MEN obiecywało, że ceny podręczników nie pójdą w górę. Tymczasem mocno zdrożały. Szefowa resortu Katarzyna Hall tłumaczy, że nie może nic zrobić, bo jest wolny rynek. Jednak rodziców to nie przekonuje i zorganizowali w internecie akcję sprzeciwu pod hasłem: „Wyślij rachunek pani minister”.
Zdaniem Tomasza Elbanowskiego z akcji „Ratuj maluchy” ceny podręczników są w tym roku wyższe o co najmniej 10 proc.
- Reforma programowa i wymóg wymiany podręczników zapewniły na wiele lat zyski wydawcom, kosztem rodziców, którzy muszą za nie zapłacić. Przez tę zmianę praktycznie został zlikwidowany rynek książek używanych - oburza się Elbanowski.
Dlatego rodzice rozpoczęli akcję wysyłania do szefowej MEN Katarzyny Hall rachunków za zakupione podręczniki. Przypominają jej też składane publicznie obietnice, że pierwszaki w szkole podstawowej i w gimnazjach dostaną książki za darmo.
-Ministerstwo nie jest wydawnictwem. Jeżeli ci ludzie uważają, że ich sytuacja materialna jest trudna, mogą wystąpić o dofinansowanie w ramach programu ”Wyprawka szkolna”, a nie wysyłać rachunki do ministerstwa - odpowiada na te zarzuty Grzegorz Żurawski, rzecznik resortu edukacji.
Podkreśla przy tym, że w tym roku na program wsparcia rodziców przy zakupie podręczników przeznaczono 104 mln zł.
Jego słowa nie przekonują jednak organizatorów akcji sprzeciwu.
- Program „Wyprawka szkolna” jest tak pomyślany, żeby rząd za dużo nie wydał, dlatego adresowany jest tylko do rodzin żyjących w skrajnym ubóstwie - ocenia Elbanowski. A co na to wydawcy? Ci podkreślają, że podręczniki nie mogą być tańsze bez obniżenia poziomu ich wydawania i zawartości.
Pełna wersja artykułu w aktualnym wydaniu „Dziennika”.