Wataha z północnych ziem

Nazywani byli Danami, Normanami, Gaillami, Rusami lub, po prostu, poganami. My znamy ich dziś przede wszystkim jako wikingów. Przez dwa stulecia - od napaści na klasztor Lindisfarne (793 r.) do ataku na Maldon w Esseksie (991 r.) wykorzystywali żeglarskie umiejętności, by podporządkować sobie wielkie połacie Europy i skolonizować ziemie leżące poza jej terytoriami. Przez owe dwieście lat o mało nie zmietli królestwa Franków i Anglosasów, dwóch najbardziej zaawansowanych kultur Europy w IX wieku. Niejako mimochodem, gdzieś na marginesie wielkich wypraw łupieżczych po obu stronach kanału La Manche, dotarli do Konstantynopola, skolonizowali Islandię, Grenlandię i próbowali uczynić to samo z Ameryką.

Dwa wieki grabieży
Źródło zdjęć: © Getty Images

/ 12Dwa wieki grabieży

Obraz
© Getty Images

Philip Parker w książce "Furia ludzi Północy. Dzieje świata wikingów" opowiada ich historię od pierwszych, drobnych wypraw łupieskich po inwazje wielkich armii. Relacjonuje ich homeryckie podróże przez Atlantyk do skutych lodem fiordów Grenlandii i Ameryki Północnej, gdzie dotarli cztery stulecia przed Kolumbem, oraz na wschód, wielkimi rzekami Rusi, po bogactwa Bizancjum.

/ 12Łaskawość boskiej Clio

Obraz
© Getty Images

Słowo "wiking" wywodzono od vig (bitwa) lub vik (zatoka), próbowano je również wiązać z Vikiem, zatoką w Norwegii. Ówczesne użycie tego pojęcia odnosi się jedynie do ledwie kilku wzmianek w "Kronice anglosaskiej", gdzie występuje jako wicingas odnosząc się do małych, pirackich band. Nazywanie tak najeźdźców z VIII i X wieku wydaje się zatem anachronizmem, niemniej już w XV wieku powszechnie mówiono tak o morskich rozbójnikach.

Jedno jest pewne: w swej rzadko spotykanej łaskawości, historia zapamiętała ich jako ludzi, jakimi chcieli być - bohaterskich, dumnych i lekceważących niebezpieczeństwo. Na pytanie, czy tacy właśnie byli naprawdę, próbuje odpowiedzieć Philip Parker w swej książce zatytułowanej "Furia ludzi Północy. Dzieje świata wikingów".

/ 12Pogańskie narzędzie bożej sprawiedliwości

Obraz
© Getty Images

Pierwsze ich wkroczenie na karty historii miało miejsce latem 793 roku, gdy, wyruszywszy prawdopodobnie z Norwegii, pojawili się w klasztorze Lindisfarne na Świętej Wyspie u wybrzeży Nortumbrii w północno-wschodniej Anglii. Mnisi bezradnie przyglądali się, jak niewierni pustoszą ich skarbiec.

Niejaki Alkuin, duchowny z Nortumbrii, nie bez satysfakcji opisywał to wydarzenie twierdząc, że wikingowie byli narzędziami bożej sprawiedliwości, która wreszcie dosięgła amoralnych angielskich rodaków. Religijna emfaza położyła się, niestety, cieniem na pierwotnej relacji z samego napadu, jednak w kolejnych listach duchowny ten opisywał makabryczne wprost wydarzenia. Kronikarze entuzjazmu nie podzielili i o ataku ledwie wspomnieli.

/ 12Od uciążliwego piractwa po regularne inwazje

Obraz
© Getty Images

Od tego czasu, wikingowie sukcesywnie pustoszyli kolejne wyspy, jednak ze strategicznego punktu widzenia, pierwsze najazdy były po prostu dość uciążliwą formą piractwa. Z czasem, te morskie wilki zaczęły atakować klasztory i miasta położone w głębi kontynentu, zaś w najazdach uczestniczyły coraz większe siły. Wikingowie nie musieli nawet posuwać się do łupienia: co majętniejsi władcy nabywali sobie spokój - na coraz krótszy czas - zasilając budżet najeźdźców pokaźnymi okupami. Rajd na Fryzję przyniósł na przykład 100 funtów srebra. Cóż to jednak było wobec 7000 funtów srebra, które otrzymali za odstąpienie od Paryża!

W Anglii władcy nie byli tak hojni, więc wikingowie pozostawiali po sobie zazwyczaj zgliszcza. Dość rzec, że tzw. "Wielka Armia" przez dziesięć lat, od 856 roku, miażdżyła kolejne armie anglosaskich królestw. To już nie były pirackie wypady na bardziej lub mniej znaczące klasztory. W ciągu dekady wikingowie zdążyli złupić York, osadzić na jego tronie marionetkowego władcę i zamordować kilku królów. Na jednym z nich, Elli, najprawdopodobniej dokonano egzekucji nazywanej "krwawym orłem". Polegała ona na rozcięciu klatki piersiowej, odrąbaniu żeber i wyciągnięciu płuc na zewnątrz, po czym takim ich przyszpileniu, by wyglądały jak rozłożone skrzydła.

/ 12Zasiedlenie Islandii

Obraz
© domena publiczna

Gdy jedni nękali Francję i Anglię, inni wzięli udział w ekspansji, która miała ich doprowadzić aż do wybrzeży Ameryki Północnej. Zaczęło się niepozornie, od nękania wysp na północ i zachód od Szkocji. Najodleglejsze spośród nich były Wyspy Owcze, gdzie wikingowie dotarli około 825 roku. Po osiedleniu ich, ruszyli dalej na zachód, by w 870 roku przybić do wybrzeży Islandii. Być może spotkali tam nawet irlandzkich mnichów, ale ci dość szybko opuścili wyspę, czemu dziwić się raczej nie należy. Już w 930 roku cała ziemia Islandii była zasiedlona lub przynajmniej w pełni rozdzielona przez wikingów. Zaczęli więc szukać innych obszarów.

Teoretycznie, mogli je znaleźć 512 km od Islandii, gdzie leży największa wyspa świata, Grenlandia - podróż zajmowała ledwie 4 dni. Pozostawało pytanie, po co tam płynąć, zwłaszcza, że pokaźna jej część była skuta lodem, co uniemożliwiało rozwinięcie pasterskiej gospodarki. Nawet, jeśli Eryk Rudy zadał je sobie w duchu, to niespecjalnie miał inne możliwości. Ponieważ ugodowość nie należała do wachlarza jego zalet, po kolejnym zmniejszeniu i tak niezbyt licznej populacji Islandii, został z niej wygnany na trzy lata. Do Norwegii nie miał po co wracać - tam również był banitą - postanowił więc poszukać dla siebie miejsca na zachodzie.

/ 12Wyprawa na Zieloną Ziemię

Obraz
© Eryk Rudy/domena publiczna

Eryk dotarł do skutej lodem wyspy, zupełnie nienadającej się do zamieszkania. Skierował się więc na południe i tak, klucząc, trafił na grenlandzkie fiordy, z licznymi naturalnymi przystaniami i bujnymi zaroślami karłowatej wierzby i jałowca... Ponieważ skromność była mu równie obca, jak wspomniana ugodowość, miejsce, gdzie spędził pierwszą zimę nazwał Wyspą Eryka. Wiosną popłynął do ujścia fiordu (a jakże, Fiordu Eryka), po czym założył zimową kwaterę, nazwawszy ją Ostrowem Eryka. W ten sposób minęły trzy lata spędzone na eksploracji nowych ziem i nazywaniu ich własnym imieniem.

Na Islandię wrócił obładowany skórami niedźwiedzi, fok i morsów oraz kłami tych ostatnich. Opowiadał wszem i wobec o Zielonej Ziemi (Ziemia Eryka brzmiała najprawdopodobniej mało kusząco, a tu głównie o działania marketingowe chodziło). Gawędy te przyniosły skutek - wczorajszy banita nie miał najmniejszego problemu z pozyskaniem ochotników do założenia nowej kolonii. Wiosną 986 roku wyruszyła tam armada 25 statków. Czternaście z nich dotarło do wybrzeży.

/ 12Świt i zmierzch wolnej republiki

Obraz
© Szczątki łodzi z 834 r. odnalezione na początku XX w./Getty Images

Wikingowie mieli szczęście. Próbując zaszczepić na grenlandzkiej ziemi pasterski tryb życia, natrafili na średniowieczne optimum klimatyczne. Przez długi czas z powodzeniem podtrzymywali udaną replikę społeczeństwa, jakie pozostawili na Islandii. Wolną republikę, którą z jakichś przyczyn nagle porzucili.

Koniec ich kolonii przyszedł dopiero ok. 1250 roku wraz ze spadkiem temperatur. Ochłodzenie klimatu mogło spowodować, że słabe dotychczas gleby zamieniły się w nieużytki. Dodatkowo, na polach rozpanoszyły się najprawdopodobniej larwy gąsienic, zaś wcześniejszy nadmierny wypas doprowadził do zniszczenia wierzchniej warstwy gleby i jej erozji.

/ 12Kraina Wina

Obraz
© Leif Eiriksson/Getty Images

To jednak nie wikińska Grenlandia była najodleglejszą z północnoatlantyckich kolonii. Zaszczyt ten przypada Winlandii, znanej dziś bardziej powszechnie pod nazwą: Ameryka Północna. Dwie sagi, Saga o Eryku oraz Saga o Grenlandczykach są zgodne, że około 1000 roku wikingowie z Zielonej Wyspy popłynęli na zachód natrafiając na ląd, który postanowili zasiedlić. Jako pierwszy, kontynent ujrzeć miał Bjarni Herjolfsson, który zagubił się podczas rejsu z Islandii na Grenlandię.

Wiele lat później, Leif Eiriksson, syn Eryka Rudego, zebrawszy załogę wyruszył na poszukiwanie tych ziem. Dotarłszy do płaskiego, zalesionego lądu, wysłał tam łódź stając się pierwszym Europejczykiem, który postawił nogę na amerykańskim kontynencie. Miejsce to nazwał Markland, Krainą Lasów. Popłynął dalej na południe, gdzie oczom załogi ukazała się obfitująca w żyzne pastwiska kraina. Rozbili tu szałasy i zostali na całe miesiące. Rekonesans w głąb lądu zaowocował odnalezieniem winorośli. Być może od tego odkrycia Leif nazwał ów ląd Winlandią, Krainą Wina.

/ 12Pierwszy kontakt z tubylcami

Obraz
© Getty Images

Druga wyprawa, dowodzona przez Thorvalda Eirikssona, wyruszyła rok po powrocie wypełnionych winogronami statków Leifa. Trzydziestoosobowa załoga spędziła zimę w szałasach poprzedników. Grupa rozpoznawcza trafiła tym razem na pierwszy ślad ludzkiego zamieszkania - konstrukcję mogącą służyć do suszenia ziarna.

Następnego lata odkryli lesisty fiord, idealny do założenia gospodarstwa. To tam miał miejsce pierwszy kontakt z tubylcami, nazywanymi Skraelingami. Kontakt niewiele różniący się od podobnych spotkań - wikingowie zabili wszystkich poza jednym, który zbiegł, by wrócić z posiłkami. Podczas kolejnej potyczki Thorvald został śmiertelnie raniony strzałą. Zniechęceni towarzysze wrócili do kraju.

10 / 12Snorri, pierwszy Europejczyk urodzony w Ameryce

Obraz
© Pomnik Thorfinna w Filadelfii/domena publiczna

Kolejnym, który chciał zasiedlić dzisiejszą Amerykę, był Thorfinn Karsefi. Jego grupa - raczej kolonizatorska, niż zwiadowcza - zamieszkała w szałasach Leifa. Napotkawszy tubylców, postanowili z nimi handlować, co okazało się o wiele bardziej opłacalne, niż następna potyczka. Zwłaszcza, że mieszkańcy Winladii byli bardzo łasi na masło, za które oddawali cenne futra.

Pierwszym dzieckiem europejskiego pochodzenia urodzonym w Winlandii był Snorri, syn Thorfinna i Gudrid. Niestety, Skraelingowie rozzuchwalili się usiłując ukraść wikingom broń. Podczas jednej z prób, złodziej został zabity. Kiedy podczas akcji odwetowej zginął wódz tubylców, Thorfinn wiedział, że teraz już zdecydowanie należy opuścić Winlandię - nie sposób było odpierać ataków w nieskończoność. Spędził na nowych ziemiach jeszcze jedną zimę, po czym wrócił na Grenlandię.

11 / 12Odkrycie bramy do Winlandii

Obraz
© L’Anse aux Meadows/fot. D. Rogers/CC BY-SA 3.0

Opowieści te, piękne i pasjonujące, przez długi czas nie odnajdywały żadnego potwierdzenia. Kolejne znaleziska okazywały się albo falsyfikatami, albo tworami rdzennych Amerykanów. W końcu jednak udało się. Norweski pisarz, Helge Ingstad oznajmił w 1960 roku, że odnalazł wikińską osadę w L’Anse aux Meadows na Nowej Funlandii. Rozpoczął tam wraz z żoną wykopaliska. Siedem letnich sezonów przyniosło spektakularne rezultaty. Odnaleziono dziewięć darniowych budynków z epoki nordyckiej i 125 przedmiotów, od żelaznych gwoździ po fragmenty naczyń. Zaczęły pojawiać się jednak coraz większe wątpliwości, czy faktycznie odkryto szałasy Leifa. Żaden z budynków nie nosił śladów napraw.

Brak cmentarza świadczył o tymczasowości tego miejsca, a nie próbie jego kolonizacji. Żużlu i rudy znaleziono raptem 3-4 kg, co wskazywać mogło na wytop na małą skalę potrzebną do drobnych napraw na jednym statku. Nie znaleziono obór ni stodół, były za to pozostałości trzech owoców drzewa nie występującego na północ od rzeki świętego Wawrzyńca. Wiele więc przemawia za tym, że osada ta nie była niedoszłą kolonią, a raczej przystankiem lub bramą do reszty Winlandii. Do dziś L’Anse aux Meadows jest jedyną potwierdzoną wikińską osadą w Ameryce Północnej.

12 / 12Akuszerzy państwowości

Obraz
© wyd. Rebis

Wikingowie zdecydowanie nie byli prymitywnymi barbarzyńcami - wyrośli w bogatej kulturze, w społeczeństwie, które wytworzyło kodeksy praw i parlamenty. Dzikość, z której słynęli, można uznać, jak pisze autor, za względną. Bulwersowali klasztornych kronikarzy brakiem szacunku do miejsc świętych, ale gdzież im było do rzezi dokonywanych przez Karola Wielkiego. Przypomnijmy jedynie masakrę w Verdun, gdzie życie straciło 4500 Sasów w odwecie za bunt przeciw próbom narzucenia im chrześcijaństwa.

Nie wiadomo, dlaczego wikingowie wyruszyli ze swoich ziem, wskutek czego przemodelowali kilka dynastii Starego Kontynentu. Czy był to efekt przeludnienia, rywalizacji o zasoby i wojen w całej Skandynawii? A może wzrost powiązań handlowych w północno-zachodniej Europie i pokusa przejścia od pokojowego, acz nudnego i dość kosztowego handlu do dużo bardziej intratnego rabunku? Dodatkowo, niestabilność polityczna i niemoc oponentów sprzyjała kolejnym wyprawom spragnionych łatwych łupów. W Anglii i Szkocji najazdy wikingów tak osłabiły rodzimych konkurentów do władzy, że musiały powstać nowe, zjednoczone państwa. W ten sposób kolejne watahy wilków morskich stały się, paradoksalnie, kluczowym czynnikiem kulturowego i politycznego rozwoju obszarów, na których żerowały.

Mirosław Szyłak-Szydłowski/ksiazki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]