Watykan i krytyka zjawisk nadprzyrodzonych
W 1998 roku papież Jan Paweł II dowodził w encyklice "Fides et Ratio" , że tytułowe "wiara i rozum są jak dwa skrzydła unoszące człowieka ku kontemplacji prawdy". To jasna odpowiedź na zarzuty osób, które widzą w religii chrześcijańskiej opozycję do wiedzy naukowej, nie rozumiejąc, że "z punktu widzenia chrześcijan rzeczywistość materialna i nadprzyrodzona współistnieją ze sobą jako kontinuum w świecie stworzonym przez Boga i odkupionym przez Chrystusa."
Awantura o nieznane
Krytykom katolicyzmu trudno uznać, że Watykan nie jest producentem zabobonów i wymyślonych zjawisk, których nie sposób wyjaśnić na drodze naukowej. Wręcz przeciwnie, Stolica Apostolska od lat mierzy się z trudnym zadaniem, zwalczając "fałszywych proroków" w swoim łonie i piewców efektownych teorii, które co prawda mogą przyciągnąć do Kościoła wiernych, ale jednocześnie stanowią ogromne zagrożenie, wprowadzając podziały i rodząc konflikty. W tym kontekście John Thavis w swojej książce "Tajemnice watykańskich proroctw" tłumaczy, dlaczego Kościół nie chce uznać objawień w Medjugorie, co sprawiło, że na księży pragnących odprawiać egzorcyzmy nałożono ograniczenia i dlaczego Watykan obawia się kultu relikwii?
Tajemnice Watykanu
John Thavis, watykanista z 30-letnim stażem, w "Tajemnicach watykańskich proroctw" wziął na celownik kilka nurtujących współczesnych chrześcijan (i nie tylko) tematów, które odnoszą się do zjawisk nadprzyrodzonych, a ponadto z każdym z nich Watykan zdaje się mieć pewien problem. Relikwie, osobiste objawienia w Medjugorie, egzorcyzmy, Całun Turyński - wszystkie te zagadnienia budzą żywe zainteresowanie i jednocześnie są przedmiotem sporów.
Autor kładzie duży nacisk na ukazanie różnic poglądów wśród członków Kościoła, którzy często stoją po dwóch stronach barykady. Tam, gdzie społeczność Neapolu widzi cud, Watykan mówi o "regionalnym folklorze". Kiedy wierni chcą za wszelką cenę obcować ze świętością i modlić się w obecności relikwii patrona, Watykan nakłada ograniczenia. Kiedy media rozpisują się o "spektakularnym efekcie papieskiej interwencji", w odniesieniu do rzekomego egzorcyzmu odprawionego przez papieża Franciszka, Watykan dementuje te plotki. Osobom spoza Kościoła wydaje się, że tej instytucji powinno zależeć na współczesnych cudach i objawieniach. Dlaczego więc Watykan podchodzi z dystansem do wielu zjawisk uznawanych za nadprzyrodzone?
Kłopotliwe relikwie
Po pierwsze, trzeba sobie zdać sprawę z tego, że w Kościele nie istnieje swoiste "archiwum X", biuro zajmujące się badaniem zjawisk nadprzyrodzonych. Zamiast tego funkcjonuje wiele zbiurokratyzowanych urzędów, które zazwyczaj z dużym dystansem podchodzą do doniesień o rzekomych cudach, objawieniach etc.
Część kościelnych urzędników zajmuje się kwestią relikwii, czyli fragmentów ciała (kości, włosy, krople krwi), ubrań czy przedmiotów należących do świętych i błogosławionych. W ostatnim czasie wielu katolików zaczęło na nowo odkrywać "charyzmatyczną siłę świętych, przejawiającą się w ich fizycznej obecności w formie relikwii", które cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Co, jak udowadnia John Thavis, prowadzi do nadużyć i oszustw. Na przykład po śmierci Jana Pawła II na rynku pojawiło się mnóstwo relikwii, które były rzekomo fragmentami sutanny papieża. W praktyce sprzedawane skrawki materiału nigdy nie dotykały ciała świętego - pomysłowy sprzedawca położył jedynie materiał na wystawionej trumnie papieża i nagiął definicję relikwii III stopnia. Czyli przedmiotu, który był w bezpośrednim kontakcie z ciałem lub przedmiotami należącymi do świętego... za jego życia.
Nie zadzieraj ze świętym Januarym
Święty January jest patronem Neapolu, gdzie od końca XV wieku znajduje się jego relikwia - ampułka ze skrzepniętą krwią. Mieszkańcy włoskiego miasta są przekonani, że ich patron jest odpowiedzialny za dokonujący się regularnie "cud", polegający na zmianie stanu skupienia krwi. Zawartość ampułki robi się płynna w dzień patrona, pierwszą niedzielę maja lub 16 grudnia, a kiedy ten "cud" nie ma miejsca (tak było na przykład w 1939 roku), neapolitańczycy obawiają się jakiegoś kataklizmu.
Watykan od lat podchodzi bardzo sceptycznie do kultu relikwii świętego Januarego i mówi o "osobliwości", a nie o "cudzie", i traktuje zachowanie neapolitańczyków jako regionalny folklor, na zasadzie: "jeśli pochodzisz z Neapolu, możesz wierzyć, w co chcesz, gdy chodzi o twojego patrona i nadprzyrodzone moce jego relikwii". Po Soborze Watykańskim II postulowano, by usunąć Januarego z ogólnego kalendarza rzymskiego (powodem była niewielka liczba dowodów historycznych opisujących tę postać) i przesunąć go do "drugiej ligi świętych". Po tej informacji na ścianach w całym mieście zaczęły się pojawiać graffiti w stylu "Święty January, pier... to!". Ostatecznie Watykan ustąpił neapolitańczykom, jednak kolejni papieże nie wypowiadali się wcale (lub robili to z dużym dystansem) na temat "cudownych" zjawisk w Neapolu.
Medjugorie pod znakiem zapytania
Medjugorie to licząca cztery tysiące mieszkańców miejscowość na południu Hercegowiny, do której od ponad trzech dekad pielgrzymują ludzie z całego świata. Wierni są przekonani, że 24 czerwca 1981 roku objawiła się tam Maryja, zwana po chorwacku Gospa, która od tamtego czasu kontaktuje się regularnie z sześcioma "wizjonerami". Troje z nich utrzymuje, że doświadcza objawień codziennie.
Lokalna parafia promuje kult Matki Bożej z Medjugorie, jednak Watykan głosi, że przeprowadzone badania nie stwierdzają, ale i nie zaprzeczają, że mamy do czynienia ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. I nic nie wskazuje na to, by w oczach papieża Medjugorie zyskało w przyszłości taki sam status jak Fatima, gdzie Maryja objawiła się trzem pastuszkom w 1917 roku. Krytycy zjawisk w Medjugorie wskazują na błędy doktrynalne związane z rzekomymi "objawieniami" Gospy, podkreślają również, że "wizjonerzy" czerpią korzyści majątkowe ze swojego "daru" (część z nich prowadzi pensjonaty dla pielgrzymów i żyje z turystyki) i żadne z nich nie poszło śladami Łucji, wizjonerki z Fatimy, która została zakonnicą. Autor "Tajemnic watykańskich proroctw" zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt, który może stanowić klucz do rozwikłania zagadki stojącej za kultem maryjnym w Medjugorie.
Polityka, manipulacje i nieposłuszeństwo
"Co jest istotne dla zrozumienia Medjugorie - a co odwiedzający rzadko, jeśli w ogóle, otrzymują - to lekcja z historii religijnej regionu" - pisze Thavis. Autor podkreśla, że w XIII wieku w Bośni pojawili się franciszkanie, którzy z woli papieża mieli krzewić chrześcijaństwo w regionie zdominowanym przez pogan. Zakonnicy sprawowali swoją misję do początku XIX wieku, jednak kiedy mieli zostać zastąpienie księżmi diecezjalnymi (normalny proces w Kościele katolickim), franciszkanie stawili opór. W 1975 roku Watykan wydał dekret nakazujący im posłuszeństwo, jednak nic to nie dało.
Po śmierci Josipa Broz Tity (1980) chorwaccy Bośniacy coraz odważniej przejawiali postawy nacjonalistyczne i "to właśnie w tej atmosferze religijnych i politycznych napięć po raz pierwszy doniesiono o maryjnych objawieniach w Medjugorie w czerwcu 1981 roku." I chociaż początkowo lokalny biskup Żanić, walczący z nieposłusznymi franciszkanami, zakładał prawdziwość objawień, to wkrótce doszedł do wniosku, że Gospa jest narzędziem wykorzystywanym przez zakonników do walki z Watykanem.
''Święty'', który ma dziecko z zakonnicą
Biskup Żanić przekonał się, że Gospa "trzyma" z nieposłusznymi franciszkanami i "wizjonerami", którzy swoimi wypowiedziami dawali jasno do zrozumienia, że są bliżej ojców zakonnych niż Watykanu. W powtarzających się dzień w dzień "objawieniach" Matka Boska nawoływała do modlitwy, ale także zdarzało jej się nazywać franciszkańskich ojców z Medjugorie "prawdziwymi świętymi". Mimo to, że wykazywali nieposłuszeństwo względem Watykanu i łamali celibat: o. Tomislav Vlasic miał dziecko z zakonnicą i został usunięty z zakonu, zaś o. Vego porzucił stan duchowny i rozpoczął nowe życie z konkubiną - byłą zakonnicą.
Kolejnym argumentem przeciwników "objawień" w Medjugorie są wygłaszane przez "wizjonerów" błędy doktrynalne. Z ich ust można było usłyszeć, że wszystkie religie są równe i Kościół katolicki nie ma "monopolu na zbawienie". Gospie zdarzało się również popełniać lapsusy, kiedy "powiedziała" o "niedowierzających Judaszach", a w całej historii chodziło o niewiernego Tomasza. Te błędy, nieścisłości i kontrowersje natury politycznej nie przeszkadzają pielgrzymom przybywającym do Medjugorie, którzy często zaświadczają o przemianie zachodzącej w ich życiu po wizycie w tym "cudownym" miejscu.
Relikwia Jezusa czy średniowieczny falsyfikat?
Całun Turyński, czyli tajemnicze płótno z odciśniętym wizerunkiem Jezusa zdjętego z krzyża, od lat fascynuje wiernych i badaczy, którzy nie potrafią ustalić z pełnym przekonaniem, czy jest to rzeczywiście przedmiot dotykający ciała Chrystusa, czy XIV-wieczna podróbka. Najpopularniejsze teorie związane z pochodzeniem Całunu mówią o rycerzu Godfrydzie de Charny, "który mógł wejść w jego posiadanie podczas bytności w Konstantynopolu." Zaś zwolennicy teorii falsyfikatu mówią, że płótno zostało spreparowane przez anonimowego artystę z XIV wieku.
W 1898 roku ród Sabaudczyków (prawowitych właścicieli od XV wieku) zezwolił na sfotografowanie płótna, co zapoczątkowało erę badań naukowych i sprawiło, że Całun zyskał popularność na całym świecie. Popularność zaowocowała pojawieniem się nowych zagrożeń - w 1972 roku ktoś próbował podpalić Całun i nie była to pierwsza i ostatnia tego typu próba zniszczenia cudownego (dla niektórych) płótna. W 1983 roku Całun Turyński został przekazany papieżowi Janowi Pawłowi II, który pięć lat później zezwolił na badanie płótna metodą węglową C14. Wyniki analiz przeprowadzonych przez trzy niezależne ośrodki wskazywały, że tkanina pochodzi z lat 1260-1390. Zwolennicy teorii falsyfikatu ogłosili zwycięstwo, jednak najnowsze badania pokazują, że naukowcy w 1988 roku mogli się pomylić.
''Niezwykła ikona''
John Thavis przywołuje postać Giulia Fanti, profesora z Padwy, "który zbadał włókna z Całunu za pomocą spektroskopii w podczerwieni i określił ich wiek na 33 rok przed Chrystusem, z marginesem błędu 250 lat". Skąd taka rozbieżność w stosunku do wyników z 1988 roku? Zdaniem specjalistów radiowęglowe datowanie dotyczyło włókien zanieczyszczonych lub naprawianych na przełomie XIII i XIV wieku. Poza tym teoria mówiąca o falsyfikacie przegrywa w starciu z podstawowym argumentem dotyczącym techniki wykonania Całunu. Ponad sześćset lat po odkryciu płótna żaden naukowiec czy artysta, posiadający dostęp do zaawansowanych narzędzia i metod, nie jest w stanie wykonać takiego samego wizerunku na płótnie. Dlaczego więc średniowiecznemu twórcy miałoby się udać coś, czego nie da się dzisiaj odtworzyć?
Innymi słowy, pochodzenie Całunu Turyńskiego pozostaje tajemnicą, a kolejne głowy Kościoła nie wypowiadają się o nim jednoznacznie jako o relikwii czy cudownym płótnie. Benedykt XVI w stosunku do Całunu użył określenia "dowód na niezwykłe okrucieństwo" i "niezwykła ikona", zaś zdaniem Franciszka płótno "odzwierciedla cierpienie człowieka" i "moc Zmartwychwstałego".
Opętanie czy choroba psychiczna?
W serwisie Youtube można trafić na nagranie z maja 2013 roku, kiedy papież Franciszek rzekomo odprawił egzorcyzm na mężczyźnie przykutym do wózka inwalidzkiego. Bohater filmiku, Angel V., nie cierpi na żadną ze znanych chorób czy niepełnosprawności, i utrzymuje, że został opętany przez demona. Egzorcyzmy przeprowadzane przez rzymskich księży nie przynosiły żadnych efektów, tymczasem na spotkaniu z papieżem dotknięty dłońmi Franciszka mężczyzna otworzył usta, wydał z siebie dziwny dźwięk, po czym osunął się na wózku zaznając ulgi.
Media obecne na spotkaniu szybko podłapały temat i ogłosiły, że papież Franciszek odprawił na ich oczach egzorcyzm, ratując opętanego mężczyznę. Wieść o niezwykłym zajściu błyskawicznie obiegła świat, jednak kilka godzin później Watykan wydał oświadczenie, w którym zdementowano plotki. Rzecznik papieża powiedział, że Franciszek odmówił jedynie ogólną modlitwę w intencji chorych i cierpiących i nie ma mowy o żadnym egzorcyzmie. Co było powodem takiej szybkiej negacji ze strony Kościoła?
Życie to nie film
Szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów jest przekonany, że "liczba przypadków opętania rośnie w zastraszającym tempie", tym niemniej Watykan podkreśla, że średnio na 1000 zgłoszeń tylko jedna osoba jest ofiarą działań demona - cała reszta cierpi na choroby psychiczne. Opętania, rytuały, demony są pożywką dla filmowców i poszukiwaczy historii z dreszczykiem, jednak Kościołowi wcale nie zależy na popularyzowaniu tej sfery życia duchowego. Przede wszystkim dlatego, że obraz tych zjawisk bywa spłycany i niezgodny z doktryną.
Zdaniem Thavisa Kościół od lat broni się przed popularyzacją egzorcyzmów zarówno w sferze kulturowej jak i we własnych szeregach, czego przykładem są ograniczenia nakładane na potencjalnych egzorcystów. W 1985 roku kard. Joseph Ratzinger nakazał biskupom, by nieupoważnione osoby nie prowadziły zgromadzeń modlitewnych, w czasie których "przemawia się bezpośrednio do demona". Mimo tego typu zakazów w łonie Kościoła nie brakuje księży, którzy głoszą konieczność tworzenia armii egzorcystów do walki z demonami na pierwszym froncie.
Egzorcyzmy Jana Pawła II
Jednym z nich jest o. Amorth, nazywany błędnie "głównym egzorcystą Watykanu" (faktycznie pracuje dla diecezji rzymskiej, a nie Watykanu), którego wypowiedzi bywały w przeszłości korygowane przez władze Kościoła. "W jednej konkretnej sprawie jednak Amorth miał rację, mimo zaprzeczeń Watykanu".
O. Amorth głosił, że w 1982 roku Jan Paweł II stoczył duchową walkę z demonem, który opętał kobietę o imieniu Francesca. Świadectwo pewnego kardynała przytoczone przez Johna Thavisa potwierdza, że wiosną tamtego roku do Watykanu przywieziono młodą kobietę z pobliskiego miasteczka. "Jan Paweł II wszedł do słabo oświetlonego pomieszczenia i podszedł z powagą do Francesci. Zaczął wygłaszać formuły egzorcyzmu po łacinie. (...) [Kobieta] wiła się i jęczała, kiedy papież modlił się coraz intensywniej. W końcu pochylił się nad nią i wyszeptał: 'Jutro odprawię za ciebie mszę', i przy tych słowach kobieta nagle się uspokoiła. (...) Później [papież] powie jednemu ze swoich głównych współpracowników, że jego pojedynek z szatanem przypominał biblijne doświadczenie". Zdaniem o. Amortha nie był to pierwszy egzorcyzm przeprowadzony przez papieża Polaka w watykańskich apartamentach.
''Czy Watykan boi się zjawisk nie z tej ziemi?''
John Thavis gromadził materiały do książki przez trzydzieści lat pracy dziennikarskiej w Rzymie, przeprowadzając liczne wywiady, zakulisowe rozmowy, docierając do świadków niezwykłych zdarzeń. Książka "Tajemnice watykańskich proroctw" nie opisuje teoretycznych mechanizmów, jakimi Kościół posługuje się przy badaniu zjawisk o cechach nadprzyrodzonych, ale rzuca nowe światło na wiele popularnych i kontrowersyjnych zagadnień.
Tłumaczy, dlaczego Watykan jest sceptyczny w odniesieniu do wielu przypadków rzekomych cudów i objawień. Opisuje różne stanowiska w temacie prawdziwości Całunu Turyńskiego. "Tajemnice watykańskich proroctw" to fascynująca opowieść o niezwykłych zjawiskach, do których Watykan podchodzi z dużą rezerwą. Broniąc się przed fałszywymi proroctwami i działaniem Złego, który wykorzystuje ludzką potrzebę do fizycznego obcowania z nieznanym i niewyjaśnionym.
W tekście pojawiły się fragmenty książki "Tajemnice watykańskich proroctw" Johna Thavisa, wyd. Znak, która trafi do sprzedaży 16 marca.