Wieniawa i Woronowicz zaskakują na scenie. W spektaklu "Gra" fundują prawdziwy rollercoaster emocji [RECENZJA]
Żal, namiętność, rozpacz. Spektakl "Gra", który właśnie miał premierę w warszawskim Garnizonie Sztuki, to prawdziwy rollercoaster emocji mieszczący się w niecałych 90 minutach. Wielu zastanawiało się, jak w tak intymnym spektaklu z tylko jednym partnerem poradzi sobie Julia Wieniawa. Znam odpowiedź na to pytanie.
Lutowy wieczór, kilka minut po 19:00. Wygodnie siedzę na widowni warszawskiego Garnizonu Sztuki i obserwuję widzów, którzy zjawili się na uroczystej premierze "Gry" w reżyserii Norberta Rakowskiego - spektaklu, w którym na scenie pojawia się wyłącznie dwójka aktorów. Mowa tu o oczywiście o Julii Wieniawie i Adamie Woronowiczu. W sieci czytam, że to "zaskakujące", "egzotyczne" połączenie, a ja tak naprawdę zastanawiam się dlaczego? Już po pierwszych scenach widać, że dobór tej dwójki to absolutny strzał w dziesiątkę. Widać, że ich energia wspaniale się uzupełniała.
Ona - Katja, seksowna celebrytka, on - Pierre, dziennikarz polityczny, który musi wzbić się na wyżyny swojej cierpliwości, by móc dobrze wykonać swoje zadanie będące poza jego strefą komfortu. Ciągłe potyczki słowne, odkrywanie kolejnych kart i zdzieranie kolejnych warstw osobowości naszych bohaterów to nie tylko świetnie napisany scenariusz, ale i ciekawe doświadczenie, by spojrzeć na te mechanizmy od strony socjologicznej. To właśnie tytułowa gra, w której czasami szala przechyla się na stronę jednego, chwilę później drugiego. Zakończenie sztuki jest tak zaskakujące, że pozostawia człowieka ze szczęką na podłodze.
Minęło zaledwie kilkanaście minut spektaklu, a ja już bardzo dobrze rozumiem, dlaczego Julia Wieniawa zdecydowała się zmierzyć z tym tekstem. Jest gęsto, temperatura emocji w kolejnych scenach zmienia się dość drastycznie co chwilę. Po prostu jest co grać. Postać Wieniawy to seksowna gwiazda kina, która im dalej w las, tym mocniej pokazuje widzom, jak pełna wewnętrznych sprzeczności i niezgody, niezrozumienia na ocenę ludzi jest. Wiele razy, gdy słyszałem wypowiadane przez nią kwestie, w których przepycha się słownie ze scenicznym partnerem na temat swojej wartości, myślałem sobie: "Przecież ona mówi o sobie. To jest jej ukryty apel do widzów, aby zrozumieli, że nie jest tak, jak prowadzona na jej temat jest narracja w mediach". Jednak oczywiście nie jest to 1:1 przeniesiona historia Julii na swoją postać, mimo tego ja widzę mnóstwo elementów wspólnych. Jednak żeby zobaczyć różnice, zachęcam, aby pójść do teatru i przekonać się na własne oczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Julia Wieniawa o decyzji Kayah. "Zatkało mnie!"
Opisując Adama Woronowicza chyba nikogo nie zdziwię, że był to absolutny popis najwyższej klasy aktorstwa. I mimo że ostatnio powinęła mu się noga, gdy wystąpił w bardzo słabej komedii romantycznej, cieszę się, że teraz mogłem na nowo przekonać się, jak fantastycznym jest aktorem. Tutaj zachwyca nas nawet moment ciszy, gdy tępo wpatruje się w podłogę.
Gdy po spektaklu rozległy się gromkie brawa i aktorzy wraz z twórcami wyszli na scenę, można było zobaczyć w oczach Julii, że jest szczęśliwa. Myślę, że zdaje sobie sprawę, że tym spektaklem udowodniła ludziom, którzy wciąż nie wierzą w jej talent, że naprawdę potrafi grać. Ja wyszedłem z teatru zachwycony. I naprawdę gorąco zachęcam was, byście poszli i sami zobaczyli "Grę".
Trwa ładowanie wpisu: instagram