Zwój ###Lekcja szczęścia Szczęście to wspaniały stan. Jeśli jesteśmy szczęśliwi,
czujemy się dobrze, niezależnie od tego, w jakiej znajdujemy
się sytuacji. Szczęście daje nam nadzieję
w chwilach rozpaczy. Dzięki niemu jesteśmy spokojni
w świecie pełnym zamętu. Chcę, abyście byli szczęśliwi
zawsze, gdy tego zapragniecie. Zapraszam Was do
wspólnej drogi i nauki z Davidem, młodym Indianinem,
który posiadł tajemnicę szczęśliwości.
Tego roku zaszły dwa wydarzenia, które zmieniły całe życie Davida. Pierwsze z nich napełniło go smutkiem. Drugie ujawniło mu największy sekret, jaki komukolwiek udało się poznać. Tak czy owak, David przez trzydzieści lat nie zapomniał - i nigdy nie zapomni - tego cudownego lata w Dakocie Południowej .
Bardziej upalnego lata nie pamiętali najstarsi ludzie. Katastrofalna susza zniszczyła uprawy. Na pastwisku Henry'ego Niedźwiedziego Pazura znaleziono trzy dni temu kolejne padłe krowy - czternaście tym razem.
Najpierw zdychały najsłabsze: stare, zbyt młode i chore. Tak chciał Wakantanka, dzięki temu przyroda zachowywała równowagę. Przeżywały tylko najsilniejsze i tylko one rozmnażały się, płodząc silne potomstwo. Taka jest, natura świata, zawsze taka była i zawsze taka będzie. Henry jednak patrzył na to inaczej. Nie umiał widzieć tylko przyszłych korzyści.
Brakowało jedzenia, a woda, której w studniach pozostały jedynie resztki, była zanieczyszczona przed laty przez okoliczne kopalnie. Ludzie bali się, że to upalne lato będzie końcem życia, jakie znali. David jednak nie tego się obawiał. Wiedział, że ludzie dadzą sobie radę; zawsze w końcu jakoś sobie radzili. Siuksowie Lakota przeżyli wojny, kataklizmy i ospę. Susza ich nie zabije. A jednak bał się, i to bardziej niż kiedykolwiek dotąd.
Ojciec nie przyszedł dziś do kościoła.
David nie bał się konsekwencji duchowych tego faktu.
Lękiem napawał go powód nieobecności ojca. Musiało stać się coś złego. I rzeczywiście tak było. To było pierwsze z wydarzeń, które zmieniły całe życie Davida.
Wracając do domu, już z daleka zauważył wzbijające się kłęby soty. Zrobiło mu się słabo. "Umarła - pomyślał. - Moja siostra umarła, a ojciec pali jej pościel, abyśmy się nie zarazili". Zachciało mu się płakać, ale nie poddał się pokusie, nie mógł martwić młodszego rodzeństwa. "Muszę być mężczyzną - powiedział sobie, choć był jeszcze chłopcem. - Rodzinie jestem potrzebny silny".
Nie wszyscy bracia i siostry Davida byli jego rodzonymi braćmi i siostrami. Większość z nich była rodzeństwem przyrodnim albo przybranym - adoptowanymi członkami dalszej rodziny. Dla Indianina nie ma znaczenia, że jego dom jest ciasny - opieka nad rodziną i pomaganie jej to przecież podstawowy obowiązek. I nie chodzi tu o rodzinę w wąskim sensie, tę podstawową komórkę, lecz o rodzinę w szerokim rozumieniu. A nawet jeszcze szerszym, bo przecież wszystkie żywe istoty są połączone ze sobą więzami pokrewieństwa i najrozmaitszymi innymi więzami.
David, tak jak jego przodkowie, wierzył w krąg stworzenia, w którym wszystko jest ze sobą połączone. Było to dla niego coś naturalnego, tak samo jak dla jego ojca i ojca jego ojca. Siostrę po trzech dniach pochowano na skraju cmentarza, tuż przy bramie wejściowej. Nie było tam żadnych drzew, a w pełnym słońcu chwasty będą szybko rosły.
Oczywiście David będzie starał się dbać o grób, ale szkoła i inne codzienne zajęcia zabierały mu dużo czasu. Bardziej niż chwasty niepokoiło go położenie mogiły - przy wejściu, zaledwie parę stóp od głównej alei cmentarza. Przechodnie ją zadepczą. A co gorsza, kiedyś na pewno będzie się poszerzać aleję, najpóźniej za parę lat, i siostrę trzeba będzie niepokoić, przenosząc jej szczątki na nowe miejsce, aby buicki i pontiaki mogły wygodnie przejeżdżać, wioząc bogaczy w odwiedziny do ich zmarłych bliskich.
To przypomniało mu o przodkach, których kości powyciągano z grobowych kurhanów i trzymano teraz na strychach w rozmaitych instytutach, gdzie jacyś naukowcy przewracali je na wszystkie strony tylko po to, by stwierdzić, że są takie same jak kości białych. Indian nigdy nie traktowano z szacunkiem. Ale lepsze takie miejsce na cmentarzu niż żadne, a na inne nie było ich stać. Aby pokryć wydatki związane z pogrzebem, ojciec musiał sprzedać samochód. David nie mógł zrozumieć, dlaczego jego rodzinę wciąż spotykają nieszczęścia.
Miał dość słuchania, że życie w rezerwacie nigdy nie było łatwe. Mówili to zwykle ludzie, którzy stracili nadzieję. Nie lubił takich ludzi. Kochał siostrę tak mocno jak matkę, zmarłą trzy lata temu, gdy miał jedenaście lat. Tamten rok był dla niego bardzo trudny. Teraz będzie to samo. Żal, smutek, samotność i bolesne wspomnienia - to wszystko, co mu pozostawało.
Ogarnęło go przygnębienie, a wraz z przygnębieniem przyszedł strach. Uczucie to było tak silne .lak prąd rwącej rzeki, w której nie można ustać. Prąd pchał, a David nie miał sił mu się przeciwstawić; wiedział, że prędzej czy później nurt go porwie. Taka moc musi zwyciężyć. Tęsknił za siostrą rozpaczliwie. Tęsknił, bo była nie tylko jego siostrą, ale i najlepszym przyjacielem. Tęsknił, bo kochał to, co robiła, i to, co mówiła... Bez niej dni stały się długie, puste i mroczne. Łączyło ich pokrewieństwo dusz. Po śmierci matki siostra opiekowała się młodszym rodzeństwem. Był przekonany, że tylko dzięki niej rodzina się nie rozsypała. Dla wszystkich był to trudny czas, a jej siła w tym strasznym okresie niejednokrotnie dodawała Davidowi otuchy.
Siostra była jego doradcą i przyjacielem. Odrabiała z nim lekcje; matematykę umiała wytłumaczyć lepiej niż nauczyciel. Grała z nim w różne gry, chodziła na wędrówki, łowiła ryby i co wieczór, przed snem, miała dla niego jakąś opowieść. A teraz... nie ma jej. Odeszła na zawsze... Już nigdy jej nie zobaczy.
Na tę myśl łzy napływały mu do oczu. Płakał godzinami, siedząc nad rzeką i gapiąc się bezmyślnie w płynącą wodę. Wiele razy chciał się rzucić do wody i skończyć z tym wszystkim. Nie wiedział tego, ale padł ofiarą najsilniejszej i najbardziej niszczącej formy depresji. Nie pozwalała mu zasnąć w nocy, wyjadała serce i duszę i niewiele brakowało, by wtrąciła go do Krainy Ciemności.
Nie był jednak typem samobójcy. Był zbyt młody, by całkowicie utracić nadzieję. Czasem rzeczywiście nachodziła go chęć, by odebrać sobie życie, ale wtedy opadały go wątpliwości - nie wiedział, czy zdobędzie się na odwagę. Była jednak ważniejsza przyczyna, która nie pozwalała mu targnąć się na własne życie. Jego siostra by tego nie pochwaliła. Owszem, wiedział, że nie żyje, a mimo to słuchał jej. To było silniejsze od niego. Czasem rankiem lub późnym wieczorem wydawało mu się, że słyszy głos siostry; jej śmiech wplatał się w głosy ptaków, jej szept płynął z szumem wiatru. Był przekonany, że chciała mu coś powiedzieć. Przez wiele dni zastanawiał się, co to takiego może być, ale depresja go otumaniała. Dopiero po dwóch tygodniach wreszcie zrozumiał, o co siostrze chodzi: pragnęła, by znów był szczęśliwy.
S z c z ę ś c i e.
On sam też chciał odzyskać szczęście. Tęsknił za poczuciem spokoju i zadowolenia z życia. Siostra potrafiła przezwyciężyć smutek i żal po śmierci matki. Czy i on jest do tego zdolny? Nie wiedział. Chciałby mieć tyle siły co ona. Zdawał sobie sprawę, że nie chodzi o to, by zapomnieć nagle o wszystkim, co się wydarzyło. Nie, to miało zostać z nim na zawsze. Skąd w takim razie wziąć konieczną siłę? I co najważniejsze - jak odzyskać szczęście?
Te pytania budziły go z rana, prześladowały przez cały dzień, w szkole i przy obowiązkach domowych, z tymi pytaniami zasypiał.
Jak odzyskać szczęście? W jaki sposób ma się tego dowiedzieć? Odpowiedź na to pytanie warta jest wszystkich klejnotów świata. Gdyby znał jakiś sposób odzyskania szczęścia, poznałby tajemnicę życia. I spełniłby pragnienie siostry. Ale... Czy sam potrafi znaleźć odpowiedź na to pytanie? Uważał się za inteligentnego, jednak spryt tu nie wystarczy. Nie, był tego pewien, odpowiedź musiała przyjść z zewnątrz.
Albo od kogoś.