Kilkudniowa wizyta niemieckiego noblisty literackiego Güntera Grassa w rodzinnym Gdańsku wzbudziła zasłużone poruszenie w trójmiejskim środowisku czytelniczym, pisarskim i w mediach.
Co po niej pozostało oprócz kolejnej obietnicy zainstalowania nowoczesnej kanalizacji w rodzinnym domu pisarza przy ul. Lelewela w Gdańsku Wrzeszczu?
- Ważne dla Grassa i dla gdańskiego środowiska literackiego było niewątpliwie spotkanie w Centrum św. Jana - komentuje kierownik Referatu Spraw Zagranicznych Urzędu Miejskiego w Gdańsku Maciej Buczkowski, - Oprócz czytania fragmentów "Idąc rakiem" odbyła się tam dyskusja z prozaikami Aleksandrem Jurewiczem i Danielem Odyją. Obaj wybrzeżowi pisarze zrobili na nobliście duże wrażenie, a najcieplej wyrażał się o Odyi. Zresztą młody pisarz był równie poruszony spotkaniem ze swoim mistrzem.
Maciej Buczkowski twierdzi, że Grass jest bardzo zainteresowany powstaniem w Gdańsku Centrum Chodowieckiego, które według niego miałoby być nie tylko muzeum, ale zwłaszcza otwartym miejscem pracy i spotkań plastyków. Sam będąc rysownikiem i litografem chętnie by przyjechał popracować tam bez rozgłosu przez tydzień lub dwa.
- Grass jest znakomitym przewodnikiem po Gdańsku. Miasto swojej młodości pokazywał zaproszonej przez siebie parze przyjaciół - opowiada Maciej Buczkowski. - Pamięta każdą niemal ścieżkę, rozpoznaje wszystkie wrzeszczańskie kamienice.
Szczególnie wzruszył się widokiem Teatru Leśnego, oglądając pomnik Gutenberga i altankę, o których pisał w swojej najnowszej powieści. Podobał mu się Oskar na ławeczce we Wrzeszczu i wyraził zgodę, by - gdy odejdzie na zawsze - przy bohaterze "Blaszanego bębenka" umieścić także jego postać. Oby nastąpiło to jak najpóźniej...