Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o penisie, ale wstydziliście się zapytać
Czy rozmiar ma znaczenie? Ogromne!
Przyznajcie, wy też się nad tym zastanawialiście!
Na te i wiele, wiele innych istotnych pytań o penisa odpowiedzi serwuje nam brytyjski reporter Tom Hickman, którego zabawna i pełna pikantnych anegdot książka "* Boskie przyrodzenie. Historia penisa*" ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Czarne.
Pomarszczony jak szczeniak shar pei
"Kobiety mawiają czasem nonszalancko, że kiedy widziało się jednego penisa, to jakby widziało się wszystkie, ale organ ten występuje w niezliczonych rozmiarach, kształtach i kolorach. Może być długi, krótki, gruby, cienki, krępy, prosty, zaokrąglony albo tak stożkowaty, że mieści się w czubku prezerwatywy; zakrzywiony w lewo lub w prawo, w górę lub w dół, obrzezany lub nie, gładki lub pomarszczony jak szczeniak shar pei; może mieć kolor różowy, karmelowy, brzoskwiniowy, lawendowy, mleczne lub bardzo gorzkiej czekolady, co często zależy od rasy mężczyzny, ale niekoniecznie: większość członków ma barwę ciemniejszą niż reszta skóry" - zauważa Tom Hickman. I zaprasza nas do odkrycia wszystkich jego tajemnic. A trzeba przyznać, że jest co odkrywać!
Masz dużego? A to pech!
"Niektórzy wierzą w siłę frenologii, wróżenia z twarzy, dłoni czy stóp, inni zaś stają się wyznawcami genitologii, która ma długą tradycję na przykład w Indiach czy Tybecie, a pozwala przewidzieć nie tylko ludzki charakter, ale i przyszłość" - pisze Tom Hickman. - "Tybetańczycy wierzą, że nadmiernie wyposażeni mężczyźni mają pecha:* jeśli przy kucaniu członek dotyka pięty, życie jego właściciela będzie pełne smutku. Za to kiedy penis jest nie dłuższy niż szerokość sześciu złączonych palców, mężczyzna znajdzie bogactwo i będzie dobrym mężem*".
Podobne przekonania mają Hindusi, według których nadmiernie obdarzony mężczyzna będzie biedny, nie spłodzi synów. Penis prosty, niewielki i muskularny wróży bogactwo, podobnie jak niezbyt duża żołądź. Mężczyzna mający penis zginający się w lewo na zawsze pozostanie biedny, tak samo jak ten, którego członek ma zagłębienie w środku - ten spłodzi tylko córki. Według Brihat Samhity mężczyzna o idealnie równych jądrach zostanie królem. Ci, których jądra mają różną wielkość, będą za to lubić seks.
Mężczyźni niebędący Tybetańczykami lub Hindusami, którzy mają niedopasowane jądra i lubią seks, uważają, że jednorazowe wróżenie może i ma sens, ale tak naprawdę to tylko wschodnie bzdury.
Ile centymetrów mierzy "duży"?
Ile centymetrów mierzy "duży"? Jak bardzo mały to "mały"? Jaki jest przeciętny rozmiar? Do której kategorii należysz? Tysiąc osiemset lat temu, kiedy Watsjajana tworzył Kamasutrę, najstarszy traktat seksualny świata, pracując na tekstach już wówczas liczących nawet osiemset lat, podzielił mężczyzn według rozmiaru ich fallusa w stanie wzwodu. I tak: "zające" równe są szerokości sześciu palców, "byki" - ośmiu, "konie" - dwunastu, co daje rozpiętość* między 11,5 centymetra a 23 centymetrów lub 15 a 30 centymetrów, w zależności od rozmiaru dłoni* - ten szczegół Watsjajana pominął, choć większość Azjatów ma drobne kości i małe dłonie. Za mierzenie zabrali się i współcześni badacze. Jednak i tu nie obyło się bez problemów...
Rekordzista miał ponad 34 cm długości!
Amerykański lekarz Robert Latou Dickinson (1861-1950) spędził życie na tworzeniu setek rysunków z natury, przedstawiających członek w spoczynku i w stanie erekcji. Prace te opublikował w książce Atlas ludzkiej anatomii seksualnej. Największy medycznie zweryfikowany członek we wzwodzie miał 34,29 centymetra długości oraz 15,88 centymetra w obwodzie.
Większość męskich przyrodzeń jest jednak zdecydowanie mniejsza. Po II wojnie światowej słynny profesor zoologii na Uniwersytecie Indiany Alfred Kinsey przeprowadził tysiąc osiemset wyczerpujących wywiadów z mężczyznami i zebrał dane dotyczące łącznie trzech i pół tysiąca penisów, po czym w Zachowaniu seksualnym mężczyzny (1948) stwierdził, że przeciętny członek w stanie wzwodu ma 15,7 centymetra długości, a "większość osobników" mieści się w przedziale między 12 centymetrów a 21,6 centymetra; wyłącznie "ekstremalne przypadki są dłuższe czy krótsze". Najkrótszy członek w erekcji, jaki zbadał Kinsey, miał 2,5 centymetra, najdłuższy zaś - 26,7. Najcieńszy penis miał 5,7 centymetra grubości, najgrubszy - ponad 20, a przeciętny - 12 centymetrów.
Azjata z wielkim penisem? To się (niemal) nie zdarza!
Kolejne badania naukowców pozwoliły udowodnić, że kolor skóry ma wpływ na wielkość męskiego "korzenia" - członki czarnych mężczyzn są dłuższe niż białych, a członki białych są dłuższe niż członki Azjatów. Statystyki pokazują, że penisy tych ostatnich są mniejsze od światowej średniej (mają od 10 do 14 cm), a według dostępnych danych i mocno anegdotycznych dowodów rzadko kiedy zdarza się duży azjatycki penis. Badając rozmiary azjatyckich organów, L. T. Goto, dziennikarz mieszkający w Los Angeles i należący do azjatyckiej diaspory, znalazł Amerykanina japońskiego pochodzenia, którego członek w stanie wzwodu mierzył 17,8 cm - było to tak rzadkie w jego grupie etnicznej, że mężczyzna szybko stał się rozpoznawalny w Los Angeles.
Duży i głupi?
O krok dalej poszedł naukowiec John Philippe Rushton, który po licznych badaniach wysnuł wniosek, że istnieje związek między rozmiarem członka a poziomem inteligencji: a więc Azjaci mają małe genitalia i największą inteligencję, czarnoskórzy - dokładnie odwrotnie, a biali zajmują pozycję w środku. I choć większość krytyków uznała, że Rushton się pomylił, ponieważ socjobiologiczna wartość dużej inteligencji i małego penisa jest równie niejasna co odwrotny ich stosunek, a sam naukowiec został okrzyknięty rasistą, to założenie stało się popularne w różnych miejscach na świecie, w tym z pewnością również wśród... Azjatów.
Garść anegdot o penisie
Niewątpliwą zaletą książki Toma Hickmana jest mnogość zebranych przez niego zabawnych anegdot i historyjek. Jak na przykład ta dotycząca rozmowy wspomnianego już Kinseya ze swoją nieśmiałą studentką. Ponoć kiedy ją spytał,* który ludzki organ jest zdolny najbardziej się powiększyć w stosunku do swojej wielkości podstawowej*, dziewczyna się zarumieniła. "Profesorze Kinsey, nie ma pan prawa mnie o to pytać" - odparła. Wykładowca powiedział: "Myślałem o oku, o tęczówce oka. A panią, młoda damo, czeka wielkie rozczarowanie".
Z kolei dowodząc genetycznych uwarunkowań wielkości penisa, autor pisze: "Istnieją biologiczne dowody na to, że trzeba wierzyć ojcu aktora Ewana McGregora, który po obejrzeniu imponującego wyposażenia syna w filmie The Pillow Book, wysłał mu faks: 'Cieszę się, że odziedziczyłeś jedną z moich najważniejszych cech?."
Znani bez kompleksów
A skoro już o imponującej rozmiarówce Ewana McGregora mowa, warto zauważyć, że podług najlepszej wiedzy autora Boskiego przyrodzenia równie pokaźnymi klejnotami publicznie zdarza (lub zdarzało) się poszczycić także m.in.: dominikańskiemu dyplomacie i playboyowi Porfirio Rubirosie - kochankowi takich sław, jak Zsa Zsa Gabor, Ava Gardner, Jayne Mansfield, Marilyn Monroe, Kim Novak i Eva Perón. Według jednej z żon Porfiria jego penis mierzył 28 centymetrów, a w obwodzie miał 15 centymetrów.
Istnieją poważne anegdotyczne dowody na to, że Charlie Chaplin miał prawo nazywać swój członek "ósmym cudem świata", jak również na to, że w swoim czasie trzema najlepiej wyposażonymi mężczyznami w Hollywood byli Frank Sinatra (który, jak twierdził jego lokaj, kupował szytą na miarę, skrywającą wszystko bieliznę) oraz aktorzy Forrest Tucker i Milton Berle.
Już nie anegdotyczne, a "namacalne" dowody pozostawił po sobie potomnym muzyk* Jimi Hendrix*, którego gipsowy odlew członka mierzy lekko ponad... 30 cm!
Znani z kompleksami
Nie wszyscy jednak słynni panowie zostali równie hojnie obdarzeni przez naturę. Kilku z nich w sposób mniej lub bardziej szczery i otwarty postanowiło opowiedzieć o swoich kompleksach. I tak, wiadomo dziś, że aktora Montgomery'ego Clifta męczyła nie tylko własna orientacja homoseksualna, ale również penis, przez który otrzymał niepochlebny przydomek Księżniczki Tinymeat (ang. malutki kut*s). Z kolei malarz Salvador Dali w "Niewypowiedzianych wyznaniach" wspominał na wpół żartobliwie:
_ Nagi, porównując się do kolegów ze szkoły, odkryłem, że mój penis jest mały, żałosny i miękki. Pamiętam pewną pornograficzną powieść, w której Don Juan najeżdżał kobiece genitalia z dziką radością, mówiąc, że lubi słyszeć, jak kobiety trzeszczą niczym arbuzy. Przekonałem samego siebie, że nigdy nie uda mi się sprawić, by kobieta trzeszczała jak arbuz._
Na wielkość swojego przyrodzenia zdarzało się narzekać także Howardowi Sternowi - amerykańskiemu satyrykowi telewizyjnemu i radiowemu, a także piosenkarzowi Enrique Iglesiasowi, choć Bóg jeden raczy wiedzieć, czy to z ich strony nie kolejny sposób na promocję swojej osoby...
Każdy mężczyzna zazdrości innemu penisa?
Kwestia rozmiaru członka jest zakorzeniona w męskim umyśle od wczesnego dzieciństwa i rzadko przestaje go zaprzątać również w późniejszym wieku. Pewien felietonista magazynu "Cosmopolitan" tak wspomina swoje pierwsze doświadczenia w tym temacie:
Był rok 1984. Miałem dwanaście lat. Pewnego dnia razem z kilkoma kolegami równolatkami byliśmy w szatni, kiedy wszedł do niej starszy (nie zdradzę jego imienia) zawodnik rugby. Rozebrał się i ruszył pod prysznic, kiedy zobaczył, że gapi się na niego kilku młodocianych chłopaczków, zarumienionych, z otwartymi ustami. Odwrócił się w naszym kierunku i spytał: "Co tam, chłopcy? Nigdy nie widzieliście pół metra wiszącej śmierci?". Powiem wam, że przy żadnej kobiecie nie czułem się aż TAK mały.
Od zawsze mężczyźni skrycie konkurowali z innymi w wielkości członka. Ich przodkowie uderzali penisami w brzuchy, by zniechęcić przeciwników, lub potrząsali nimi przed twarzami poddanych, jak wciąż robią niektóre prymitywne plemiona.
"Niemal każdy mężczyzna zazdrości innemu penisa", twierdził doktor Bernie Zilbergeld w Nowej męskiej seksualności. Woody Allen wspomniał o tym już w Zeligu z 1983 roku, pisząc w scenariuszu: "Uczyłem się u Freuda w Wiedniu, ale poróżniła nas interpretacja zazdrości o penisa. Freud uważał, że powinna się ograniczać tylko do kobiet".
"Powiększ swojego penisa już dziś!"
Od wieków panowie szukają skutecznego sposobu, aby dodać sobie w kroku kilka centymetrów. Najstarszy poradnik seksualny, Kamasutra, doradza mężczyznom, by przez dziesięć nocy aplikowali sobie włosy trującego drzewnego insekta i spali twarzą do dołu na drewnianym łóżku, "wypuszczając członek przez dziurkę". Opuchlizna miała zostać na całe życie. Dziś syreni śpiew sieci daje różnorodne możliwości. Niemal w każdej epoce i kulturze mężczyźni wieszali sobie ciężarki lub korzystali z innych naciągających urządzeń, a on-line można kupić wszystko, od prostego zestawu gumek, z których jedną przymocowuje się do klejnotów, a drugą umieszcza na udzie, do rozmaitych pierścieni i sprężyn czy belek dociskowych. Inne strony promują bardzo starą sudańską metodę jelq, czyli codzienne doprowadzanie penisa do wzwodu i przerywanie tuż przed ejakulacją, a potem kilkukrotne powtarzanie tej czynności (bogate sudańskie rodziny wysyłały swoich synów do mehbil lub klubu sportowego, by służący zaoszczędził młodzieńcom wysiłku).
"Powiększ o dwa rozmiary!" - wrzeszczą reklamy kremów i plastrów, codziennie zaśmiecające skrzynki e-mailowe.
Operacyjne wydłużanie penisa - tylko dla desperatów?
Od wczesnych lat dziewięćdziesiątych dostępna jest nowa metoda: chirurgia plastyczna. Członek można pogrubić, wszczepiając pod skórę paski tłuszczu pobrane z innych części ciała, zwykle pośladków lub okolic brzucha. Można go też wydłużyć, przecinając więzadło łączące członek ze wzgórkiem łonowym. Jednak plastyka penisa wciąż dopiero raczkuje, a profesjonalne organizacje medyczne dystansują się od tej metody, ponieważ jej rezultaty mogą być mniej niż satysfakcjonujące. Ciało bowiem naturalnie wchłania tłuszcz, a to, co się nie wchłonie, tworzy guzki i grudki. Nawet jeśli z pozoru wszystko jest dobrze, wielu mężczyzn uważa, że przeszczepiony tłuszcz sprawia, iż członek we wzwodzie zdaje się ubrany w puchową kurtkę. Wydłużony penis odcięty od więzadła wygląda, jakby unosił się z moszny, a nie ściany brzusznej - a jego właściciel ma szczęście, jeśli podniesie się choćby do połowy zwykłej wysokości. Niektóre penisy po operacji wskazują podłogę. W najgorszym wypadku, jak twierdzili pacjenci, ich członek we
wzwodzie klapie naokoło niczym wąż ogrodowy pozostawiony na ziemi.
Operacja może się wiązać z deformacją i bólem, a blizny pooperacyjne czasami wywołują retrakcję penisa, który robi się mniejszy niż przedtem. To zaś sytuacja tak deprymująca, że w pewnym angielskim sądzie prawnik porównał stan emocjonalny swojego klienta do wojennego zespołu stresu pourazowego.
Zabiegi kończyły się... amputacjami penisów!
W 1993 roku pojawiła się poważna obawa o tysiące mężczyzn, którzy przeszli operację powiększenia penisa w Tajlandii. "Bangkok Post" informował, że chirurdzy oszuści wtłaczali mieszankę oliwy z oliwek, kredy i innych substancji w organy pacjentów, by uzyskać oczekiwany rezultat. W szpitalu Chiang Mai widziano nawet członki, w których znalazły się strony z miejskiej książki telefonicznej. Spora liczba mężczyzn, przede wszystkim w południowo-wschodniej Azji i Japonii, ale również w USA i Wielkiej Brytanii, próbowała domowych sposobów na zwiększenie rozmiarów - wstrzykiwali sobie wazelinę, parafinę i inne tłuszcze, powodując koszmarne rezultaty: poważne infekcje, gangrenę, prowadzącą do zaburzeń erekcji, a nawet amputacji. W 2002 roku pewien trzydziestojednolatek pojawił się w Instytucie Urologii i Nefrologii w Londynie, prosząc o leczenie okropnych uszkodzeń i wrzodów powstałych po użyciu wysokociśnieniowej pneumatycznej smarownicy...
Śmiech z rozmiaru penisa boli najbardziej
A skoro mężczyźni tak wielką wagę przywiązują do kwestii wielkości swojego członka, za prawdziwych bohaterów należałoby uznawać tych, którzy ośmielają się wystawić go na widok publiczny. Hickman podaje przykład aktorów, zwłaszcza teatralnych: "Należy więc podziwiać aktorów, którzy mają dość odwagi, by pojawić się nago na scenie, wiedząc przecież, że narażają się tym samym na ocenę i kpiny ze swoich genitaliów, nawet tych normalnych rozmiarów. Kiedy komik Eddie Izzard pojawił się nago jako Lenny Bruce w sztuce na West Endzie, pewna gazeta zacytowała widza, który ponoć powiedział: "Najwyraźniej nie płacą mu od centymetra". Inny komik, Frank Skinner, został podobnie wykpiony, kiedy wystąpił na scenie z żółwiem w sztuce Gotowanie z Elvisem. Podobno powiedział potem, że "przebywanie na scenie z czymś małym i pomarszczonym mu nie przeszkadza. A granie z żółwiem także było miłą odmianą".
Znany aktor Ian Holm (na zdjęciu) znosił szyderstwa krytyków, kiedy po raz pierwszy w swojej karierze teatralnej zdjął ubranie, grając króla Leara. Zemścił się za to w swej autobiografii Odgrywanie życia: Niewiele pojawiło się komentarzy na temat mojej scenicznej nagości, z wyjątkiem uwagi Marka Lawsona, który wspomniał moją skurczoną męskość, widoczną, gdy musiałem nago brodzić w sadzawce zimnej wody. Nawet ignorując niedostatki urody samego Lawsona (obwisłe wargi, nalaną, spuchniętą twarz i przedwczesną starczą łysinę), jestem pewien, że również jego sprzęt skurczyłby się po zimnej kąpieli branej w obecności kilku tysięcy widzów".
Panie też potrafią zadać cios poniżej pasa
Z rozmiarów cudzych penisów drwią zwykle mężczyźni, ale kobiety także świetnie potrafią razić słowem. Paula Jones, przed którą Bill Clinton zdjął spodnie, twierdziła najpierw jedynie, że "nie był hojnie obdarzony", kiedy jednak rozmawiano z jej agresywną prawniczką, prezydencki członek jeszcze znacznie się skurczył. W nawiązaniu do innych oskarżeń o romanse Clintona padły wtedy słowa: "Nawet gdyby sypiał z tamtymi kobietami, i tak by tego nie zauważyły". To najgorsza obraza, jeszcze dotkliwsza, kiedy wypowiada ją kobieta, której obce jest doświadczenie posiadania penisa.
Ekskochanka byłego brytyjskiego ministra, torysa, okrągłego lorda Soamesa, niemal wbiła mu sztylet w krocze następującym komentarzem: "seks z nim to jakby spadła na ciebie szafka z wystającym kluczem". Jeszcze bardziej szydercza opinia padła z ust ekskochanki ówczesnego brytyjskiego wicepremiera Johna Prescotta - kobieta twierdziła, że jego męskość była niemal niezauważalna, rozmiaru frankfurterki.
Zakochane widzą większe
Warto także wiedzieć, że - jak dowodzą badania kobiecych zachowań seksualnych - zakochane kobiety często uważają penis swojego kochanka za większy, niż jest w rzeczywistości. W połowie lat dziewięćdziesiątych amatorskie wideo z miesiąca miodowego amerykańskiego rockmana Tommy'ego Lee i znanej z serialu Słoneczny patrol Pameli Anderson zostało skradzione i umieszczone w internecie - przez jakiś czas penis Lee był najczęściej oglądanym penisem na ziemi. Drugo- albo trzeciorzędne znaczenie miało zapewnienie Anderson, że mąż ma na członku wytatuowane jej imię, a kiedy członek jest we wzwodzie, można na nim przeczytać: "Kocham Pamelę bardzo, bardzo mocno, jest cudowną żoną i uwielbiam jej towarzystwo", i nie była to tylko popisowa hiperbola. To zresztą nie zapobiegło późniejszemu rozwodowi pary.
Jednak równie powszechne jest, że po zakończeniu związku, szczególnie jeśli odbyło się to w przykrych okolicznościach, panie mają tendencję do zmniejszania rozmiaru penisa swojego ex. I nagle wszystko stało się jasne, prawda?
Oprac. A. Lipińska na podstawie: Tom Hickman, * Boskie przyrodzenie. Historia penisa*