Z Papieżem po świecie

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Jubileusz Laikatu

Samolot, którym z żoną wystartowaliśmy do Rzymu z lotniska Jana Pawła II w Krakowie 23 listopada 2000 roku, nie był rosyjskim Tu-134A, lecz amerykańskim Boeingiem 737, a w paszportach Rzeczypospolitej Polskiej nie mieliśmy żadnych wiz wjazdowych poza dziesięć lat ważną wizą do USA. W kieszeni miałem kartę kredytową „visa”, a w drugiej telefon komórkowy. Do tego stopnia zmodernizowali lirycznego poetę syn fizyk, emigrant, i prezes „Białego Kruka”. W porównaniu z czasami, gdy dziesiątki razy podróżowałem do Rzymu i Watykanu ruskim odrzutowcem, zerkając co chwila przez okienko, czy nie odpada mu skrzydło, a w WC każdy czuł się jak w kabinie badającej odporność człowieka na hałas, obecny przelot był cichy i szybki, z jednego kraju należącego do NATO, do drugiego kraju należącego do NATO. Już w czasie tego jubileuszowego przelotu odżyły wspomnienia, potem towarzyszące mi w ciągu nadchodzących, pielgrzymkowych dni.Trasa lotu była ta sama co zawsze. Przelot nieopodal Wiednia, gdzie nadal żyje jeden z moich
największych przyjaciół, ksiądz Stanisław Kluz, wciąż pasterzujący austriackiej i międzynarodowej młodzieży na uniwersytecie, potem Alpy aż po horyzont, Adriatyk, górzyste Włochy, oko jeziora, czyli Castel Gandolfo, łuk nad brzegiem Morza Tyrreńskiego i Fiumicino, międzynarodowe lotnisko Wiecznego Miasta. Jest to właściwie Port Lotniczy im. Leonarda da Vinci, ale stara nazwa pozostała w powszechnym użyciu. Wreszcie łagodne dotknięcie runwayu kołami i widok kroci samolotów z całego świata. Nie pamiętam, kiedy tu lądowałem pierwszy raz. Chyba w 1976 roku, gdy mnie Paweł VI mianował członkiem nowo kreowanej Papieskiej Rady ds. Laikatu, a więc prawie ćwierć wieku temu! W tym sensie był to też i mój indywidualny jubileusz. Zosia była tu ze mną i synem Krzysztofem siedem lat temu na beatyfikacji Siostry Faustyny. W tym czasie Siostra Faustyna została kanonizowana, a my zbliżyliśmy się do osobistego z nią spotkania, pogrążeni jeszcze w czasie ziemskim.Zamieszkaliśmy w tym samym co kiedyś ośrodku Polskiego
Pielgrzyma „Corda Cordi” z posiwiałym już o. Konradem Hejmo jako dyrektorem, skrzętnymi siostrami antoninkami, kaplicą, w której za ołtarzem piękna kopia Matki Bożej Częstochowskiej zawieszona jest na tle malowidła ściennego wyobrażającego wirujące planety kosmosu wokół Tabernakulum w kształcie Słońca.

Już pierwszego dnia pobytu zaproszeni zostaliśmy na kolację do przyjaciół Ludki i Staszka Grygielów, gdzie biesiadował z nami również biskup Stanisław Ryłko, ten sam, który po 1978 roku został sekretarzem Komisji ds. Apostolstwa Świeckich Episkopatu Polski. Łączyły nas nie tylko wspomnienia wspólnych posiedzeń na ulicy Franciszkańskiej w Krakowie, w Biskupim Pałacu, ale i też rozmowy w Seminarium Duchownym, a głównie współpraca z Europejskim Forum Laikatu i wyjazdy na jego kongresy, współorganizowane i przeze mnie w Holandii, Irlandii czy Hiszpanii. Teraz biskup Stanisław był po pierwsze - właśnie biskupem, a po drugie - sekretarzem Rady ds. Laikatu. Dziś jest arcybiskupem i przewodniczącym Rady. Ale to, co opowiadam, jest zbyt oficjalne. W rzeczywistości byliśmy wszyscy wraz z córką Grygielów, Moniką - krakusami w Rzymie. Z okien mieszkania Grygielów widoczne są okna papieskich apartamentów, bo mieszkają przy Via di Porta Angelica, prawie na przeciw Porta Santa Anna, prowadzącej do wnętrza Watykanu. Stasia
sprowadzono w 1979 roku z rodziną do Rzymu, by prowadził Instytut Kultury Chrześcijańskiej. Obecnie od lat stał się kontynuatorem swego głównego powołania. Jest profesorem w Instytucie Rodziny Uniwersytetu Laterańskiego.

Na ścianach obrazy Rodzińskiego, między innymi z serii „Stodoła”, której artystyczna „kopia” wisi i u nas w Krakowie razem z „Pasją” podarowaną mi w czasie stanu wojennego zimą 1981 roku. O obydwóch obrazach napisałem wiersze, jak też i o trzecim, pt. Ucieczka do Egiptu. Grygiel pochodzi z gór w pobliżu Wadowic, biskup Ryłko z Andrychowa, miasteczka położonego między Wadowicami a Bielsko-Białą, a sekretarz Papieża z Raby Wyżnej. Zaiste góralskie jest otoczenie Następcy św. Piotra.Nazajutrz po przyjeździe znaleźliśmy się wieczorem z Zosią „na górze” zaproszeni na kolację z Papieżem. Zosia przywiozła Ojcu Świętemu fotografie naszych dzieci i ich rodzin oraz sieroty, Murzynka z Rwandy, Emanuela, któremu pomagamy przez charytatywną organizację MAITRI. Ojciec Święty pobłogosławił fotografie, także Emanuela, któremu, gdy się o tym dowie, pewnie będzie raźniej znosić biedę. Przed samym odjazdem jeszcze raz byliśmy na kolacji „na górze” i Zosia, świeżo po przeżyciach, poprosiła o błogosławieństwo dla nas. - Przyda
się - odpowiedział Ojciec Święty. Rymnęliśmy na kolana i zostaliśmy uroczyście pobłogosławieni na dalszą drogę życia i na pożegnanie.

W przedpołudnie przedkongresowe spotkaliśmy się jeszcze w Rzymie z naszym kapelanem Navy z Manlius, księdzem Joe Sestito. Umówiliśmy się pod św. Piotrem. A piszę o tym spotkaniu dlatego, bo było ono jedną z tych niezliczonych przygód z ludźmi, którzy, nie wiadomo czemu, czują się sobie od razu bliscy. Spotkaliśmy się w Świętych Drzwiach Bazyliki Piotrowej. Potem zwiedzaliśmy katakumby z grobami św. Piotra i kaplicę Matki Boskiej Ostrobramskiej. Na sarkofagu Jana XXIII już widnieje napis: „błogosławiony”. Powszechnie czczony jest Jan Paweł I.Byłem w życiu na bardzo wielu, i tu opisywanych, kongresach Laikatu, ale obecność na jeszcze jednym - gdy jestem już na emeryturze - wydała mi się wydarzeniem osobliwym.Dojechałem do miejsca zakwaterowania wieczorem. Mieszkałem tu trzy lata temu. Zataszczyłem torbę podróżną do pokoju 605 w pawilonie kongresowego centrum i zaraz okazało się, ku memu zdumieniu, że obok pokój ma Tadeusz Mazowiecki, naprzeciwko - Hanna Suchocka, a dalej Hanna Gronkiewicz--Waltz. Gdy niebawem
spotkaliśmy się przy kolacji, wpadłem na pomysł, że w wyniku permanentnego zamieszania politycznego w kraju, mogliby tu założyć nowy „rząd na emigracji”. Ale ważniejszy od mego żartu jest fakt, że te wybitne osoby polskiego życia politycznego zaproszono tu ze względu na ich wiarę, a nie stanowiska.

Uczestników Kongresu było pięćset pięćdziesięciu, wśród nich wielu polityków o różnych kolorach skóry, przemysłowców i naukowców, organizatorów życia chrześcijańskiego zarówno w oazach na pustyni, jak i w dżunglach Amazonki. Po raz pierwszy na tego typu spotkaniach byli: Rosjanie, Białorusini, Litwini, Albańczyk, Węgrzy, Słoweńcy i Chorwaci. - Mój Boże - wzdychałem - co za ponure to były czasy, gdy czy to w Rzymie, czy na zjazdach Europejskiego Forum Laikatu, a dawniej Pax Romana, bywałem jedynym katolikiem przybyłym z obszarów komunizmu. Niekiedy tylko spotykałem zastraszonego „brata z Jugosławii” czy Węgra, unikających pozaoficjalnych kontaktów nawet z Polakiem, jako że Polska była zarażona rewizjonizmem i stawała się coraz bardziej burzliwym „poletkiem Pana Boga”, na którym kler i wierni wyczyniają różne, naruszające komunistyczny porządek harce.W niedzielę Chrystusa Króla rozpoczęliśmy nasz kongres na placu św. Piotra.

Mszę Świętą celebrował Papież. Lał deszcz i mieliśmy być w bazylice, ale okazało się, że jest tak wielkie zapotrzebowanie jubileuszowych pielgrzymów na udział w papieskiej mszy, że „świeccy” opanowali cały plac.Jak zawsze na takich mszach, rozdano książeczki z modlitwami. Były one drukowane w różnych językach i zawierały również czytania, w tym wypadku Ewangelię po angielsku o rozmowie Chrystusa z Piłatem pytającym: „Czy Ty jesteś królem?”, na co Jezus odpowiada: „Tyś powiedział”, co Papież rozwinął w homilii. Dla mnie najważniejszym jej fragmentem były słowa Jana Pawła II:„Co oznacza dziś bycie Chrześcijaninem, tu i teraz? Nigdy nie było łatwo być Chrześcijaninem i nie jest to łatwe dzisiaj. Pójście za Chrystusem wymaga radykalnych decyzji, które często oznaczają pójście pod prąd. „Jesteśmy Chrystusem!” - wołał św. Augustyn. Męczennicy i świadkowie wiary wczoraj i dziś, włączając wielu świeckich wiernych, ukazują, że jeżeli to konieczne, nie możemy się wahać, by oddać nawet swe życie za Jezusa Chrystusa. W
związku z tym Jubileusz 2000 zaprasza każdego do rzetelnego rachunku sumienia i zdecydowanej odnowy duchowej dla jeszcze bardziej wzmożonej aktywności misyjnej. W tym momencie pragnę powrócić do tego, co mój obdarzany czcią poprzednik, Paweł VI napisał w swej apostolskiej adhortacji Evangelii Nuntiandi przed 25 laty, pod koniec świętego Roku 1975: „Współczesny człowiek z większą ochotą słucha świadków aniżeli nauczycieli, a jeżeli słucha nauczycieli, to dlatego, że są oni również świadkami”.

Zarówno różne obrzędy w czasie Kongresu o charakterze pokutnym, jak i wygłaszanie świadectw martyrologicznych - czy to przez Rosjan, czy przez przedstawicieli wspólnot afrykańskich i z Ameryki Łacińskiej - nadawały obradom jakiś niedoświadczany przeze mnie do tej pory, w czasie dziesiątków lat działania za granicą, klimat „misji parafialnych”, rekolekcji powiązanych z adoracją Boga w skali światowej. W czasie tego pontyfikatu została skonkretyzowana rola ludzi świeckich, co znajduje między innymi odbicie w terminologii stosowanej nie tylko na kongresach, ale i w wielu już duszpasterstwach świata. Gdy po Soborze mówiono „świeccy”, myślano „laikat”, a „laikat” to była właściwie intelektualna i działaczowska czołówka wiernych. Na Synodzie Biskupów w 1987 roku i w adhortacji, jaką na jego podstawie wydał Jan Paweł II, utrwalił się termin łaciński „christifideles laici”, a więc wierzący w Chrystusa, wierni Chrystusowi świeccy, co obejmuje wszystkich ochrzczonych i należących do wspólnoty Kościoła
katolickiego.Duże wrażenie na mnie zrobiła kończąca Kongres procesja, którą utworzyliśmy pod przewodnictwem kardynała Stafforda, innych kardynałów i biskupów, wkraczając do wspaniałej Bazyliki św. Pawła za Murami. Ta świątynia w prostszy właściwie sposób aniżeli Bazylika św. Piotra, nasycona jest potęgą dziejów chrześcijaństwa wspartego rzymskimi kolumnami i ozdobionego bizantyjsko-romańską mozaiką przedstawiającą Chrystusa Króla.

Pożegnanie z Rzymem. Elżbieta, córka Jerzego Turowicza, wówczas dyrektor Instituto Polacco w Rzymie, z mężem Jurkiem Jogałłą, zawieźli nas do sanktuarium Matki Boskiej Łaskawej na górze Mentorella. Utrzymywany przez polskich zmartwychwstańców klasztorek z kościółkiem, w którym romańska Matka Boża trzyma swe Dziecko na kolanach, był ulubionym miejscem rozważań i modlitw Karola Wojtyły od studenckich czasów.Roztacza się tam z wysokości 1000 metrów wspaniały i niezwykle rozległy widok na Apeniny aż po ich o tej porze roku pokryte śniegiem szczyty. W Mentorelli jest też grota, w której według tradycji mieszkał św. Benedykt, a na skalistym cyplu, na samej górze, umieszczono na słupie dzwon ze sznurem i włoskim napisem: „Jeżeli jesteś chrześcijaninem, możesz sobie zadzwonić”.I jeszcze jedna kolacja z Ojcem Świętym, znużonym niedzielnymi uroczystościami „u Pawła za Murami”: mszą i spotkaniem z chorymi, z niepełnosprawnymi. Powszechnie mówiono o niezwykłości tego jubileuszowego wydarzenia, bo widoczny wiek i trud
pokonywania schorowanego ciała przez Papieża stawały się najgłębszym porozumieniem z wszystkimi dźwigającymi - fizycznie lub psychicznie - krzyże swojego losu.

Niezwykłe są dzieje tego pontyfikatu, w czasie którego Kościół „starzejąc się, odmłodniał”, przyciągając do siebie miliony młodzieży świata, który wydaje się tak często przeciwieństwem chrześcijaństwa. Bo wielbi się zdrowie, młodzieńczą witalność, siłę i sprawność, a zapomina się o świadectwie słabości będącej mocą.

W Bazylice św. Pawła za Murami kardynał Stafford odczytał posłanie wypracowane przez komitet wyłoniony spośród uczestników obrad. Jest w nim fragment, którym zakończę jubileuszową część wspomnień:„XX wiek był świadkiem narodzin i upadku tragicznych reżimów totalitarnych wraz z fatalnym związkiem niszczycielskich aliansów z dwoma wojnami światowymi, które spowodowały śmierć setek milionów ludzi. Wpływ aspirujących do prawdy ideologii pozostawił nas w stanie destrukcji i dezorientacji. Nasze czasy nie tylko są zdominowane przez „kulturę śmierci”: aborcję, eutanazję, ale również noszą ślady kultury antychrześcijańskiej: indyferentyzmu, nihilizmu i relatywizmu etycznego. W tym samym czasie nasila się poszukiwanie Boga i głębszego sensu życia. W obliczu tej ogólnej sytuacji szukamy dróg głoszenia Chrystusa, jedynego Zbawcy świata. Akceptujemy odpowiedzialność angażowania się w pracę formacyjną i nauczanie wiary. Zaczynamy od siebie”.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]