W ślady Dolnośląskiej Biblioteki Pedagogicznej idzie Miejska Biblioteka Publiczna we Wrocławiu. Osoby przetrzymujące książki będące własnością tej placówki muszą się liczyć z tym, że zainteresuje się nimi firma windykacyjna.
W zeszłym roku wrocławska Miejska Biblioteka Publiczna wygrała w sądzie sto kilkadziesiąt spraw z czytelnikami. Jednakże Andrzej Ociepa, dyrektor placówki, uważa, że zapychanie sądów setkami spraw o nieoddane książki to absurd. Ponadto firmy windykacyjne są szybsze i skuteczniejsze. Przed oddaniem sprawy w ręce windykatorów, dyrekcja biblioteki zamierza przeprowadzić zakrojoną na szeroką skalę akcję informacyjną. Czytelnicy, nawet ci nierzetelni, nie powinni być zaskoczeni.
Bibliotekarze zaznaczają, że korzystanie z usług windykatorów jest zawsze ostatecznością. Najczęściej stosowane metody ponaglania do zwrotu książek – czyli wysyłanie upomnień pocztą i naliczanie kar – nie pomagają. Oddanie sprawy do sądu też nie jest najszczęśliwszym pomysłem: postępowanie jest bowiem długie i kosztowne.
Ważne jest również rozgraniczenie nieuczciwych czytelników, którzy do biblioteki zapisują się jedynie w celu zwiększenia swego prywatnego księgozbioru, od tych, którym zdarza się zapomnieć o oddaniu książki. Jak również – a to już zadanie najtrudniejsze – zmiana nastawienia i traktowanie nieoddania książki do biblioteki jak kradzieży.