Były kanclerz Niemiec Helmut Kohl przedstawił drugi tom swoich wspomnień.
Opisuje w nich kulisy wydarzeń od chwili objęcia jesienią 1982 roku stanowiska szefa rządu RFN aż do zjednoczenia Niemiec w 1990 roku.
– Moje wspomnienia są przeznaczone dla pokolenia wnuków. Ich celem jest przeciwstawienie się fałszowaniu historii przez moich przeciwników, szczególnie gdy chodzi o ocenę mojej osoby – powiedział Kohl na spotkaniu z dziennikarzami.
Mówiąc o kulisach zjednoczenia Niemiec, Kohl podkreślił rolę zaufania, jakim darzyli się na przełomie lat 80. i 90. przywódcy głównych mocarstw.
– Miałem wielkie szczęście, że u steru władzy w Europie i na świecie znajdowało się wówczas pięć lub sześć osób, które ufały sobie i chciały dokonać przełomu – powiedział 75-letni polityk. Wymienił w tym kontekście ówczesnych prezydentów USA, George'a Busha (seniora), Billa Clintona, prezydenta Francji Francois Mitterranda i sekretarza generalnego KPZR Michaiła Gorbaczowa.
Mianem wielkiej osobowości określił Kohl panią premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher.
– Była twardym politykiem, lecz nie wyrzekła się swojej kobiecości – zauważył.
Ekskanclerz przypomniał, że brytyjska premier była zdecydowaną przeciwniczką zjednoczenia Niemiec.
– Pani Thatcher była bardzo trudnym przeciwnikiem. Była przy tym szczera aż do bólu. Nie ukrywała, że jej zdaniem lepsze są dwa państwa niemieckie niż jedno – wspominał Kohl.
Wątki polskie zajmują niewiele miejsca w liczącej 1100 stron publikacji. Niemiecki kanclerz napisał m.in., że w grudniu 1985 roku prosił Mitterranda, by podczas planowanej rozmowy z generałem Wojciechem Jaruzelskim przekonał go, że władze RFN nie wysuwają żadnych roszczeń terytorialnych i nie chcą przesuwać granicy na Odrze i Nysie. Jak wynika z zapisków, bolało go to, że oficjalna propaganda PRL obarcza Niemcy odpowiedzialnością za mord w Katyniu, choć zbrodnię popełniło radzieckie NKWD. Mitterrand obiecał poruszyć ten temat, by skłonić Jaruzelskiego do przerwania wojennych litanii po adresem Republiki Federalnej Niemiec.
Nieco więcej miejsca poświęcił ekskanclerz rozpoczętej 9 listopada 1989 roku wizycie w Polsce, przerwanej w związku z nieoczekiwanym otwarciem w tym dniu berlińskiego muru. Kohl opisuje ze szczegółami, jak podczas wieczornego bankietu w Pałacu Rady Ministrów w Warszawie jego współpracownicy usiłowali dodzwonić się do niego, by poinformować o wydarzeniach w Berlinie Wschodnim. Gdy przed godz. 21.00 połączył się z Bonn, powiedziano mu: „Panie kanclerzu federalny, w tym momencie upada właśnie mur”.
Były kanclerz nie wykazuje zrozumienia dla nacisków, wywieranych na niego m. in. ze strony Mitterranda oraz niemieckich partii FDP oraz SPD, by jeszcze przed zjednoczeniem Niemiec formalnie uznał granicę na Odrze i Nysie. Uważa, że to przeciwnicy zjednoczenia usiłowali instrumentalizować ten spór.
– To problem polityki wewnętrznej – odpowiedział lakonicznie Mitterrandowi, gdy ten w styczniu 1990 roku wzywał go do publicznej deklaracji w sprawie granicy.
W opublikowanym tomie wspomnień Kohl podkreślił, że Niemcy nie mieli zamiaru rozpoczynania dyskusji o granicach, która byłaby szkodliwa dla pokojowego ładu w Europie. Niemcy pragnęli trwałego pojednania z Polską, a warunkiem pojednania musiała być pewność Polaków, że mieszkają w bezpiecznych granicach.
Helmut Kohl zapowiedział opublikowanie trzeciego tomu wspomnień obejmującego lata 90.