W Sądzie Okręgowym we Wrocławiu doszło w czwartek do ugody między wrocławskim wydawcą Mein Kampf Adolfa Hitlera a Krajem Związkowym Bawarii, który jest właścicielem praw autorskich do książki.
Wydawca Marek S. zobowiązał się m.in., że nie będzie w przyszłości drukował czy rozpowszechniał tej książki. Ponadto zwróci się do właścicieli księgarń i hurtowni o zwrot całego nakładu, który im jeszcze pozostał.
Kraj Związkowy Bawarii, reprezentowany w sądzie przez mec. Jacka Franka, domagał się od właściciela wrocławskiego wydawnictwa XXL - Marka S., aby już nigdy w przyszłości nie drukował, rozpowszechniał, zwielokrotniał lub w jakiś inny sposób propagował książki autorstwa Hitlera.* Marek S. ma zwrócić się do właścicieli księgarń i hurtowni, którym sprzedał książkę, o zwrot _Mein Kampf_.*
Ponadto w ugodzie znalazł się zapis, z którego wynika, że jeśli Marek S. złamie któreś z sześciu postanowień ugody, to za każdym razem będzie musiał zapłacić 80 tys. zł kary na rzecz Funduszu Promocji Twórczości. Właśnie ten punkt wzbudził najwięcej kontrowersji i mało brakowało, by reprezentujący Marka S. - mec. Andrzej Mękal - nie zerwał rozmów.
Kraj Związkowy Bawarii domagał się bowiem 80 tys. zł za każde najmniejsze uchybienie. Ostatecznie jednak udało się dojść do porozumienia. Marek S. ma czas do 15 października, aby pismo z prośbą o zwrot książek wystosować do księgarń i hurtowni. Musiał też zobowiązać się do zwrotu pieniędzy tym księgarzom, którzy oddadzą kupione przez siebie książki.
Już po zakończeniu rozprawy i umorzeniu postępowania przez wrocławski sąd Franek powiedział PAP, że ugoda jest bardzo korzystna dla Marka S., przeciwko któremu toczy się jeszcze postępowanie karne, bowiem takie umorzenie działa na jego korzyść.
– Nam zależy tylko, aby pan S. poczuł się odpowiedzialny za to, co zrobił, i rzetelnie wywiązał się z podjętych przez siebie zobowiązań – powiedział Franek. Dodał, że wcześniej Kraj Związkowy Bawarii nie występował z roszczeniami finansowymi. Ostatecznie jednak - wyjaśnił prawnik - gdy okazało się, że Marek S. nie traktuje serio całej sprawy i nadal sprzedaje książkę - trzeba było sprawić, aby poczuł nad sobą miecz Damoklesa i zaczął się wywiązywać z zobowiązań.
Prok. Elżbieta Okińczyc powiedziała dziennikarzom, że przeciwko Markowi S. toczy się jeszcze postępowanie karne dotyczące naruszenia praw autorskich. Według niej, prokuratura rozważała jeszcze możliwość postawienia S. zarzutu propagowania faszystowskiego ustroju państwa, nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych. Ostatecznie jednak zrezygnowała z nich. W toku śledztwa ustalono, że XXL wydrukowało 3 tys. egzemplarzy, z czego 108 skonfiskowano w śledztwie.
Podobne śledztwo - jak twierdziła mec. Joanna Lassota, również reprezentująca rząd Bawarii - prowadzi prokuratura krakowska, bowiem i w Krakowie pojawiły się książki Hitlera. "Są identyczne jak te wydawane przez wrocławskie wydawnictwo. Tyle tylko, że nie ma już podanego wydawcy. Jeśli prokuraturze uda się ustalić, kto wydaje krakowski Mein Kampf, też ich pozwiemy" - dodała Lassota.