innego wydziału odlicza dni do zmiany stanowiska. On, Mark Hess, wyrzucony uprzednio z Europolu, przydzielony do sprawy, którą odbiera jako zawodową degradację. Kiedy dochodzi do nich, że nie mają przed sobą kolejnego morderstwa, w którym winny okazuje się być partner ofiary, rozpoczną śledztwo obfitujące również w mniej standardowe metody dochodzeniowe.
Akcja powieści została zgrabnie osadzona w pozornie spokojnej i uporządkowanej scenerii współczesnej Kopenhagi, a wciągająca fabuła zasysa czytelnika od pierwszej do ostatniej strony, zamykając powieść spektakularnym finałem rodem z najlepszych produkcji kinowych. I nie byłoby to może aż tak wyjątkowe gdyby nie fakt, że autorowi udała się rzecz niemal niemożliwa – jego fenomenalnym thrillerem usatysfakcjonowany będzie każdy, nawet najwytrawniejszy znawca świata kryminałów. Brutalny zabójca, zostawiając na miejscu zbrodni kasztanowe ludziki z odciskiem palca dziewczynki, która wiele miesięcy wcześniej została uznana za zmarłą, śmieje się śledczym w twarz. W miarę rozwoju akcji zauważymy, że jego gra stanie się coraz okrutniejsza i nieprzewidywalna. Ale prowadząc swoją zabawę w kotka i myszkę, bawi się nie tylko z policjantami. Jego manipulacjom ulega również czytelnik, który wielokrotnie sprowadzany jest na manowce. Całkowite rozwiązanie zagadki staje się niewykonalne niemal do ostatniej strony powieści.
Co istotne, mroczna fabuła oparta jest nie tylko zwrotach akcji czy podskórnym napięciu, pulsującym w każdej scenie. Jest w niej również mocne tło polityczno-społeczne, które nadaje jej głębszy, dużo ciekawszy wymiar. A także wyraziste postaci, niepozbawione sprzeczności, prowokowane do trudnych wyborów, mierzące się ze swoją przeszłością.
Wrażenie robi także szczegółowo rozpisane dochodzenie, pokazane z wielu perspektyw i pełne interesujących wątków. W "Kasztanowym ludziku” główni śledczy zostają zmuszeni nie tylko do zbadania aktualnych morderstw, ale również ponownego otwarcia sprawy z przeszłości. Wielotorowe dochodzenie, obejmujące działania nie tylko śledczych, ale też techników, genetyków, asystentów, czy służb wywiadowczych daje szczegółowy obraz pracy policji.
Søren Sveistrup jest scenarzystą wielokrotnie nagradzanego serialu "The Killing” (polski tytuł to "Dochodzenie”), który zdobył sławę na całym świecie oraz autorem scenariusza do filmu "Pierwszy śnieg”, nakręconego na podstawie powieści Jo Nesbø o tym samym tytule. Podczas pisania „Kasztanowego ludzika” wykorzystał wszystkie atuty, jakie daje pisarzowi doświadczenie filmowe: plastyczny język i akcja rozgrywana na kilku planach jednocześnie, pozwalają na stworzenie misternej intrygi, która co rusz wyprowadza czytelnika w pole. Autor wielokrotnie myli tropy, fundując mu emocjonalny rollercoaster. Tak, to tortury, ale tortury, których pragniemy doświadczać podczas czytania thrillerów.
"Kasztanowy ludzik” dowodzi, że można napisać thriller, który nie potrzebuje taryfy ulgowej. To po prostu świetna powieść, która oprócz misternie skonstruowanej tkanki fabularnej ma do zaoferowania czytelnikowi znakomicie rozpisanych bohaterów oraz mocne, surowe opisy, które stają się przeżyciem niemal fizycznym. Sezon jesienny możemy oficjalnie uznać za otwarty: nie tylko kasztanami na chodnikach, ale również fantastyczną książką Sveistrupa, która niejednemu czytelnikowi skradnie kilka nocy.