Utrzymuje pan, że Asan nie jest książką o wojnie w Czeczenii, ale trudno uwolnić się od wrażenia, że Czeczenia była dla pana ważnym doświadczeniem, od którego sam nie może się pan uwolnić. Stał się pan jeńcem Kaukazu?
* Władimir Makanin*: Rzeczywiście, tak się właśnie czuję.
Sam nie był pan na wojnie w Czeczenii. Dlaczego postanowił pan napisać książkę właśnie na ten temat?
* Władimir Makanin*: Każdy człowiek żyjący współcześnie coś wie o tej wojnie. Coś czytał w gazetach, coś słyszał, rozmawiał, może nawet prowadził jakieś spory na ten temat, sam próbował sobie wytłumaczyć, co się tam dzieje. Gdy ludzie pytają mnie, skąd tyle wiem o tej wojnie, odpowiadam, że wiem tyle co inni. Czyżby pani nie wiedziała, że na Dudajewa sprowadziły śmierć rozmowy, które prowadził przez telefon komórkowy? Na pewno pani wiedziała. Nie wiedziała pani, że pewna znana dziennikarka telewizyjna została porwana? Oczywiście, że pani wiedziała. Nie wiedziała pani o obozach filtracyjnych i o tym, że trzymano tam ludzi w dołach? I o tym pani wiedziała. A o tym, że w Czeczenii handlowano przy drogach benzyną ze słoików i kanistrów? To też ogólnie dostępna wiedza. Wiadomo też, że w Czeczenii wszędzie można było kupić broń.
Jekatierina Daniłowa
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.