Wydawcy książek twierdzą, że EMPiK zafundował im w święta prawdziwy koszmar. Teraz tworzą grupę roboczą, która ma wypracować warunki współpracy z największym w kraju sprzedawcą książek, muzyki oraz filmów.
Na linii wydawcy - EMPiK iskrzy od dawna, ale konflikt wszedł w nową fazę w drugiej połowie zeszłego roku. 16 czerwca właściciel sieci we współpracy z firmą DHL uruchomił magazyn centralny i zaczął zmieniać umowy z wydawcami. Warszawskie Wydawnictwo DiG specjalizujące się w książkach naukowych dostało tekst umowy w lipcu.
- Na 30 stronach były bardzo szczegółowo opisane zasady dostaw naszych książek do magazynu wraz z rozmaitymi karami. Obejmowały one prawie wszystko: spóźnienia, zmiany terminów i niemal wjazd nie do tej bramy - relacjonuje Krzysztof Dąbrowski, współwłaściciel Wydawnictwa DiG, które zaproponowało skrócenie umowy.
EMPiK nie zgodził się na usunięcie kar i stwierdził, że nie będzie kupował książek bezpośrednio od DiG-u, lecz od obsługującej wydawnictwo hurtowni.
- Uznałem, że to nam odpowiada, bo hurtownia ma u nas mniejszy rabat, niż mógłby dostać EMPiK - kwituje Dąbrowski.
Tworząc magazyn centralny, EMPiK przejął całą logistykę, która wcześniej leżała w gestii wydawców. Teraz ich książki mają trafiać do magazynu, który rozsyła je do poszczególnych salonów. Teoretycznie ta zmiana powinna ułatwić życie wydawnictwom, ale w praktyce relacje obu stron stały się bardziej skomplikowane.
- Narzucone opłaty logistyczne są zbyt wysokie jak na jakość usług, które świadczy magazyn centralny EMPiK - mówi nieco enigmatycznie Jacek Kaszyk z łódzkiej firmy dystrybucyjnej Grupa A5 obsługującej m.in. wydawnictwo W.A.B.O co chodzi? Aldona Zawadzka, wiceprezes Polskiej Izby Książki (PIK), tłumaczy: droga książki z magazynu centralnego do półki sklepowej zaczęła przekraczać dwa tygodnie. W tym czasie wydawca uruchamia kampanię promocyjną, ludzie przychodzą do salonów, ale muszą odejść z kwitkiem.
- Najgorzej było w okresie przedświątecznym, do którego wydawcy przygotowują się szczególnie, szykując nowe tytuły i specjalne promocje. W takim momencie każdy poślizg wywołuje konkretne starty - podkreśla Zawadzka. Kampanie promocyjne nierzadko są prowadzone właśnie w salonach EMPiK-u, za co detalista pobiera od wydawców dodatkowe pieniądze.
Więcej w aktualnym wydaniu „Gazety Wyborczej”.