Fragment rozmowy z Julią Hartwig
Czy Państwa spotkania odbywały się we czworo, czy w szerszym gronie?
Przeważnie bywaliśmy sami, raz z Ryszardem Kapuścińskim, raz z Adamem Michnikiem, i z Wajdami, u których spotykaliśmy się z Lutosławskimi na sylwestra. Zazwyczaj panował ustalony porządek tych wieczorów na Śmiałej. Siadaliśmy na kanapie, Witold przynosił drinki – rozmowa zawsze jako najważniejsza część, potem kolacja w jadalni, która była bardzo pięknie, ascetycznie zaprojektowana przez fińskiego architekta. Podawała ta sama pani, która, zdaje się, nadal opiekuje się tym domem. Przystawka, kieliszek wódki – Witold sam serwował wódkę, potem danie gorące, skromne i pięknie podane, kieliszek wina. Po kolacji wracaliśmy na dawne miejsca, jeszcze chwila rozmowy i na tym kończył się wieczór, nigdy nieprzeciągany do późna. Przy Lutosławskim było to nie do pomyślenia, żeby goście, jak to się mówi, zasiedzieli się. Nikomu nie przychodziło do głowy, żeby można było zburzyć porządek wieczoru. Oczywiście to wszystko trwało, bo ja wiem, pewno ze trzy godziny, ale nigdy się nie przeciągało do nocy.
Fragment rozmowy z Ryszardem Kapuścińskim
Pamięta Pan pierwsze spotkanie z Witoldem Lutosławskim?
Historia jest bardzo odległa. Mieszkam w tej chwili w domu, w którym Witold Lutosławski poznał swoją przyszłą żonę. Dom jest zbudowany przez jego teścia, inżyniera Dygata, architekta. Lutosławski wynajmował tu pokój w okresie okupacji i tu właśnie poznał Danusię. Tutaj także początek miało to całkiem niezwykłe małżeństwo. Znaliśmy się wiele lat, tylko rzadko widywaliśmy ze względu na to, że ciągle bywałem gdzieś w świecie, a Witold też bardzo dużo podróżował. Pamiętam doskonale nasze ostatnie spotkanie późną jesienią 1993 roku. Było to u nas w mieszkaniu. Po kolacji chcieliśmy się jakoś umówić na kolejną wizytę, więc Witold wyciągnął kalendarz. On, jak wiadomo, był człowiekiem niesłychanie pedantycznym, wszystko miał zapisane, wszystko było na właściwym miejscu. Więc on wyjmuje kalendarzyk, zagląda – to jest kalendarz na 1994 rok, bo to było tuż przed jego ostatnią podróżą do Kanady i Japonii, a ja wyjeżdżałem w tym czasie do Indii, Sri Lanki i Nepalu – i tak patrzymy, czy się spotkamy w przyszłym roku, bo
ten kalendarz jest cały zapisany. Tak się zastanawialiśmy, kiedy, kiedy, kiedy… Z tej podróży wrócił podobno bardzo chory – już go nie zobaczyłem. W tym czasie byłem w Azji. Niedługo potem umarł. Tak więc widywaliśmy się rzadko, albo u nich na Śmiałej, albo u nas.