Wielkanocna pasja Norwegów to kryminały i thrillery.
Gdy w innych krajach piecze się ciasta, maluje pisanki, Norwegowie przed świątecznym wyjazdem do swoich domków nad fiordami i w górach zaopatrują się w stosy książek.
Zwyczaj ten już stał się norweską tradycją, którą nazwano „wielkanocną zbrodnią”.
Sprzedaż opowieści o zbrodniach skoczyła w Wielkim Tygodniu już o 500 procent - ocenia sieć księgarni Tanum, a telewizja i radio zapowiadają thriller za thrillerem na świąteczny okres, który w Norwegii trwa pięć i pół dnia.
– Ludzie siedzą w swoich chatkach, oglądają zbrodnie w telewizorze, a potem do poduszki czytają kryminały – mówi recenzentka Ane Farsethaas, która nad współczesną strawę kryminalną rodaków sama przedkłada jednak Sherlocka Holmesa.
– To szalenie norweski zwyczaj – dodaje Farsethaas. Trudno powiedzieć, kiedy narodziła się ta osobliwa tradycja. Trzeba jednak pamiętać, że przodkowie Norwegów, waleczni Wikingowie, zyskali powszechną sławę okrutnych morderców i rabusiów i w średniowieczu drżała przed nimi spora część Europy. I kiedy normańscy woje wracali na północ ze swoich wypraw, nad pucharami miodu snuli w domach opowieści o bitewnym szale, mordach, łupiestwach i krwawej zemście.
W kwietniu tego roku na liście bestsellerów księgarskiej sieci Tanum pierwsza dziesiątka to same kryminały. Na pierwszym miejscu książka szwedzkiego pisarza Stiega Larssona, zatytułowana Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet.
Norwegia usiana jest drewnianymi chatkami - w lasach, w górach, nad fiordami. Norwegowie spędzają w nich część wakacji, weekendy i święta. Według rankingów ONZ, od pięciu lat Norwegia jest najlepszym miejscem do życia. Kraj ten, jeden z najbogatszych na świecie dzięki ropie naftowej, ma też jeden z najniższych wskaźników przestępczości. Może właśnie dlatego Norwegowie zaczytują się w opowieściach o zbrodniach?