Wicenaczelny tygodnika "Nie": "Obajtek nie ma prawa bawić się w cenzora"
Orlen wycofuje nowe wydanie tygodnika "Nie" ze swoich stacji i kiosków Orlen w Ruchu. Tytuł ma być także zdjęty z półek w oddziałach Poczty Polskiej. Poszło o kontrowersyjną okładkę. - To jest polityka przypominająca państwa totalitarne - mówi WP Waldemar Kuchanny, zastępca redaktora naczelnego gazety.
Sebastian Łupak: Czy ta okładka to celowe zagranie?
Waldemar Kuchanny: Celowe w tym sensie, że odbyło się kolegium redakcyjne, było kilka propozycji okładki i wybraliśmy akurat tę. Ale nie jest to zagranie celowe w tym sensie, że nie zamierzaliśmy wywołać skandalu czy kogoś prowokować.
Przecież taka brutalna okładka gwarantuje, że będzie o was głośno.
Przyznam, że okładka jest ekspresyjna. Miała wyrazić naszą, redakcyjną opinię na temat ukrywania pedofilii w Kościele katolickim. O tym temacie piszemy od 32 lat; myślę, że po 1989 roku jako pierwsze pismo w wolnej Polsce. Pisaliśmy i piszemy o tym, że mężczyźni w sutannach mają dostęp do dzieci i niestety często brutalnie je wykorzystują seksualnie. To nas oburza, to nas bulwersuje. Mam 12-letnią córkę i potrafię się wczuć w ból ofiar.
I co ta okładka ma mówić czytelnikom?
Jest symboliczna, bo Jan Paweł II jest symbolem Kościoła instytucjonalnego, którym kierował przez kilkadziesiąt lat. I jak się okazuje z reportażu Marcina Gutowskiego i książki "Maxima Culpa", pomagał w tuszowaniu pedofilii. Taka okładka najlepiej oddaje zawartość numeru.
Orlen zapowiedział wycofanie gazety ze stacji benzynowych i swoich kiosków Orlen w Ruchu, a Poczta Polska ze swoich oddziałów. Jak pan ocenia ten ruch?
To jest polityka przypominająca państwa totalitarne, jak PRL czy ZSRR. W najśmielszych snach nie spodziewałem się, że do czegoś takiego dojdzie. Wycofywanie gazet to złamanie prawa prasowego. Dystrybutor nie jest urzędem cenzorskim i nie może decydować, po jaki tytuł może sięgnąć czytelnik czy klient. Nie słyszałem, żeby władze francuskie wycofywały z kiosków satyryczne pismo "Charlie Hebdo" mimo protestów skrajnych grup religijnych. Nie! Dalej się ukazuje i dalej można je tam kupić.
Orlen i Poczta Polska to nie firmy prywatne, tylko państwowe. W Konstytucji RP zagwarantowana jest wolność słowa i debaty publicznej. Debatą publiczną mogą być artykuły, wypowiedzi, ale też grafiki, rysunki, zdjęcia. Prezes Obajtek nie ma więc prawa decydować o tym, po co sięgnie i co przeczyta dorosły Polak – to nie jest jego rola.
Wycofywanie gazet z półek to więc państwowa opresja. Państwo zakazuje nam wyrażać swoje zdanie, powołując się przy tym na jakieś absurdalne twierdzenia.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Szef Orlenu twierdzi, że to "mowa nienawiści, niszczenie autorytetu św. Jana Pawła II i przekraczanie granic"…
Co jest przekraczaniem granicy? Zdjęcie Jana Pawła II?
Ukrzyżowana plastikowa lalka?
To symbol cierpienia zgwałconych dzieci. Przypomnę, że człowiek molestujący dziecko bądź tuszujący tę zbrodnię jest w naszej kulturze przestępcą.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Może prezes Orlenu i Dariusz Zieliński z Poczty Polskiej chcą chronić uczucia religijne tankujących paliwo i nadających przesyłki?
Ci panowie nie chcą chronić niczyich uczuć. Oni biorą udział w PiS-owskiej kampanii wyborczej, która ma cementować ich elektorat. To jest działanie pod publiczkę, czysto polityczne, żeby nabijać sobie punkty przed jesiennymi wyborami.
PiS na te wybory wymyślił sobie taki podział Polaków: kto jest za a kto przeciw świętemu Janowi Pawłowi II. To fałszywy podział. Tak naprawdę pytanie powinno brzmieć: kto jest przeciwko tuszowaniu przestępstw polegających na gwałceniu małych dziewczynek i chłopców, a kto za.
Ale Jan Paweł II dla wielu jest świętym. Czy w przestrzeni publicznej powinny się ukazywać takie wymowne okładki?
Jeszcze raz powtarzam: w tej okładce nie ma nic, co obraża uczucia. Mamy w tygodniku "Nie" dwie zasady: nie mamy na pierwszej stronie elementów erotycznych i nie mamy wyrazów wulgarnych. Niczego takiego tu nie ma. Jesteśmy pismem satyrycznym, pozwalamy sobie na więcej, ale nie przekraczamy dopuszczalnych granic, jak twierdzą hipokryci.
Dajecie ludziom PiS paliwo do ich akcji. Dzięki wam mogą się przedstawiać jako obrońcy wiary. Oni bronią papieża przed tym okropnym, zdegenerowanym lewactwem…
Jestem za wolnością wypowiedzi. Politycy PiS mają prawo do swoich przekonań, a my – w redakcji "Nie" – do swoich.
Oni pokazują się w Sejmie z portretami papieża, co mi się średnio podobało, bo Sejm to nie kościół i nie powinien być miejscem takich akcji. Ale OK – zrobili to. Tak więc posłowie PiS wygłosili w Sejmie swoją opinię, a my – w gazecie – swoją. Na tym właśnie polega debata. Natomiast wyrzucanie nas z kolportażu zamyka nam usta i kończy debatę. Nie mówiąc o gorszej sprzedaży, gdy jesteśmy niedostępni na stojakach i w kioskach. Nasi prawnicy policzą straty.
Czy wasza okładka miała sprowokować katolików?
Nie jestem obłędnym przeciwnikiem Kościoła. Każdy ma prawo wyznawać religię jaką chce. Nie mamy w redakcji zastrzeżeń do ludzi chodzących do kościoła na obrzędy religijne. Mamy za to problem z instytucją.
Dlaczego?
Kościół dyktuje politykom PiS, jak mają wyglądać ustawy, np. w sprawie aborcji. Kościół dostaje – często potajemnie - ogromne pieniądze z budżetu państwa. Po trzecie - Kościół nie rozliczył się do dziś z tuszowania pedofilii, co zaczęło się, jeszcze gdy kardynał Karol Wojtyła był metropolitą krakowskim. Jak powiedział papież Franciszek: "w tamtych czasach wszystko było tuszowane".
Więc to nie my zaczepiamy Kościół. To Kościół zaczepia nas – ludzi spoza Kościoła, niewierzących. I mamy prawo odpowiedzieć tak, jak uważamy za słuszne.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski